Nałogowcy balsamu do ust
Kobiety od wieków używały szminek, kremów, błyszczków, past i innych "róży" do kolorowania ust na czerwono. Do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Ale od niedawna występuję podobne zjawisko także u mężczyzn.
Coraz więcej mężczyzn staje się nałogowcami balsamu do ust. Na razie jeszcze bezbarwnego. Szybko rosnąca rzesza milionów mężczyzn i kobiet na całym świecie nie może się obyć bez balsamu do ust. Używany jest kompulsywnie (wykonywany pod wpływem niedającego się opanować wewnętrznego przymusu) i nałogowo - człowiek sięga co godzinę do kieszeni po błyszczyk balsamu i sprawnym ruchem smaruje usta tłuszczem, bez zastanowienia. W Holandii najpopularniejszą marką jest Labello ale w Polsce istnieją już setki marek tego "narkotyku dla warg".
Coraz częściej zadajemy sobie pytanie czy to jest faktycznie uzasadnione, czy nie jest to przypadkiem uzależnienie.
Podnoszą się głosy, że niektóre składniki tych kremów lub balsamów do ust działają uzależniająco. Wiadomo na przykład, że jedn że składnik balsamów; fenol jest kwasem wysuszającym - czyli każde smarowanie ust tylko potęguje potrzebę ich natłuszczania lub nawilżania. Na stronie poświęconej balsamowemu nałogowi można znaleźć dużo informacji od niewolników tych niewinnych szmineczek.
Wysuszone usta są efektem zachwianego balansu najczęściej spowodowanego ekstremalnymi warunkami pogodowymi, jak np. mróz, upał, słońce. Organizm z reguły sobie z tym w szybkim czasie sam poradzi. Używanie tłuszczy i oleji zawartych w balsamach przynosi chwilową ulgę ale także bardziej ten balans zakłóca i uzależnia nasze usta od regularnego natłuszczania.
Przypuszcza się także, że my sami ten nałóg pogłębiamy częściej polizując nasmarowane wargi (szczególnie gdy błyszczyk ma smaczek) co wzmaga wysuszenie. W ten sposób powstaje błędne koło pogłębiającego się wysuszania ust.
Nałóg balsamu do ust można przezwyciężyć poprzez bardzo stopniowe zmniejszanie częstotliwości używania tych maści. U kobiet jest to trudniejsze jako, że używają także błyszczków także dla ozdoby.