Cham, chłop, rolnik, farmer czyli dlaczego gardzimy wsią?
Po wojnie Polacy masowo przenieśli się ze wsi do miasta. W Warszawie liczba mieszkańców, z niemal zera w 1945 r., wzrosła w 1955 do jednego miliona. Zresztą już przed wojną Warszawa była dla mazowieckiej biedy tym czym jest Haga dla polskich migrantów dzisiaj, a to, że polskie dzieci rodzą się w Hadze 2000 roku, nie czyni z nich Hagenees.
Ci nowi mieszkańcy miast zaczęli chodzić w kapeluszach, na szpileczkach, pić kawę, pracować w biurach i jednym słowem imitowali mieszczańskie tradycje, zupełnie zacierając swoje własne. Współcześni mieszkańcy (dla przykładu) Warszawy nie mają własnej kultury, obyczaju i tradycji. Jedyne co mają to status Warszawiaka. Dla nich historia tego miasta zaczęła się od Powstania Warszawskiego w 1944.
- Często mam problemy z tłumaczeniem z języka holenderskiego na polski. Dobre tłumaczenie wymaga dużej wiedzy o obu narodach, dużego zasobu słów i znajomości kultur obu narodów. Bo wiele słów nie daje się precyzyjnie przetłumaczyć jak jeden do jednego. Chociażby proste zdawałoby się słowo "chleb" niesie w sobie w tych obu kulturach różny ładunek emocjonalny.
Buraki z wiochy, czyli my
Może największe problemy mam przy tłumaczeniu z holenderskiego na język polski bardzo popularnych holenderskich słów "boer" i "dorp". Słowa niby łatwe, bo cóż łatwiejszego jak przetłumaczyć je na "chłop" i "wieś". Problemem w tłumaczeniu jest ładunek emocjonalny jaki w obu krajach te słowa ze sobą niosą ale także zasadnicza różnica między wsią w obu krajach. W Holandii "wieś" jest dla Polaka małym miasteczkiem gdzie nie ma zagród rolnych. Zagrody rozsiane są między polami uprawnymi, podobnie jak wszędzie na Zachodzie co nazywamy farmami.
Jakże często w wielu przypadkach zakompleksionej polskiej świadomości oba te słowa mają lekceważący, nawet pogardliwy oddźwięk (choćby zobacz co 'warszawiacy' myślą o prowincji). Być chłopem lub mieszkać na wsi nie jest w naszym kraju powodem do dumy. Dlatego też tak popularny w wielu zachodnich telewizjach format programu "Boer Zoekt Vrouw" (chłop szuka żony: Bauer sucht Frau, Farmer Wants a Wife, itd.) był w Polsce długo nie do sprzedania. Kompleks wiejskiego pochodzenia - a w końcu wszyscy Polacy mają wiejskie korzenie - jest nadal wielki.
- W naszej "szlacheckiej" historii Rzeczypospolitej mieszkańca wsi arystokracja nazywała chamem - od biblijnego Chama - czyli człowiekiem ze wsi; źle wychowanym, gburowatym i prostym. W XVIII wieku coraz częściej przyjmowała się rosyjska nazwa cholop (холоп) czyli chłop w znaczeniu poddany chłop pańszczyźniany, niewolnik, sługus i lokaj. Czy to cham, czy chłop, obie formy miały i mają nadzwyczaj negatywne znaczenie w języku polskim. Jeszcze w Polsce Ludowej drugiej połowy XX wieku powszechnie używało się słowa chłop (lub np. "baba z cielęciną", jajami itp) ale powoli wchodziło już w XX wieku poprawniejsze politycznie słowo rolnik (od roli - ziemi uprawnej). Teraz status społeczny rolnika wzrósł jaż aż tak szybko, że zaczyna się używać amerykańskiego słowa farmer.
Chłop z serem, warzywami i z rybami
Tymczasem w języku holenderskim słowo boer i dorp są bardzo często używane i to bez pogardliwej nutki. Te słowa istnieją od setek lat i nie ewoluują bo nie muszą. Boer'em może być w zasadzie każdy człowiek nie pochodzący z klasy średniej lub wyższej. Rolnik jest po prostu boer tak jak i wiele zawodów związanych z produkcja żywności jak melkboer, visboer, groenteboer itp. Tylko bardzo rzadko przy chamskim zachowaniu usłyszeć można karcące: "wat ben je toch een boer". Podobnie mieszkanie na wsi nie ma w Holandii poniżającego charakteru. Wiele miejscowości, nawet kilkudziesięciotysięcznych, mieszkańcy nazywają po prostu "dorp".
Ostatnio miałem duże wątpliwości tłumacząc wypowiedź holenderskiego specjalisty zajmującego się modernizacją polskiego rolnictwa. Holender mówił o "Poolse boertjes" czyli dosłownie "polskie chłopki". Tłumacząc to na "polscy rolnicy" poprawiłbym może humor czytelnikom ale nie oddał wiernie sensu wypowiedzi. Czy może jednak powinienem przetłumaczyć na rolnik lub małorolny? Nie mam pewności.
Jeśli mówisz więc o polskiej wsi, mów "op het platteland" lub w angielskim countryside.
Holenderska chłopska zagroda
Stolpboerderij - to nazwa typowej holenderskiej zagrody, budowanej pod "stolp" czyli "pod kloszem" w znaczeniu dużego piramidalnego dachu pod którym mieściły się wszystkie pomieszczenia mieszkalne oraz gospodarcze: szopa, stodoła, stajnia, obora itd. Stolpboerderij (lub stelp) to typy holenderski dom wiejski, budowany od XVII wieku, szczególnie we Fryzji. Stelpboerderij była większa, budowana na planie prostokąta a stolpboerderij na planie kwadratu.
- Słowo "wiocha" i "chłop" nie mają w Niderlandach negatywnego znaczenia i nie ma kompleksów "wsi" dlatego te słowa nie trzeba było wciąż zastępować nowymi, oraz bardziej poprawnymi społecznie jak to ma miejsce w Polsce, gdzie słowo ewaluowało od chłopa przez rolnika do farmera..
Przeczytaj także: