Ambasador Polski w Holandii
W haskiej dzielnicy dyplomatów urzęduje w starej willi ambasador Polski. Ten dygnitarz oficjalnie reprezentuje Rzeczpospolitą na haskich salonach - takie jest jego zadanie. Ale nie on reprezentuję Polskę.
Mimo jego wysokiej funkcji, nieskazitelnego ubiory, dobrej wymowy i dużej limuzyny nie on reprezentuje Polskę w Holandii. Tego pana nie zna prawie nikt, ani Holender ani Polak - tak już licznie zamieszkujący Hagę.
Za to wszyscy Holendrzy znają znają Polaków. Poznają Polaków już na sto metrów; po ich chodzie, po ich ubiorze, po ich sposobie poruszania się i zachowania i wreszcie po ich twarzach. Tak jak gastarbeiterzy - ta najbiedniejsza część marokańskich Berberów i tureckich Kurdów którzy świadczyli za swój kraj w Holandii lat siedemdziesiątych, tak teraz Polscy gastarbeiterzy utrwalają stereotypy Polaka.
Jedyne czego Holendrzy nie rozumieją; to czemu Polska jest tak biednym krajem gdy ma tak "hard werkende" (pracowity) naród. Polskimi ambasadorami w Holandii są bowiem polscy robotnicy najemni pracujący to wzorowo. Ci ludzie w ubraniu ochlapanym farbą, wysiadający z samochodu z polskimi numerami i znaczkiem „PL”. Ci ludzie z ogoloną głową, w adidasach, z puszką piwa w ręku.
Te polskie samochody jadące zawsze lewą stroną autostrady z ambicją nigdy nie dać się wyminąć. Także ci ludzie którzy zamroczeni alkoholem próbują wejść na dyskotekę. Im przyzwoitszym Polakiem jesteś tym mniejszym ambasadorem Polski, bo niezauważalnym. Gdy będziesz miał dyplomy najlepszych uniwersytetów, władał wieloma językami, ubierał się we włoskie garnitury nikt cię nie zauważy.
W niedzielę rano, ludzi wychodzących z holenderskiego kościoła zaczepia polski włóczęga z puszką piwa w ręku i tłumaczy im pocieszną holenderszczyzną, że jest Polakiem i ma kaca. To jest prawdziwy ambasador Polski który zrobił w 15 minut więcej dla polskiego wizerunku niż dygnitarz otwierający wystawę polskiej sztuki.
Kiedyś dostałem list z przytułku dla bezdomnych z apelem czy ktoś z polskiej społeczności w Holandii zechciałby mu pomóc w pracy społecznej na rzecz polskich bezdomnych alkoholików. Z tą szybko rosnącą grupą, jak pisał, nie ma żadnej możliwości komunikowania się.
Każdy z nas jest ambasadorem Polski w Holandii. Im niżej na drabinie społecznej tym znaczniejszy ambasador.