Zdrowa żywność - magiczne słowo reklamowe
Przemysł spożywczy i biura reklamowe zatrudniają wielu specjalistów od marketingu, psychologów znających nasze dusze i nasze słabostki. Wiedzą o nas więcej niż nam się zdaje. Naszą słabostką jest nasze zdrowie. Żyć długo i szczęśliwie a do tego jeść same zdrowe pyszności. Proszę bardzo; przemysł spożywczy odpowiada zapotrzebowaniu. Używa do tego modnych słów, słów-zaklęć, magicznych słów którym wierzymy bo nie mamy alternatywy.
Magiczne słowa które nic nie mówią
• ANTYUTLENIACZE (hol.: anti-oxidanten) jest takim pięknym, magicznym słowem. Małe, magiczne coś - co sprawia, że stajesz się zdrowszy. Antyutleniacz to nic innego jak zwykłą witamina C czyli kwas askorbinowy który przeżywa w naszych czasach prawdziwy renesans marketingowy. Po raz pierwszy kwasem askorbinowym poczęstowano marynarzy narażonych na szkorbut w 1747 roku. Dzisiaj jest niemożliwością abyśmy mieli niedobór witaminy C. Chętnie dodaje się ją do soków, lemoniad itp. i reklamuje zbawienne działanie. Powód tej dyktatury witaminy C jest prosty; jest ona bardzo tania i trwała. Jest też środkiem konserwującym znanym jako numer E300. W praktyce słoik fasoli z supermarketu zawiera niemal tyle samo witaminy C co paczka soku Happy Pomegranate firmy CoolBest. Witamina C wiąże wolne rodniki tlenu i ta właściwość jako antyutleniacza jest już dawno wykorzystywana przez owoce cytrusowe, które bez witaminy C szybko by się psuły w gorącym klimacie krajów południowych.
• ŚWIEŻE jest następnym słówkiem ukochane przez specjalistów od marketingu: wszyściutko w supermarkecie jest świeżutkie. Świeżutkie soki wyciśnięte ze świeżutko zerwanych owoców cytrusowych. Tak więc świeży sok pomarańczowy ma 6 tygodni trwałości a wyprodukowany jest z zagęszczonego koncentratu. Burgundzki gulasz marki Iglo jest świeżutki przez 7 miesięcy... co prawda w zamrażarce. Jajka są świeże jeszcze 30 dni po zniesieniu przez kurę. Świeże mleko jest nadal świeże 15 dni po udoju. Zresztą nigdy nie znajdziesz daty zniesienia jajka lub wydojenia krowy. Także w praktyce „świeże” znaczy w handlu nic więcej jak „jeszcze zjadliwe”. Wszystko jest świeżutkie w supermarkecie, do czasu gdy to kupisz. W domu okazuje się (stoi wyraźnie na opakowaniu), że ten soczek co w sklepie był jeszcze 6 tygodni świeżutki - po otwarciu w domu należy wypić w jeden-dwa dni i to tylko gdy jest przechowywany w lodówce. W domu natychmiast traci swą świeżość. To jest marzenie producentów artykułów spożywczych i detalu: nieskończona trwałość na półkach sklepowych ale wbudowany generator pleśni aktywizowany po otwarciu artykułu w domu. Klient szybko wrócił do sklepu po nowe świeżutkie pudełeczka tych pyszności.
• NISKOKALORYCZNE, nietuczące, dietetyczne - jest może największym magnesem przyciągającym klienta do zakupu danego produktu. „Teraz jeszcze mniej tłuszczu!”, „0% dodatku cukru” itp. Regułą jest: tam gdzie obniżają ilość cukru tam podwyższają ilość tłuszczu i odwrotnie. Ilością cukru można zręcznie żonglować jako, że wiele produktów już z natury zawiera cukier. Słodziki najefektywniej obniżają ilość kalorii. Szczególnie kontrowersyjny słodzik Aspartam 200 razy słodszy od cukru. Ten syntetyczny słodzik składa się z kwasu asparaginowego, fenyloalaniny i metanolu znany także jako numer E951. Matanol w naszym przewodzie pokarmowym zostaje przetworzony na formalinę – silną truciznę. Innymi słowy osoby pijące duże ilości lemoniady Light konserwują swoje kiszki jak preparaty biologiczne. Aspartam został wytworzony w 1979 roku przez Pentagon jako... broń chemiczna (zobacz też Red Bull) . Okazał się też bardzo słodki. Dzisiaj na temat działania i ubocznych skutków Aspartamu nauka jest podzielona. Mówi się m.in. o różnych formach raka, atakach serca, stwardnieniu rozsianym, Alzheimerze. Stwierdzone działania uboczne to swędzenie skóry, obniżenie inteligencji, agorafobia, impotencja lub napady nadpobudliwości seksualnej. W USA dąży się do całkowitego zakazu używania Aspartanu.
Zagęszczanie wody jest jeszcze jednym trikiem na obniżenie kosztów i kalorii. Jak wiadomo woda jest tania i chuda, więc im więcej wody w produktach – tym lepiej. Woda jest tania jak woda ale jest niestety bardzo wodnista a konsument nie chce kupować wody w cenie czekolady więc najczęściej wodę zagęszcza się żelatyną, nr E441. Żelatyna jest także tania - bo w końcu rzeźnie produkują (jako produkt uboczny) wagony kości i skór wieprzowych – głównych składników do produkcji żelatyny. Żelatynę jako substancję zagęszczającą znajdziesz we wszelkiego rodzaju słodyczach (żelki, pianki), wyrobach ciastkarskich (kremy, bite śmietany, torty) budyniach, musach czekoladowych, twarożkach i jogurtach. Biedni koszerni muzułmanie i Żydzi nie mają zbyt wielkiego wyboru w naszych europejskich supermarketach. Tak na prawdę to zsiadłe mleko z cukrem, z wodą, spulchnione i utwardzone żelatyną i środkami smakowymi imitującymi brzoskwinie, truskawki lub leśne owoce potrafi kosztować nawet € 2,60 za czteropak 4x75 gram czyli w przeliczeniu ponad € 8,- za litr wodnistej mazi (gdy się taki jogurcik pozostawi w temperaturze pokojowej). Koszty takiego deseru są znikome, lwią część kosztów pochłania reklama i opakowanie.
- Ciąg dalszy "Świeże czyli jeszcze nie zepsute" lub wróć do pierwszego artykułu z tej serii o zdrowej żywności >>>