Jestem wynarodowiony!
Nie czuje żenady patrząc na premiera Balkenende ściskającego poddańczo rękę amerykańskiego prezydenta tak samo nic nie czuję patrząc na prezydenta Kaczyńskiego. Przypomina mi się tylko jeden z pierwszych polskich filmów jaki widziałem w kinie (o dwóch takich...).
Nie doznaje wzniosłych uczuć patriotycznych słuchając Wilhelmusa lub Mazurka Dąbrowskiego (najwyżej sentymenty dzieciństwa). Może kiedyś, ale dziś to dla mnie tylko okrutne pieśni wysyłające naiwną młodzież na wojny.
Skamieniałością jestem
Mój język ojczysty „zalatuje komuną" - nie znam nowych słów. Może nawet mam jakiś akcent czy dialekt. Nawet nie potrafiłbym się porozumieć z młodymi ludźmi w Polsce 2019 roku. Dla mnie niewinne dzisiaj słowa "kasa", "laska" brzmią wulgarnie. W „mojej” Polsce ich nie było. Tego się nie da zmienić. Tak jak nie da się zmienić, że lubię kaszę manną na mleku ale nie polubię salmiaka. Jednocześnie lubię bigos i frikandele, flaki i mosselen.
W Polsce w poważniejszych dyskusjach z poważniejszymi ludźmi natrafiam na barierę odmiennego punktu widzenia. Gdy słyszę o holenderskiej wolności 'wstrętnej' aborcji to mówię o polskim tabu skrobanek. Nikt mi jeszcze w Polsce nie wytłumaczył dlaczego od wielu generacji polskie kobiety mają tylko 1-2 dzieci choć nie używają żadnej antykoncepcji. Pigułka i kondon jest większym grzechem niż skrobanka. Skrobanki ksiądz/Bóg nie widzi. Śluby pedałów i marycha? Sodoma i Gomora! Nikt nie mówi o tysiącach polskich gejów idących dla pozorów do ołtarza z kobietą. Gdy krzyczą o perfidnej eutanazji to niech sami odbierają poród dziecka z rozległym rozszczepem kręgosłupa.
Także odwrotnie, w dyskusjach z Holendrami natrafiam na tą samą barierę. Zawsze są "My" i "Wy". Tylko ja jestem zawsze "Wy" po obu stronach Odry.
Żyje miedzy dwiema kulturami, miedzy dwoma narodami. Gdzie ja właściwie żyje?! Moje dzieci, choć urodzone i wychowane w Holandii też mają podobne uczucia. Może mniej, może inaczej ale jednak. Bo ich ojciec i mama zawsze mają trudności w wymówieniu: "In de stad Szczebrzeszyn sjirpen krekels in het riet".
W Anglii widać czasami tani samochód z humorystyczną nalepką na zderzaku: "My other car is a Bentley" - tak samo jest ze mną: „My other homeland is Holland” (albo Poland, whatever).
Podróż w czasie
Będąc w Holandii mam bogactwo w Polsce a będąc w Polsce mam majątek w Holandii. Powrotów nie ma.
To jak astronauta który leci do gwiazd a po powrocie nie zastaje swojej planety ani w tym samym miejscu ani w tym samym czasie. Im ten lot był dłuższy - tym większa zmiana aż dochodzi do momentu, że nie ma powrotu bo adres powrotny już nie istnieje.
Na szczęście czuję się chyba trochę jak ten pierwszy płaz co wyszedł z wody (Darwin!); może czasami jest mi trochę za sucho na lądzie ale za to jakie widoki!
A zawsze mogę się zanurzyć w tym pierwotnym bagienku, popatrzyć jak ewolucja przebiega.