Jem aby żyć - mówi Holender
Mocno generalizując Holender ma odwrotne podejście do jedzenia niż my. On je aby nie być głodnym. Jedzenie nie odgrywa większej roli w jego życiu. Gy my potrafimy rozpływać się nad pospolitymi pierogami lub sosem z borowików. Nie po nic w Polsce upadały rządy przy próbach podnoszenia cen żywności. Dla nas jedzenie ma strategiczne znaczenie.
Już 500 lat temu Holendrzy sprowadzali zboże z Rzeczypospolitej sprzedając ze znacznym zyskiem dalej. Zamożna amsterdamska mieszczanka szła na targ i kupowała świeże ryby, dziczyznę i bułeczki gdy w tym czasie polski chłop przymierał głodem na przednówku. Nie miał już ziarna w komorze. Głód był mu bratem.
Ta historyczna, względna obfitość pożywienia w Niderlandach i ta bieda polskiego chłopa pańszczyźnianego jest nadal zauważalna w odmiennym współczesnym traktowaniu pożywienia w obu narodach.
Nasycony głodnemu nie wierzy
Ja nigdy nie byłem tak naprawdę głodny, ale jednak... W naszych genach wciąż siedzi pamięć głodu naszych przodków. Gdy więc jedzenie jest, należy się najeść do syta, albo bardziej - bo jutro nie będzie okazji.
Artykuły spożywcze, przygotowywanie jedzenia i samo delektowanie się jedzeniem odgrywa ważną rolę w życiu Polaka. Suto zastawiony stół jest nieodzowną częścią każdego święta. Wesele, Boże Narodzenie, Wielkanoc, imieniny to okazja do delektowania się pysznościami. Tymi stołami zawalonymi żarciem chcemy imponować Amsterdamczykowi mówiąc z pogardą o ich "przyjęciach" z kawą i herbatnikiem gdy tym czasem u nas... ho! ho! Karpiki i schabiki, sałatki i szynki, pasztety i makowce! Karetki pogotowia krążące po mieście w okresie Bożego Narodzenia zbierającymi przeżartych biesiadników są czymś normalnym. Wycinki z gazet:
"Świętowanie odbywa się bez nadmiernego obżarstwa. Dyżurni nie zanotowali żadnego przypadku przejedzenia."
"Cierpisz z powodu świątecznego przejedzenia? Zajrzyj do naszego informatora. Tu znajdziesz niezbędne wiadomości z regionu dotyczące (...) pomocy medycznej w okresie świątecznym." "Święta wielkanocne według statystyk pogotowia ratunkowego minęły w powiecie tarnowskim spokojnie. Karetki wyjeżdżały do chorych głównie z powodów zasłabnięć i przejedzenia. Prawie 80 osób zostało przewiezionych do szpitala, głównie z powodów nie zachowania diety." "Dzisiaj od rana do godziny 15 karetki wyjeżdżały 70 razy. Po południu odebraliśmy sporo wezwań do bolących brzuchów i wątroby. Nie wszyscy jednak ustrzegli się świątecznego przejedzenia." "Było wyjątkowo spokojnie - podkreślają policjanci, strażacy i służby miejskie. Jak pożar - to tylko garnka, jak dyngus - to tylko walki między młodzieżą. Z przejedzenia też nikt nie umarł." "Pogotowie przyjęło również kilkadziesiąt osób, które musiały przejść zabieg internistyczny. Były to przeważnie bóle brzucha spowodowane przejedzeniem lub przepiciem."
Media pełne są porad typu:
"Doktor Maćkowiak radzi, jak uniknąć przykrych skutków przejedzenia". "Wielkanoc: Jak sobie poradzić ze skutkami przejedzenia?"
To normalne polskie zjawisko. Tego się nie da wytłumaczyć Amsterdamczykowi.
Po amsterdamsku je się aby żyć, nie odwrotnie
Mówi Amsterdamczyk: "najbardziej czuję się za granicą 'Holendrem' w czasie śniadania. Na przykład te hotelowe śniadania w Niemczech z suto zastawionym szwedzkim stołem pełnym dymiących półmisków pełnych mięs, ryb, parówek, jajecznic. Wiele godzin śniadania przy pełnych talerzach. Gdy tymczasem mój żołądek jeszcze nie wie, że ja się już obudziłem. W Holandii traktuję śniadanie jako niezbędną konieczność (dosłownie powiedział "zakelijke aangelegenheid" czyli coś jak "sprawa służbowa") po której mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. Jem aby móc po tym coś robić."
Jak Holendrzy także często powtarzają: "Jem aby żyć a nie żyję aby jeść".
Każde nasze typowe polskie przechwalanie się wobec Amsterdamczyka o naszych obfitych stołach, o naszych kiełbasach z grilla, o naszych prosiakach na rożnie i chłopskich stołach - trafia w próżnię (na ile on ci będzie grzecznościowo przytakiwał). Nie tym zaimponujesz Amsterdamczykowi. Nie żarciem.
Imponowanie Amsterdamczykowi stołem uginającym się od jedzenia ma raczej odwrotny efekt; postrzega nas jak wiele innych prostych ludów z wielbłądem na rożnie. Czego oczywiści nigdy ci nie powie. Wręcz przeciwnie; będzie chętnie opowiadał znajomym jakiego to obżarstwa doświadczył w Lechistanie.