Handel pracą najemników w Holandii rośnie
Od wieków Holendrzy są zdolnymi handlarzami siły roboczej. Ciemnoskórą polpulacje obu Ameryk zawdzięczamy holenderskim talentom handlowym. Statki płynące z cukrem i bawełna z Ameryki nie wracały na pusto - zapełniano je afrykańska siłą roboczą. Dzisiaj te talenty przydały się holenderskim agencjom pośrednictwa pracy.
W roku 2007 Holandia liczy oficjalnie około 6500 agencji pracy; co daje średnią 15 polskich robotników na agencję. Od jakichś 8 lat powstają w Holandii biura pośrednictwa pracy (uitzendbureaus) zajmujący się rekrutacja Polaków do różnych prostych, nisko płatnych robót w Niderlandach. Robót na które tubylcy nie maja już ochoty bo za te € 6,60 na godzinę (na rękę) nie chce im się podnieść z kanapy.
Szybko okazało się jakże intratne jest takie polskie uitzendbureau i na polski rynek robotników rzuciło się masowo tysiące cwanych biznesmenów. Wystarczyło znaleźć w Holandii szklarniarza potrzebującego 10 ludzi do roboty, stodoły lub innego pomieszczenia aby ich przenocować (65 euro czynszu za piętrową pryczę) i już z tego można było świetnie żyć!
Najpierw, zgodnie z przepisami ściągano głównie „Polaków z niemieckimi paszportami". Polska została wyczyszczona z tej grupy paszportowo uprzywilejowanych. Gdy ich nabór się wyczerpał wprowadzono nowe przepisy i rekrutuje się już wszystkich. Od roku 2005 ilość agencji wzrosła lawinowo.
Dzisiaj mamy sytuację, że w Holandii istnieje 5000 biur pośrednictwa pracy o bardzo wątpliwej reputacji oraz tylko 1300 agencji pośrednictwa odpowiadających holenderskiej normie NEN 4400-1 z tego 300 biur ma certyfikat ‘dobrego zachowania'. Razem agencje zatrudniają łącznie ok. 100 tys. Polaków.
Te dobre agencje pośrednictwa dbają lepiej o ‘swoich Polaków':
- My jesteśmy jesteśmy chłopakami z głową do interesów - mówi dyrektor agencji Groenflex - stwarzamy Polakom dobre warunki do spania, bo jak się dobrze wyśpią to będą dobrze pracować!
Firma Flexrent buduje nawet hotele robotnicze dla Wschodnich Europejczyków (tak się mówi aby nie nazywać nas po imieniu):
- Regulujemy wszystko; kupujemy grunt, budujemy hotel robotniczy, wynajmujemy pokój za € 65 tygodniowo, kontrolujemy stan pokoi - a jak który zaśpi to go zrywamy do roboty!
Bez Polaków nie ma kołaczy
Dyrektor Roubos ze Stowarzyszenia Międzynarodowych Pośredników Pracy VIA staje w obronie polskich pracowników w Holandii, którzy mają tutaj tak często zła prasę. Holenderski strach przed zalewem kraju przez następną grupę cudzoziemców, tym razem polskich, jest według niego nieuzasadniony.
- Polacy szybko się integrują a najczęściej i tak wracają do swojego kraju - mówi pan Roubos.
Holendrzy nie zdają sobie jeszcze sprawy, że holenderska gospodarka nie może już funkcjonować bez polskiej siły roboczej. Polacy zapewniają w tej chwili gospodarczy wzrost tego kraju. Nie ma jednej paczki warzyw w holenderskim supermarkecie która nie byłaby zapakowana polskimi rękami. Bez Polaków nie miałby sensu slogan „Holandia krajem dystrybucji". Bez Polaków przestałyby istnieć holenderskie sady i szklarnie a właściwie całe rolnictwo.