Jak się prawie dałem nabrać internetowym oszustom
Internetowi oszuści są coraz bardzie aktywni i wymyślają coraz to sprytniejsze metody aby wyciągnąć z naiwnych pieniądze. Właśnie sam prawie nie dałem się nabrać na internetowych oszustów.
Oszukany
Każdemu w życiu zdarzy się trafić na oszusta. Mi to się też kilka razy w życiu zdarzyło, ale nie częściej jak raz na 15 lat, więc statystycznie nie mogę narzekać i wiary w człowieka nie tracę.
Ostatnim razem dałem się beznadziejnie-naiwnie nabrać w czeskiej Pradze, w czasach gdy to jeszcze prosperował zawód (change money?!) ulicznego "cinkciarza" wymieniającego marki i dolary na czeskie korony. Kurs wymiany ulicznej był lepszy niż bankowy. Cinkciarz wymienił moje sto marek na zwitek papieru toaletowego. Moja głupota tak mnie zdołowała, że jeszcze do dziś wstydzę się za siebie. Taki klasyczny trik wymiany jest stary jak świat ale naiwnych jest na świecie znacznie więcej niż mądrych.
Najbardziej podoba mi się, regularnie spotykana w dużych miastach, grupka facetów nabijających naiwniaków grą w trzy kubki. Przegrana gwarantowana! Wspaniale jest obserwować jak ludzka chciwość wygrywa z rozsądkiem i to w ciągu minuty. Gra stara jak świat i ciągle znajduje ofiary.
Gdy sprzedawałem aparat...
Ale wracając do oszustów internetowych to właśnie sam się prawie nabrałem.
Od lat każdy z nas (przynajmniej ja co najmniej raz w tygodniu) otrzymuje maile od wdów po byłych ministrach Zairu lub Zambii które proszą mnie o nieudostępnienie mego konta bankowego w celu przelania 239,7 mln dolarów z których 10% będzie dla mnie. Lub maile mojego banku i każdego innego banku informujące, że po reorganizacji/uaktualnieniu banku danych proszony jestem o podanie moich danych łącznie z PINem i temu podobne "fishing mails" czyli przynęta którymi nadawcy próbują "złowić" głupie rybki.
Wczoraj wstawiłem na marktplaats.nl (holenderskie allegro) ogłoszenie o sprzedaży mojej cyfrówki. Szybko otrzymałem maila od Sary B., że chec kupić aparat. Po wymianie maili na temat aparatu i ceny pani Sara zaoferowała mi wyższą cenę z kosztami wysyłki do Nigerii ponieważ sama mieszka w Anglii i jej syn pracuje nad projektem rolniczym w Nigerii i potrzebuje taki aparat. Przy słowie "Nigeria" zapaliła się u mnie żółta lampka, jako, że od lat media donoszą o szajkach Nigeryjskich oszustów nabierających internautów kreatywnymi fishing mails. Ale nie był to dla mnie jeszcze powód aby pani Sarze nie uwierzyć. W końcu każdy ma prawo mieszkać i pracować gdzie chce. Po przesłaniu danych mojego konta bankowego otrzymałem szybko maila od pani Sary z\ prośbą abym sprawdził czy już doszło potwierdzenie jej banku o dokonanym przelewie. I rzeczywiście w mojej skrzynce pocztowej SPAM znalazłem dwa komunikaty City Bank z potwierdzeniem przelewu na moje konto, ale aby transakcji dokonać muszę się u nich zalogować i sprawę potwierdzić. Tego już mi było za wiele. Zapaliłą się czerwona lamka!
Pani Sara bombardowała mnie mailami czy już przelew jest dokonany i czy już wysyłam na adres: 12 Adamasingba Road, Ibadan, Oyo State, Zip 23402, Nigeria. Gdy ją poinformowałem, że aparat wyślę tylko gdy już pieniądze znajdą się na moim koncie - korespondencja się skończyła. Nie złapałem się na haczyk.
Mimo to niewiele brakowało abym się na ten haczyk złapał a ilu jest takich jak ja którzy chcąc coś sprzedać znajdują kupca oferującego dobrą cenę zalogują sie w takim pseudo-banku podając poufne dane lub po prostu wyślą towar wierząc w potwierdzenie przelewu?
Inwencja oszustów internetowych jest coraz większa a internet nie zna granic. Nasza łatwowierność też nie zna granic. Największą przeszkodą dla oszustów jest wciąż język. Trudno jest dobrze przetłumaczyć angielskie fishing mails na obce języki, ale z czasem tłumacze też się znajdą.