Wszystkiemu winna jest PRL
Naród Polski przybiera chętnie rolę ofiary. Cała nasza historia to jeden ciąg nieszczęść jaki na bogu winny naród spadał za sprawą sił zewnętrznych. Polak nigdy się nie uderzył w pierś ani nie pozwolił sobie nawet dopuścić myśli, że może sami jesteśmy sobie winni.
W roku 2010
Cytat z gazety lata 2010: "Polacy na wczasach zgarniają żenująco półmiski z bufetu" i za tym pytanie "A skąd źródło takich zachowań?" No i oczywiście odpowiedź już wszyscy znamy: " Źródeł można doszukiwać się w trwającym niemalże pół wieku okresie PRL. Deficyt towarów sprawił, że ludzie musieli kombinować, aby zaspokoić swoje potrzeby. Nie można było przegapić okazji, kiedy miało się możliwość wziąć coś "na zapas"."
Okres PRL tłumaczy wszystko.
- "dziedzictwo PRL stanowi do dziś kamień u nogi"
- "przeklęte dziedzictwo PRL"
- "dziedzictwo oświatowe PRL"
- "dziedzictwo komunizmu"
- "bolesny spadek po PRL"
- "mentalność rodem z PRL"
- "generacja PRL"
To, że kłamiemy, kradniemy, pijemy, oszukujemy, korumpujemy, to jest wina PRL. Do roku 1945 byliśmy wspaniałym narodem. Dopiero te 40 lat komuny zmieniło nas radykalnie. To przez komunę bierzemy łapówki, przez komunę partaczymy robotę, to przez komunę na każdym skwerze straszą pijane zombies, w każdym mieście Europy polscy żebracy i w każdym kraju bogatego Zachodu polscy nowocześni niewolnicy. Jestem jednym z nich.
Polska jest już 20 lat niepodległa, wolna, demokratyczna. Także 20 lat liczyła sobie niepodległa, wolna i demokratyczna Polska po odzyskaniu niepodległości w roku 1918. Tej przedwojennej Polski nikt już nie pamięta. Za komuny ta Druga Rzeczypospolita była mitologizowana tak samo jak dzisiaj jest mitologizowany PRL.
Dzieci zwalają winę na rodziców
Dziecko palących rodziców też pali papierosy, dziecko alkoholików też jest alkoholikiem. Kto pierwszy zaczął palić papierosy i pić wódkę? Najłatwiej zwalić na naszych najbliższych przodków; na ojców, żywiąc się przekonaniem, że jak oni umrą to będzie inaczej, lepiej. Dzieci nie powinny mieć rodziców! Jak wymrze generacja PRL to Polska będzie drugą Szwajcarią, Norwegią, Japonią (niepotrzebne skreślić). Wypieranie się swoich wad i zwalanie ich na konto innych jest typową cechą naszego narodu. Ta logika daje nam całkowity odpust naszych grzechów. Zaściankowa infantylność tej logiki od wieków już dominuje w Polsce i końca nie widać.
Pochwała PRL-u
Oczywiście "komuna" okazała się z biegiem lat systemem kiepskim gospodarczo, lub jak się często mówi system by ł dobry tylko naród do niego nie dorósł. W końcu wszyscy dzisiejszy notable mają korzenie w PRL-u, zdobyli tam oświatę, zrobili olbrzymi skok społeczny ze wsi do miasta.
Przy okazji: lata 50. i 60. były dla Polaków latami niebywałego optymizmu, ufności i nadziei na lepsze jutro (co by dzisiaj nie mówili ludzie których nie było jeszcze na świecie). Dzisiaj najchętniej podaje się nową "poprawniejszą" wersję tych czasów stalinowskich i gomułkowskich. Jednak w tych tak skromnych czasach - nie tylko w Polsce zresztą - rodziło się bardzo dużo dzieci. Młodzi widzieli optymistyczną przyszłość dla swojego potomstwa. Dzisiaj w Polsce umierać będzie co roku nowa rekordowa liczba Polaków wówczas urodzona.
Mało już kto pamięta, że za PRL-u ceny były stałe, czyli idąc do sklepu każdy wiedział (i to przez dziesiątki lat) za co ile zapłaci. Cena była po prostu wydrukowana na fabrycznym opakowaniu. To dawało niebywały komfort psychiczny na ile ówczesna ekonomia była brana z księżyca. Współczesna wolność rynkowa kompletnie zaciemniła cenę produktów. Mamy więc ceny dnia i w każdym sklepie inną. Ten sam produkt w tuzinie różnych etykietek potęguję brak pewności wyboru.
W 1789 roku rozpoczął się Marsz Kobiet na Wersal (w ramach rewolucji francuskiej). Zaczęło się od protestu przekupek przeciwko wysokim cenom chleba i jego niedoborom. Tłum obległ pałac i zmusił Ludwika XVI do opuszczenia pałacu na dobre. Wiele powstań zaczęło się od złego zaopatrzenia sklepów. Gdyby w Polsce był zawsze zawsze dostatek kiełbasy, to nie było wypadków Gdańska'70, Gdańska'80, ani okrągłego stołu.
Zapach pomarańczy
W latach 1960-1980 w PRL-u ceny były stałe. Co najmniej 20 lat te same. Więc nie potrzebne były etykietki z cenami. Każdy znał na pamięć wszystkie ceny. Zresztą tych cen aż tak dużo nie było. Każdy znał wszystkie istotne produkty w sklepach i ich ceny. Wyjątkiem były jajka, które mocno drożały na zimę, bo kury nie znoszą jajek zimą. Więc na święta jajka kosztowały drugie tyle; 3-4 zł sztuka (gdy ludzie zarabiali 1200 zł). Raz w roku, w grudniu, w gazecie ukazywała się, na pierwszej stronie ważna wiadomość: do portu w Gdyni płynie statek z owocami cytrusowymi na święta! Cytryny kosztowały 30 a pomarańcze i banany 40 zł /kg. To tak jakby kosztowały dzisiaj z 200 €/kg. Więc pomarańcze jadłem raz w roku, na święta. Po kilka cząsteczek dla każdego. Skórki się skrzętnie zbierało bo tatuś, po świętach, ostrym nożykiem, wycinał samo pomarańczowe, siekał w kostkę i zasypywał cukrem w słoiczku. Było jak znalazł do ciasta. Kandyzowana skórka pomarańczowa.
Niemal wszystko co jedliśmy na Wigilię, jadło się tylko ten jeden raz w roku. Smakowało fantastycznie, że brzuch pękał. Nie po nic w mediach po świętach informowano ile to razy wyjeżdżać musiała karetka pogotowia do płukania żołądka świątecznych obżartuchów.
Gdy uciekłem z Polski, w zachodnich sklepach było pełno pomarańczy, tych najpyszniejszych zimowych: navelinas. Potrafiłem zjadać kilogram dziennie.
Obesitas, dobrobyt, obfitość, przesyt kiedyś nas zabiją. Fizycznie i psychicznie. Maksymalny zdrowy dobrobyt nie powinien być wyższy niż był w latach 60. XX wieku w PRL-u. Wszystko było w niewystarczajacych ilościach. Człowiek doznawał błogostanu gdy kupił buty, kiełbasę lub lodówkę. Zawsze miał nieosiągalne marzenia. Utyć się nie dało, bo nie było czasu leżeć na kanapie. Dieta to zachodni wynalazek dobrobytu.
Pesymizm XXI wieku
Media (z internetem na czele) i politycy naszego całego zachodniego świata wpędzają własne narody w pesymizm, może już w depresję psychiczną. Rodzice w strachu nie chcą mieć dzieci mimo 500+. Nie pieniędzy potrzeba, lecz optymizmu.
Oczywiście nie twierdzę, że w czasach stalinowskich było aż tak pięknie, ale przeciętny "zjadacz chleba" miał znacznie więcej pozytywnej PEWNOŚCI jutra niż ma ją ktokolwiek dzisiaj.
[Aktualizacja z 2010 r.]