Zagraniczny samochód na polskich drogach to smaczny kąsek dla policjanta
Nowiutka autostrada koło Poznania: tędy wjeżdżają cudzoziemcy do Polski. Tutaj też mają pierwszy kontakt z polską korupcją. Stereotypy się potwierdzają.
Polska 2009
Nowa autostrada koło Nowego Tomyśla.
Dwa puste pasy ruchu i piękna pogoda a ja jadę 120km/h.
Widzę znaki ostrzegające o robotach drogowych i zwężeniu. Ukazuje się znak „80” i ja puszczam gaz. Zaraz za „80” stoi znak „60” gdy chcę wcisnąć hamulec jest już za późno; jak znikąd wyskakuje policjant z lizakiem.
Uprzejmy policjant pokazuje mi na „suszarce” cyfrę 95. Jechałem więc 35 km/h za szybko.
Teraz jestem zapraszany do radiowozu.
Zasiadam w radiowozie i zaczyna się teatralny rytuał w którym ja mam grać ważną rolę grzesznika.
Policjant gra dobrze swoją rolę stróża prawa. On trzyma się przepisów, ale ma też serce.
Mandat powinien wynosić 300 zł. To drogo – przyznaje.
I co my teraz zrobimy? - zadaje retoryczne chyba pytanie.
Co ja na to? Ja na to nic. Przepraszam za nieprzestrzeganie szybkości i za późną reakcję na znaki - nie mam talentów aktorskich.
Z wielką niechęcią policjant wypisuje mi mandat wysokości 300 złotych.
Nie dałem mu „w łapę”. Nie poszedłem na jego „wdzięki” i zachęty.
W lusterku widzę inny samochód z holenderską rejestracją który został zatrzymany już po mnie ale szybko odjechał bez zbędnych formalności.
Okradamy się nawzajem
Każdy kto nie da „w łapę” walczy z korupcją. Może to na krótką metę wychodzi drogo ale kiedyś się opłaci.