Wada szybkich samochodów
Jadąc... a właściwie ulatując wspaniałą limuzyną; własnością znajomego makelaar'a - ten zawód trzeba chyba po polsku tłumaczyć jako broker czyli facet oblatany na rynku finansowym i kapitałowym - rozmawialiśmy o jego samochodach. To znaczy od mówił bo ja nie miałem nic do powiedzenia będąc właścicielem autka 10 razy tańszego niż jego.
Mimo to moja zawiść czy delikatniej mówiąc kompleks niższości - wobec faceta zarabiającego 10 razy więcej niż przeciętny czytelnik i to zarabiającego na usługach jakich ja nawet nie potrafię wymienić, a cóż aby je zrozumieć - to jednak moje ego dostało nieco pożywki aby nie wpaść w kompletne załamanie nerwowe przeciętniaka bez szans na posiadanie nowego BMW X5. Co tam X5. Żadnego samochodu z tej bawarskiej fabryki!
Joost - bo tak ma na imię mój znajomy finalizujący w dni powszednie zamierzenia konsumpcyjne, inwestycyjne i produkcyjne - oświecił mnie dlaczego teraz jeździ takim kiepskim dieslem BMW X3 sDrive18d. Coś przy tym także wzmiankował o tym cholernym kryzysie, który mu też pomógł w wyborze. Poprzednio miał BMW X5 z benzynowym 5-litrowym motorkiem, i owszem 350 koni w nim siedziało (jeśli źle zapamiętałem, to wybaczcie, bo nie jestem samochodowym ekspertem) więc posunąć było czym. Ale...
W praktyce okazało się, że taki potwór 5000 cc lubi wypić. I nie chodzi tu o koszty benzyny, nie... bo to pikuś dla Joost - tak jak dla mnie czy wypiję jedną butelkę wody mineralnej, czy dwie. Chodzi o czas.
W regularnych wyjazdach do Południowej Francji lub Bawarii taki samochód napotyka nieoczekiwane przeszkody.
We Francji policja ścigała go na autostradzie za przekroczenie dozwolonej szybkości o 50 km/h. Mimo obawy, że tym zakończył wakacje, francuscy policjanci okazali się wyrozumiali. Nie biorą więcej jak 90 euro mandatu, czyli nic. Można jechać dalej.
Przy okazji dodaję i się zastrzegam, że rezultaty z przeszłości nie są gwarancją na przyszłość. Wiele przepisów drogowych w Europie szybkie się zmienia i co się wydarzyło Joost w roku 2012 niekoniecznie musi dzisiaj mieć moc prawną - gdyby ktoś chciał się mnie czepiać, że go wpuściłem w maliny.
Ale nie mandaty są najważniejsze. Kamery filmujące nasz pospiech nie zabierają nam czasu. Czas zabiera tankowanie.
Gdy jedziesz pięciolitrowym pożeraczem asfaltu z szybkością 200 km/h musisz regularnie tankować. Przy tej szybkości i pojemności silnika musisz co 250 km tankować - mówi Joost. Znajomy radzi mi oszczędnie abym w drodze do Francji jechał przez Luksemburg - tam benzyna jest tania - ale ja i tak nie dociągnę na jednym baku (z Rotterdamu) do Luksemburga!
- Ostatnio jechałem do Salzburga - mówi Joost - po drodze, na niemieckiej autobahn gdzieś koło Münschengladbach minąłem żółty busik, jakoś go sobie zapamiętałem, może dlatego, że miał koronkowe firanki?
- po dwóch godzinach i po zatankowaniu przed Nürnberg... znowu mijam żółty busik!
- Koło Monachium staliśmy obok siebie w korku. Irrrrytacja!!! Po tym musiałem tankować.
- Do Aldstad Hotel w Salzburgu dojechaliśmy równo - ja 200 na godzinę a on 130 - szczyt frustracji!
- Po powrocie zamieniłem mojego benzynowego X5 na dieslowskiego X3. Teraz nie muszę się frustrować żółtymi busikami. Mogę spokojnie przejechać 600 km bez tankowania!
Po tym weszliśmy w wrzosowiska wspinając dobre, stare czasy kiedy to ojciec kazał nam na wakacjach oglądać stare nudne katedry albo inne formacje geologiczne.