Polskie problemy i holenderskie rozwiązania

Jadą z może najciekawszych różnic pomiędzy Holendrami i Polakami jest podejście i obchodzenie sie z problemami. Polacy robia akurat odwrotnie to co Holendrzy.

Polacy szukają problemów, tworzą je i wyolbrzymiają. Z reguły są to akurat najmniej istotne problemy jakie powinni mieć.

Holender stara się w praktyce działać według zasady, że jeśli masz problem to masz dwa wybory:

1. Gdy problem jesteś w stanie rozwiązać to go rozwiąż.
2. Gdy problem przerasta twoje możliwości - przestań się nim przejmować, bo to jest bezowocne.

Polska, Polska!Polak stara się za wszelką cenę właśnie koncentrować na tych problemach których nie jest w stanie rozwiązać ale trawi cały swój czas i energię na jego werbalne zwalczanie. Polskę zamieszkują miliony ludzi którzy dzień zaczynają i dzień kończą złorzeczeniem na PiS-y, PO-sy, kler, religię, TVN, inne media, itp. Kompletnie bezsensowne tracenie energii na bzdurne, zastępcze problemy. To jest codzienne bicie piany. Sztuka dla sztuki. Próżne zaspakajanie swojej własnej pieniaczej natury.

Wyszukałem na necie najważniejsze według licznych polskich ankiet wydarzenia, zdaniem Polaków:
- raport MAK dotyczący katastrofy polskiego tupolewa w Smoleńsku,
- raport komisji Millera na temat katastrofy w Smoleńsku,
- wizyta Obamy w Warszawie,
- pojawienie się Ruchu Palikota,
- polska prezydentura w Radzie UE,
- powołanie pierwszej kobiety na stanowisku marszałka sejmu,
- przegrana PiS w wyborach parlamentarnych,
- beatyfikacja Jana Pawła II,
- szczęśliwe awaryjne lądowanie na Okęciu boeinga 767 pilotowanego przez polską załogę,
– zamieszki w Warszawie w trakcie manifestacji i kontrmanifestacji z okazji Święta Niepodległości,
- afera Amber Gold i poszukiwania gazu łupkowego.
Dla pocieszenia można tylko dodać, że większość Polaków nie potrafi sobie w ogóle przypomnieć jakiegokolwiek ważnego wydarzenia.

Powyższe "wydarzenia" są kompletnie nieistotne, zupełnie dla kraju nie ważne, trzecioplanowe, nic nie wnoszące do życia Polaków, nie przysparzające im ani splendoru ani dobrobytu czy chociażby jednej złotówki więcej w portfelu. Wręcz przeciwnie. To jest tylko ubita piana lub po holendersku "pieczone powietrze".

Holender działa celowo. Problem się analizuje i wspólnie dąży do jego rozwiązania. Najczęściej przez kompromis który mogą zaakceptować wszyscy "dolewając wody do wina". Chodzi o to abyśmy wszyscy mieli lepiej, abyśmy mieli "chleb na desce" (brood op de plank - co jest dzisiaj eufemizmem dla ekstra urlopu w Szwajcarii), abyśmy żyli lepiej!

Gdy Polacy drą się z czerwonymi od złości twarzami - Holendrzy szacują ile się na tym da zarobić.