Podróże z walizką
Dlaczego są ludzie których tak gna aby zobaczyć coś czego jeszcze nie widzieli. Być tam gdzie jeszcze nie byli. Albo być tam co już setki razy widzieli w telewizji i na zdjęciach?
Czy ja będę lepszym człowiekiem gdy zobaczę żubry w Białowieży, piramidy, koloseum lub Akropol? Mój teść w życiu nie wyszedł poza swoją ulicę i nie wyglądał z tego powodu na nieszczęśliwego. Czytałem recenzje holenderskiego wydania książki Ryszarda Kapuścińskiego. Kapuściński pochodzi z Pińska (dzisiejsza Białoruś) i jak to u milionów Polaków HISTORIA rzuciła go w obce ziemie (jego do Warszawy). Nie zaznał już DOMU. Resztę życia spędził na tułaczce jako bezdomny włóczęga. Umiał to świetnie opisać. Został sławnym człowiekiem. Miliony Polaków historia rzuciła po II Wojnie Światowej na obce ziemię. Do Olsztyna, Koszalina, Szczecina, Gorzowa, Wrocławia i wielu tysięcy innych miasteczek. Kraj został przenicowany i przerzucony o 300 km na zachód. Nasi dziadowie żyli od wieków setki kilometrów od miejsca gdzie myśmy się urodzili. Setki tysięcy wyznawców prawosławia, dla wygody nazwano Ukraińcami, i wygnano z domów rodzinnych które zamieszkiwali od setek lat. Wielu Historia zmusiła do porzucenia swojej ziemi i swojej wiary. Ci ludzie się nie skarżyli, bo szli z biednych ziemianek do domów z cegły, do luksusu bieżącej wody i elektryczności. Dlatego do dzisiaj Wielka Wędrówka Polaków otoczona jest mgłą zapomnienia. Pozornie. Świadomość swego pochodzenia będzie wracać. Już wraca. Cerkwie rosną jak grzyby po deszczu na zachodzie i na wschodzie Polski. Wielu dzisiejszych magistrów i inżynierów z wielkich miast ma kulturowe korzenie w Pińsku.
- Może ta Wielka Wędrówka Polaków sprawia, że nie mamy takiego przywiązania do swojej ziemi, swojej ojczyzny (Niemcy maja na to dobre słowo Heimat)?
- Może to pozwala nam z taką łatwością emigrować do dobrowolnego miejsca na Ziemi?
- Czemu pod tym względem jesteśmy unikalnym narodem w Europie?
- Czemu nie wyruszają tak masowo za chlebem Słowacy, Węgrzy i Litwini?
Ja jestem jednym z wielu tułających się Polaków, bez miejsca na Ziemi. Jestem parobkiem, niewolnikiem, Słowianinem, slaaf, slave, najemnikiem, huurling, przybłędą. Znam więcej takich Polaków rozsianych po całym świecie, od Australii po Kalifornię. Bezdomnych i bezpaństwowców. Już nie są Polakami ale też nigdy nie staną się Anglikami, Holendrami lub Australijczykami. Ich ojczyzną jest polszczyzna. Po wielu latach mieszkania na obczyźnie zostałem Polakiem w Holandii ale też Holendrem w Polsce.
- Twój dom jest tam gdzie innym jest ciebie brak gdy wyjedziesz - napisał pewien bałkański pisarz.
Czy myślisz, że będzie ciebie komuś brakować gdy wyjedziesz? Czujesz się w domu tam gdzie mieszkasz? Jak długo trzeba żyć na obczyźnie aby poczuć się w domu?
Może dlatego czuję się dobrze w Paryżu, Rzymie i Atenach, bo tam jestem już naprawdę NIKIM? Ja kształtowałem się we wciąż nowych, obcych miejscach. Nic nie było moje, nic nie było swojskie. Dlatego dzisiaj z taką samą łatwością (i trudem) poruszam się po Eindhoven, Warszawie, Neapolu i Lizbonie.
Mam tylko walizkę napakowaną butwiejącą starzyzną - mój życiowy bagaż. Następne pokolenia parobków stoją już w blokach startowych aby poznać słodycz Zachodu.