Rola języka i konstrukcje językowe
W procesie badawczym stereotypów niezwykle ważną rolę pełni język. Stanowi on istotne medium, w którym formułuje się i kształtuje znaczenia kulturowe, ponadto poprzez słownictwo ludzie modelują swoją wiedzę o sobie samych oraz świecie społecznym.
Język stanowi czynnik sprawczy i nadaje znaczenie np. praktykom społecznym: Język konstruuje znaczenie. Decyduje on, które znaczenia mogą, a które nie mogą być wykorzystane przez podmioty mówiące w określonych warunkach (1).
Dodatkowo niektóre z zachodzących zjawisk możemy opisać już na poziomie samego języka, na przykład apelatywizacja czy specyficzna metaforyka. Każde z tych pojęć, choć w różnym stopniu wspomaga procesy kształtowania stereotypów powodując, że w świadomości użytkowników języka, uczestników kultury obraz danej narodowości staje się wyraźniejszy, a dokonanie jego potocznej charakterystyki - łatwiejsze (2).
Jedną z konstrukcji językowych jest proces powstawania nazw własnych na przykład jakiejś grupy etnicznej, krainy geograficznej, nazwy miejscowości. Zjawisko to można podzielić na kilka etapów. Badacze wskazali, iż w języku polskim, większość nazw własnych ma swoje źródło w łacinie. Do języka polskiego przedostały się one w czasach, kiedy powszechnie posługiwano się łaciną. Istnieje też grupa wyrazów zaczerpnięta z innych języków i przystosowana do lokalnej mowy. Drugi etap w procesie kształtowania się nazw własnych może trwać wiele lat, jednak na przestrzeni tego okresu ulegają one zmianom i przekształceniom. Tak zwana silna wariantywność, czyli fonetyczne, słowotwórcze, lub wynikające z pomyłek, szukanie odpowiedniej nazwy dla określenia np. konkretnej grupy etnicznej, może być zabarwione cechami emocjonalnymi, wynikającymi na przykład ze zbliżenia się danych grup etnicznych, ich wzajemnych relacji czy kontaktów. Za przykład może posłużyć wyraz Holender: XVII w. - Holender, Holander, Holand, Olender, Inderland., XVIII w.- Holender, Holenderczyk, XIX w. Holender. Na tym etapie mamy czasem do czynienia z niejasno wyznaczonym zakresem nazwy. I tak np. nazwa Niemiec może być używana na określenie Niemca, Duńczyka, Austriaka, co jest związane z postrzeganiem Niemców jako obywateli księstw wschodzących we skład Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, mówiących po niemiecku i będących wyznania protestanckiego (stąd możliwość nazwania Niemcem także Duńczyka). Dopiero rozpad Rzeszy Niemieckiej skłania Polaków do wyodrębnienia Sasów, Brandenburczyków, Austriaków i Prusaków (3).
Ustalenie się formy nazwy w wariancie podstawowym i powstawanie wyrażeń synonimicznych. Wraz z wzrostem kontaktów i częstszym wypowiadaniem opinii o danej nacji dochodzi do ustalenia postaci nazwy (4).
Jednym ze wspomnianych wcześniej zjawisk, które możemy opisać na poziomie samego języka jest apelatywizacja, czyli przejście nazwy własnej w nazwę pospolitą, przy jednoczesnej zmianie semantycznej. To zjawisko, którego istota zasadza się na tym, że z wielu składników znaczenia onomastycznego danej nazwy wysuwa się jeden - może być przypadkowy i obiektywnie nie najważniejszy, - który staje się podstawą znaczenia leksykalnego (K. Długosz - Kurczabowa 1990, s.69). Skutkiem takiego przekształcenia może być całkowite oderwanie od konkretnych cech zawierających się w wyobrażeniu narodu i skoncentrowanie się wyłącznie na charakterze emocjonalnym, tak, więc motywacją semantyczną staję się w takim razie nie tyle jakaś cecha psychiczna, ile po prostu negatywna ocena, negatywny stosunek jakiejś nacji względem innej narodowości, skutkujący w nazywaniu jej imieniem zjawisk nieprzyjemnych np. franca - choroba weneryczna (5).
Apelatywacja pozwala lepiej zrozumieć jak ważną rolę w procesie kształtowania pojęcia, jakim jest wyobrażenie o danej narodowości, odgrywają tendencje do uproszczenia, ujednolicenia obrazu i odróżnienia go od innych. Dzięki wyborowi jednej cechy semantycznej motywującej zaistnienie apelatywizacji uzyskuje się „sztywniejszą", uproszczoną postać stereotypowego wyobrażenia. Jak się wydaje może to mieć związek z porządkowaniem się pojęć w obrębie systemu kultury, polegającym na dokonaniu wyboru jednego z wielu elementów, który w danym momencie historycznym uznaje się za znaczący, istotny i spetryfikowania go w postaci zleksykalizowanego wyrażenia językowego. Tym samym dochodzi do wycofania na dalszy plan pozostałych cech semantycznych. Takie działanie może mieć charakter broni obosiecznej. Po pierwsze - apelatywna z czasem stają się li tylko nazwami pospolitymi nieskojarzonymi już bezpośrednio z nazwą narodowości, po drugie - pewne stereotypowe cechy, kiedyś silnie zakorzenione w świadomości, z czasem ustępują (6).
Do innych językowych sposobów wartościowania, oceniania oraz wpływania na postrzeganie grup narodowościowych należy także metaforyczne obrazowanie. Metafora polegająca na "pojmowaniu jednej rzeczy w terminach innej „umożliwia lepsze - szybsze, prostsze porozumiewanie się (por.np. G. Lakoff, M Johson 1998, s.59,62), gdyż odwołuje się często do typowych schematów potocznego myślenia. Jako bardziej obrazowe, wyrażenia metaforyczne mają też większą moc oddziaływania na wyobraźnie. Zabiegi metaforyzujące mogą być nawet rozpatrywane w kategoriach swoistych aktów mowy (7).
Inne zalety metafory językowej dostrzega prof. Wojciech Wrzosek, który pisze: Badania nad metaforą stwarzają szansę przezwyciężenia rozdarcia historiografii między nauką a literaturą, powstałego w czasach nowożytnych (8).
Podaje on, również własną definicje metafory, gdzie: Metafora językowa (zwana dalej metaforą) to wyrażenie o postaci „X jest Y", które w obrębie danego kontekstu językowego stanowi innowacje semantyczną wobec dotychczasowych użyć języka (9).
O znaczeniu metafory szerzej rozpisuje się także znany amerykański historyk Hayden White, który pisze: Metafora nie obrazuje przedmiotu, do którego się odnosi, a jedynie niesie wskazówki dotyczące zespołu wyobrażeń z tym przedmiotem związanych. Funkcjonuje raczej jako symbol niż jako znak, czyli nie jest ani opisem, ani znakiem ikonicznym przedstawianego przedmiotu, lecz mówi nam, jakich wyobrażeń z nim związanych winniśmy poszukiwać w obrębie naszego kulturowo zakodowanego doświadczenia, narzucając nam w ten sposób również określoną postawę emocjonalną (10).
Częstym motywem skojarzeniowym, dominującym w budowaniu metaforycznych obrazów obcych jest powoływanie się na skojarzenia z światem zwierzęcym, albowiem: wyznacza on najbliższe pola pojęciowe, łatwo dające się rozszyfrować ze względu na wspólną użytkownikom języka znajomość frazeologii, a także konotacji wyrażeń językowych. W badaniach języka potocznego często podkreśla się ujemne wartościowanie, które człowiek zgodnie - z zasadą antropocentryzmu myślenia potocznego - przypisuje światu zwierzęcemu w przeciwieństwie do pozytywnego wartościowania świata ludzkiego (por. np.: R. Tokarski 1990, 199; J. M. Lewicki, A Pajdzińska 1993) (11).
Podobnie widzi ten problem prof. W. Wrzosek analizując przykład metafory „Człowiek jest Wilkiem". Zwraca uwagę, iż w metaforze tej porównywane są pewne tylko cechy człowieka z pewnymi tylko cechami wilka. Spośród cech człowieka te tylko bierze się pod uwagę, które korespondują z cechami wilka uprzednio przypisywanymi mu w trybie interpretacji potocznej czy literackiej, interpretacji ujmującej „obyczaje", charakter bytowania wilka, na modłę ludzką (12).
Przywoływanie figury zwierzęcej ma miejsce już od czasów starożytnych, najczęściej pojawia się w konotacji obelżywej np. w XVII wieku w stosunku do Turków Ten redzieb pasza, nierozumne zwierze, bądź o Moskalach ze zwierzęcą, barbarzyńską popędliwością za kobietami naszymi uganiać się poczęli (13).
W XVIII wieku podobnej terminologii zaczęto używać dla określenia sytuacji politycznych Cesarz [Józef II] usprawiedliwiał się z zaboru Polski, całą winę na Moskwę i Prusy składając. Była to spowiedź lisa, który wraz z wilkami [o Moskalach] sprzątał drób z grzędy, a winą składał na wilków. JUN I 164 (14).
W procesie kształtowania się stereotypów narodowych inne czynniki wskazuje Richard Hill, utrzymujący, że stereotypy te mają swoje źródło w kształtowaniu się charakteru narodowego, który to nie jest prostym następstwem historii - a już na pewno nie wynika z tego, że ktoś tam wygrał bitwę pod czymś tam, jak nam wmawiają podręczniki historii. Jest skutkiem oddziaływania na naród określonego zespołu czynników: warunków geograficznych, kultury, sposobu odżywiania, stosunków rodzinnych i prawnych, nawet języka ( w zadziwiająco okrężny sposób) oraz mody (15).
Na ogół uświadamiamy sobie owe szeroko pojęte cechy narodowe, choć niekoniecznie w pełni je rozumiemy i nie znamy ich źródeł. Wiedza ta wyraża się najczęściej na dwa sposoby: przez powtarzanie tradycyjnych dowcipów na tematy etniczne, co nazwałbym folklorem cudzoziemców, oraz przez teksty publicystyczne, przeważnie szukające uzasadnienia dla stereotypów (16).
Autor wskazuje także na istnienie ważnego problemu symbiozy, czyli wpływu narodowej kultury na język, jak również i na odwrót. Podając za przykład różnicę pomiędzy wymową mieszkańca Nadrenii i byłych Prus, oraz na pomijanie faktu jak wielką role odgrywa temperament narodowy, który podobny jest do charakteru pojedynczego człowieka, (czyli pełen sprzeczności) i stanowi wedle jego poglądu odbicie Heglowskiej triady: tezy, antytezy i syntezy (17).
Ta sama społeczność może na przestrzeni wieków jawić się bardzo różnie poszczególnym obserwatorom. Zmieniamy się przecież wraz z upływem czasu (18).
Samoistnie nasuwa się, więc przypuszczenie, że to my sami produkujemy i staranie pielęgnujemy fałszywe wyobrażenia odnośnie innych kultur i narodów, tworzymy je na podstawie zasłyszanej, pobieżnej wiedzy i wyrosłych na tym gruncie nieprawdziwych skojarzeń. Warto przy tym zastanowić się czy taki stan rzeczy nie jest nam na rękę, bowiem tworzenie się jakiś opinii o danej grupie etnicznej lub kulturze w dużym stopniu jest uzależnione od kultury, przez jaką postrzegamy tego innego, im system wartości bardziej różny od naszego tym stajemy się bardziej krytyczni i ideologicznie zaślepieni a mniej racjonalni. Podejmując próbę naszkicowania obrazu współczesnego Holendra w Polsce, zapewne otrzymalibyśmy obraz zamkniętego na polu tulipanów w wiatraku mieszkańca Niderlandów, palącego trawkę i dokonującego notorycznej eutanazji.
Zajmując się charakterystyką danej społeczności powstaje problem uwikłania się w pewną pułapkę. Analizując jakąś grupę etniczną czy społeczną, przed podjęciem jakichkolwiek badań, z miejsca przypisujemy jej określone cechy, bądź zachowania. Szukamy następnie potwierdzenia naszych założeń, lub też rozglądamy się za nowymi, które w jakiś sposób łączyłyby się z starymi. W ten właśnie sposób otrzymujemy już gotowy szablon wykorzystywany w negatywny lub pozytywny sposób w zależności od potrzeby sytuacji. Taki stan rzeczy ma miejsce w przestrzeni społecznej, ponieważ większość autorów tworzących komunikaty woli skupić się na czymś, co jest ich zdaniem kontrowersyjne i powoduje wywołanie określonych emocji. Często zjawisko to możemy zaobserwować w mediach, kiedy na przykład informacje odnośnie odrzucenia w Holandii Konstytucji Europejskiej opatrzone były materiałem filmowym z komisji wyborczej umiejscowionej w byłym kościele, co miało jednoznacznie dowodzić nam bezbożności, bądź bezczeszczenia przez Holendrów świętego miejsca. W innej stacji telewizyjnej ten sam temat został skomentowany poprzez zbliżenie kamery na coffie shop w Amsterdamie, którego istnienie, zdaniem twórców tego materiału, miało chyba istotny wpływ na wynik referendum. Przykładów takiego interpretowania rzeczy jest bardzo dużo, począwszy od wspomnianych wcześniej materiałów telewizyjnych, poprzez opisywanie wydarzeń w gazetach, na swoistym wyjaśnianiu różnic kulturowych w przewodnikach turystycznych kończąc. Jak sarkastycznie wspomniał Slavoj Źiźkek w artykule Ostatni ludzie to my portret jakiejś osoby jest do niej bardziej podobny niż ona sama (19).
Na problem ten podobnie patrzy Ewa Domańska, ale zwraca uwagę też na inny aspekt tej sprawy pisząc: Rzecz ujmowana jako „inny" jest zatem akceptowana o tyle, o ile może zostać wchłonięta i zintegrowana z dominującym dyskursem, i tylko wtedy, gdy zasadnicza odmienność rzeczy zostanie bezpiecznie zneutralizowana (na przykład poprzez zabieg personifikacji). Wydaje się, że takie podejście do rzeczy wskazuje na zasadniczy problem, który tkwi ogólnie w „humanistyce różnicy" i „dyskursie innego", za którym stoi pragnienie jego udomowienia. Można to wyrazić sloganem „stań się podobny do mnie, a uszanuje Twoją inność (20).
Ważną rolę w powstawaniu stereotypów narodowych pełnią bezpośrednie doświadczenia Polaków i Polek stykających z holenderską mentalnością, kulturą i krajem. Powstawanie takich wyobrażeń najczęściej jest uzależnione od osobistych przeżyć, które mają decydujący wpływ na pozytywne, bądź negatywne sądy wartościujące. Oprócz posiadanych już wcześniej ustalonych wyobrażeń dochodzą nowe wynikłe z indywidualnych kontaktów. Jako przykład można przytoczyć wspomnienia pewnej Polki, przesłane na konkurs zorganizowany przez redakcje Rzeczpospolitej dotyczący wrażeń z krajów, w których bywają czytelnicy tej gazety.
Dwa miesiące wakacji spędziłam na stażu w Holandii. Miałem okazję mieszkać i pracować w tym kraju, żyć życiem Holendrów. Wróciłam oczarowana z jednej strony, zawiedziona z drugiej. Podziwiałam piękno natury i architektury, z przyjemnością korzystałam z drogiej, ale wspaniale zorganizowanej komunikacji. Podróżowałam autostradami, na których nigdy nie było korków, co najwyżej większy ruch. Dziwiło mnie, że ludzie w Holandii dojeżdżają do pracy z jednego miasta do drugiego w czasie krótszym niż ja przedostaje się w Warszawie z jednego brzegu Wisły na drugi. Uwielbiałam patrzeć na uśmiechniętych starszych ludzi jeżdżących na rowerach i rolkach (nasi schorowani dziadkowie spędzają czas przed telewizorem). Sama po pracy wyjeżdżałam z miasta rowerem i w 10 minut znajdowałam się na polach pełnych krów i owiec. Mimo, że spędzałam w biurze 10 godzin byłam mniej zmęczona niż po 8 godzinach pracy w kraju. Zresztą - styl pracy Holendrów również mnie zaskoczył. Nie jest prawdą, że tam pracuje się tak ciężko. Bardzo dba się o higienę pracy, miła atmosferę, przestrzega przerw i pór posiłków. Jakże jednak inną niż my mają Holendrzy mentalność. Przekonałam się, co znaczy polska gościnność, przyjmowanie, „czym chata bogata". Holender przyjmie gościa (koniecznie zapowiedzianego) herbatnikiem i czymś do picia, ale to wszystko będzie wyliczone. Sąsiada przyjmie na schodach. Wychowany w dobrobycie, nie potrafi się dzielić, cieszyć drobiazgami, bywa małostkowy i sknerowaty. Z bezinteresowną życzliwością Holendra można spotkać się jedynie pytając o drogę. A jak Holendrzy wypowiadają się o Polakach? Niewiele o nas wiedzą, ale podziwiają naszą pracowitość (sic!) i umiejętność czerpania przyjemności z prostych rzeczy - kąpieli w Morzu Północnym czy smaku piwa na plaży podczas zachodu słońca. Nigdy nie czułam się tak dumna z swojego pochodzenia jak tam. A stereotypy? Sama nie jestem od nich wolna tkwi w nich jakaś prawda, nauczyłam się jednak, że wszędzie na świecie są ludzie źli i dobrzy jest czarne i białe oraz cała masa odcieni szarości (21).
Zaprezentowanie powyższego fragmentu wspomnień nie jest próbą udowodnienia istnienia w Polsce ściśle określonych poglądów i opinii odnośnie Holandii i Holendrów. Przywołany obszerny cytat nie może być w żaden sposób reprezentatywny dla ogółu poglądów jednej nacji względem drugiej, aby móc formułować konkretne opinie i postawy należałoby przeprowadzić specjalne badanie socjologiczne, oraz dokonać ich naukowej interpretacji. Celem prezentacji tego listu jest próba zasygnalizowania czytelnikowi w jakich miejscach możemy dostrzec potencjalne różnice kulturowe i mentalne, które mogą rzutować na pozytywne i negatywne wartościowanie danego kraju i danej nacji. W niniejszym rozdziale starłem się zaprezentować różne poglądy i definicje prezentowane przez poszczególne dyscypliny naukowe, który pozwoliły lepiej zrozumieć, w jakich okolicznościach dochodzi do powstawania stereotypów ich trwania oraz zmienności. Wydaję się jednak, że żadna z przytoczonych tutaj definicji nie odpowiada od początku do końca na pytanie, jak i dlaczego powstaje stereotyp, ponieważ każda z nich wyróżnia zupełnie inne czynniki sprawcze. Najistotniejsze dla tej tematyki są dwa nurty: pierwszy to ten, który interpretuje powstawanie i określanie stereotypów poprzez język, drugi natomiast odnosi się uwarunkowań kulturowych, geograficznych i historycznych. Niewiele natomiast wyjaśnia tzw. nurt poznawczy kategoryzujący stereotypy jako „bezpieczniki" redukujące niemożliwą do przetworzenia dla zwykłego człowieka ilość informacji i kategoryzujące stereotypy jako narzędzie, które pozwala dawać sobie lepiej rade z światem. Najbardziej wiarygodną dyscypliną badającą stereotypy i wyobrażenia o innych narodach wydaje siĘ ta która bada jak zmieniają się językowe określenia grupy etnicznej wskutek relacji i emocjonalnym charakterem kontaktów z innymi narodami czyli wariantywność.
Patryk Piwocki
[Autor jest absolwentem historii na UAM w Poznaniu, od 2008 r. mieszka w Groningen w Holandii]
<<< powrót do części pierwszej
____________________
1 Ch. Baker Studia Kulturowe Teoria i Praktyka, Kraków 2005, s.100.
2, 3, 4, 5, 6 A. Niewiara Wyobrażenia o Narodach w Pamiętnikach i Dziennikach z XVI i XIX wieku, Katowice 2000, s.15.
7 Taką propozycje daje np. J. Jampola (1983) referujący pogląd D. Mack wyróżniającej kategorie domniemań, spostrzeżeń lub sugestii oraz wmówień. Szczególnie ten ostatni typ swoistego aktu mowy wykorzystywany w celu stworzenia nowego wizerunku opisywanego przedmiotu i zakładający, że odbiorca zgodzie z intencją i interpretacją nadawcy, mógłby być ważny przy analizach stereotypu. [W] Aleksandra Niewiara Wyobrażenia o Narodach w Pamiętnikach i Dziennikach z XVI i XIX wieku Katowice 2000 s.22.
8, 9 W. Wrzosek Historia - Kultura - Metafora, Powstanie Nieklasycznej Historiografii Wrocław 1995, s. 26.
10 H. White Poetyka Pisarstwa Historycznego, Kraków 2000, s.94
11 A. Niewiara Wyobrażenia o Narodach w Pamiętnikach i Dziennikach z XVI i XIX wieku, Katowice 2000, s.23.
12 W. Wrzosek Historia - Kultura - Metafora, Powstanie Nieklasycznej Historiografii Wrocław 1995, s. 30.
13, 14 A. Niewiara Wyobrażenia o Narodach w Pamiętnikach i Dziennikach z XVI i XIX wieku Katowice 2000, s. 23.
15, 16, 17, 18 R Hill My Europejczycy Warszawa, 2004, s.18
19 S. Źiźek Ostatni ludzie to my, Europa 6.11.2007.
20 E. Domańska Historie Niekonwencjonalne Poznań 2006, s.119. 21 Rzeczpospolita 27.10.2000.