Ilu Holendrów jest jeszcze w Holandii?
Oficjalnie, według kryteriów Centralnego Biura Statystycznego, na ogólną ilość 17 mln mieszkańców Holandii, w roku 2016 kraj zamieszkiwało 13,2 mln rodowitych Holendrów (czyli ludzi których oboje rodziców urodziło się w Holandii). Reszta to cudzoziemcy - według holenderskiej definicji są nimi ci których jedno z rodziców nie urodziło się w Holandii.
Cudzoziemców w Holandii dzieli się na dwie grupy: 2,2 mln nie pochodzących ze Świata Zachodniego i 1,6 mln cudzoziemców z Zachodu. Obywatele krajów Unii zaliczani są do Świata Zachodniego.
Co czwarty Holender nie jest stuprocentowym Holendrem
Ponieważ Holendrzy, jak zresztą większość narodów należących do Zachodniej Cywilizacji, uważa się za naród superieur (także superior - naród wiodący, lub Rosjanie mówią 'naczelny') więc automatycznie narody spoza tej zachodniej kultury mają niższy status społeczny i poszanowanie. Narodowość może mieć negatywny wydźwięk lub może stać się słowem obelżywym, jak np. słowo Turek, murzyn (neger) lub nawet słowo 'cudzoziemiec' (buitenlander). Polityczna poprawność nakazuje więc używać słowa zastępcze. Każdy 'rasowy' Holender i tak wie o co chodzi ale tak brzmi poprawnie.
W latach 70. licznie przybyłych do pracy w Holandii Turków i Marokańczyków zaczęto nazywać miło gastarbeiter - pracownik gościnny. Po latach to słowo nabrało brzydkiego znaczenia a poza tym ci gościnni pracownicy założyli rodziny i mieli dzieci.
W latach 80. gastarbeiter zamieniono po prostu słowem buitenlander - cudzoziemiec - każdy wiedział o kogo chodzi; o tych Turków i Marokańczyków mieszkających w najbiedniejszych dzielnicach, w najtańszych domach czynszowych. Także i to słowo szybko nabrało obelżywego znaczenia.
W latach 90. pojawiło się nowe, bardzo niezrozumiałe słowo: holenderski wynalazek, nikomu nie znany eufemizm: allochton (więcej o tym w artykule Inwazja gastarbeiterów).
Słowo allochton funkcjonowało przez dobre 20 lat aż i ono nabrało tak negatywnego charakteru, że czas na nowe słowo.
Do tego z przyjściem XXI wieku zmienił się w świecie klimat stosunków międzyludzkich, zaostrzający się anty-cudzoziemski klimat. Współcześnie media coraz otwarciej wymieniają cudzoziemskie pochodzenie (marokańscy lub antyliańscy złodzieje, turecki kryminalista, polski pijak, rumuński złodziej).
Mapa pochodzenia 2018
Na powyższej "mapie pochodzenia" [link] naniesieni są wszyscy mieszkańcy Holandii: czerwony - Holendrzy; zielony - cudzoziemcy z Zachodu; niebieski = cudzoziemcy nie z Zachodu. Jak widać największe skupiska cudzoziemców znajdują się w dużych miastach: Rotterdam, Haga, Amsterdam i Utrecht.
Najwięcej Polaków
W 2018 wśród cudzoziemców zamieszkujących Holandię na stałe i nie posiadających holenderskiego obywatelstwa, Polacy stali na pierwszym miejscu w liczbie niemal 160 tysięcy.
Aby nie mówić po imieniu - coraz liczniej przybywających do pracy Polaków nazywa się najchętniej wschodnioeuropejczykami lub nawet wyciągnięto z lamusa na nowo słowo z lat siedemdziesiątych „gastarbeiter”. Zdarza się usłyszeć słowo "Pool" (Polak) w tym samym znaczeniu jakie w Polsce mają słowa "Cygan" lub "Rumun".
W roku 2009 największa partia polityczna Partij van de Arbeid (Partia Pracy) w nowych wytycznych porzuciła słowo allochton i miała używać nowego eufemizmu pod tytułem „nowy Holender” (nieuwe Nederlander). Szuka się słów które jeszcze nie są obelżywe.
Mieszkaniec z migracyjną przeszłością
W listopadzie 2016 roku rząd holenderski ogłosił koniec ery słowa allochtoon. Od tej pory należy cudzoziemców (uwaga! na cudzoziemców nie należących do Zachodniej Cywilizacji) określać alternatywami do wyboru:
1. Inwoner met een migratieachtergrond (mieszkaniec z migracyjnym rodowodem)
2. Nederlander van X komaf (Holender X pochodzenia)
3. Nieuwe Nederlander (nowy Holender)
4. Medelander (współholender)
5. Migrant
6. a nawet... czarnowłosy (półżartem)
Nie urażać uczuć
W ramach walki z dyskryminacją i stereotypami kolejnym kontrowersyjnym określeniem jest pojęcie "nisko wykształcony" (laagopgeleide) i "wysoko wykształcony" (hoogopgeleide) - pojęcia szeroko używane w sondażach i statystykach.
Najwyższy czas aby zlikwidować także dyskryminujące określenia: "kobieta" i "mężczyzna" zastępując je po prostu słowem indywiduum lub jednostka ludzka.
Podobnie słowa: "staruszka", "rencista" lub "emeryt" powinny zostać zastąpione neutralnym określeniem "człowiek z dwudziestowiecznym rodowodem"
W praktyce cała zabawa w nazewnictwo ma ukryć holenderskie poczucie wyższości nad narodami nie należącymi do tzw. Cywilizacji Zachodu. Zresztą w oczach Holendrów sama definicja krajów "Cywilizacji Zachodniej" lub po prostu "Zachodu" nie zawiera z włącza krajów Środkowo-Wschodniej Europy.
Dziś prawdziwych Holendrów już nie ma
Ironicznie niemal cała królewska rodzina Orańska nie zalicza się do rodowitych Holendrów i należałoby ich nazywać mieszkańcami z migracyjnym rodowodem.
Z całej rodziny Królewskiej jedynie dwie osoby wżenione w rodzinę orańską - Pieter van Vollenhoven i Laurentien Brinkhorst - mogą poszczycić się holenderskim rodowodem.
Król Niderlandów miał niemieckiego ojca, jego żona jest Argentynką. Także ich dzieci są pół-Argentyńczykami.
W całej męskiej linii rodu królewskiego tylko krzyżacki rycerz Hendrik Casimir II van Nassau-Dietz (1657-1696) mógł się poszczycić rodzicami urodzonymi w Niderlandach i mógłby w dzisiejszych czasach być określanym jako mieszkaniec bez migracyjnej przeszłości.
[aktualizacja z 2009 r.]