Murzyńskość
Rzadko zdarza mi się usłyszeć z ust polskich polityków rozsądne słowa. Od wieków prywata bierze górę nad losem państwa. Nadrzędny interes narodowy nie jest polską domeną. Polacy żyją chętniej brzozami, krzyżami, aferami korupcyjnymi, poszukiwaniem Madzi lub podpaleniem 'tęczy' na placu Zbawiciela.
Polski minister spraw zagranicznych w prywatnych rozmowach - które nigdy nie powinny ujrzeć na światło dzienne - powiedział m.in.:
"Polsko-amerykański sojusz jest nic nie warty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Bullshit kompletny. Skonfliktujemy się z Rosją, Niemcami, będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy. Problem w Polsce jest, że mamy bardzo płytką dumę i samoocenę. Taka murzyńskość. Murzyńskość".
Radosław Sikorski, zapewne przez to, że od 18 roku życia mieszkał w Wielkiej Brytanii użył słowa "murzyńskość" które ja zamieniłby na słowo "najemnik pańszczyźniany" - na określenie naszego charakteru narodowego. Może ta cecha charakteru nie jest idealna we współczesnych stosunkach międzynarodowych ale to jest fakt którego nie zmienimy. Gdybyśmy go zaakceptowali zamiast się wypierać byłoby nam znacznie łatwiej tą słabość okiełznać.
Historia nic nas nie nauczyła. Jak Kargul z Pawlakiem kłócimy się chętnie z sąsiadami a sojusze zawieramy z dalekimi nam pod każdym względem mocarstwami. Przepraszam za wyrażenie, ale zachowujemy się jako naród, tak jak w tym powiedzonku: "przylepiło się gówno do okrętu i woła 'płyniemy!'". Nigdy nie staraliśmy się wyciągnąć lekcji z Historii: gdy umiesz liczyć - licz na siebie.
Żydzi, gnębieni i prześladowani przez wieki po tej strasznej zagładzie XX wieku wyciągnęli wnioski z Historii i przemocą wywalczyli sobie prawo do istnienia stwarzając państwo Izrael. Uzbrojeni po zęby są gospodarczą i militarną potęgą. Choć w sojuszu z USA to i bez niego wzbudzają respekt na arenie międzynarodowej.
Za podważanie sojuszy z USA Amerykanie się i tak nie obrażą bo ich interesy we Wschodniej Europie są znacznie większe niż podsłuchane wypowiedzi polskich polityków. Zresztą każdy podsłuchuje każdego. Nie jest ważne co ludzie mówią, ważne co robią. Świat jest jedną wielką grą "RISK" a Amerykanie nie są głupi i wiedzą bez polskiego podsłuchu co w trawie piszczy.