Królowe i robotnice
Nierówność społeczna w Europie wzrasta. Także Holandia coraz bardziej zdaje się dzielić na dwie kategorie społeczne. Jak w ulu: królowe, trutnie i robotnice. Znaczna część rodowitej, holenderskiej części społeczeństwa radzi sobie coraz lepiej korzystając z taniej pracy gastarbeiterów i nowych fal emigrantów zarobkowych. Królowe pozostają królowymi a robotnice zbierają nektar.
Stałe porównywanie swojej sytuacji życiowej z innymi wyższymi grupami społecznymi (z którymi zresztą nie mamy żadnego związku ani kontaktu) prowadzi do frustracji i nawet depresji.
Tak naprawdę człowiek nie różni się wiele od społeczności szympansów. Znacznie bardziej liczy się i u nas pozycja społeczna niż dobre zarobki ale na dnie hierarchii społecznej.
Nierówność społeczna jest motywacją do rywalizacji, co jest zaletą systemu w jakim żyjemy. Nierówność popycha nas do wytężonej pracy aby wspiąć się wyżej na drabinie społecznej, trochę wyżej na piramidzie. Jeśli jednak piramida jest za stroma, powstają problemy psychiczne w świadomości, że dalej nie jesteśmy w stanie się wdrapać.
Zamożność Holendrów
Zamożna część społeczeństwa wydaje mniej pieniędzy niż ta biedniejsza. Gdy zamożny Holender otrzyma €1000 zainwestuje je w papiery wartościowe - biedny kupi za to dobra konsumpcyjne; nową pralkę lub telewizor. Nierówność rośnie.
Tylko niecały milion Holendrów ma dochody roczne brutto powyżej 54.367 euro, wchodząc do najwyższej grupy podatkowej (52%). Łącznie zarabiają oni 75 miliardów czyli 24% wszystkich dochodów kraju. Reszta narodu - 76% - mieści się w przedziale dochodu od zera do 50 tys. euro czyli głównie ok. 33 tys. euro brutto.
W roku 2018 Holandia liczyła ponad 200 tys. milionerów. To znaczy ludzi których cały majątek wynosił więcej niż milion euro. Znaczna część tej sumy to nieruchomości. Widząc wzrost ceny domów w roku 2021 liczba milionerów znacznie wzrosła. Gmina Bloemendaal liczy najwięcej milionerów - jest nim co piąty mieszkaniec tej wsi.
W 2022 r. rośnie wielka nierówność ekonomiczna holenderskiego społeczeństwa. Łączny majątek 2120 najbogatszych Holendrów jest większy niż 10 milionów najbiedniejszych w tym kraju.
Nikt już nie wierzy w raj
Dwa tysiące lat temu nierówność społeczna w świecie była jeszcze większa. Chrześcijaństwo okazało się genialnym rozwiązaniem problemu niezadowolenia społecznego. Religia ta dała biednym obietnicę wiecznego bogactwa w raju. Co prawda dopiero po śmierci ale to wystarczyło aby zadowolić biednych (podobnie jak dzisiaj doradca finansowy daje nam świetlaną wizję zamożnej przyszłości pod warunkiem, że zaufasz mu swoje pieniądze dzisiaj). Naród zadowolony i władcy mieli spokój. Władcy i feudałowie mogli bez przeszkód mnożyć swoje bogactwo i władzę ponieważ biedni żyli w przekonaniu, że "kto jest pierwszy, będzie ostatni" i, że "łatwiej wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu doznać wiecznego królestwa" - perfekcyjna filozofia aby mieć biedotę pod kontrolą. Przy tym co nie mniej ważne "co cesarskie, należy się cesarzowi". Jedyne co cesarz musiał zrobić to zamienić wieniec laurowy na mitrę.
W Zachodnim Świecie wiele się zmieniło. Narody nie wierzą już w piekło i niebo. Dzisiejsi władcy świata, których nazwisk raczej nie znamy (Xi Jinping, Abdullah bin Abdul Aziz Al Saud, Michael Duke, Carlos Slim, Warren Buffert, Jeff Bezos, Rex Tillerson, Sergey Brin, Rupert Murdoch) są coraz bardziej na baczności przed nieobliczalną biedą bez wary.