W Holandii nic się nie dzieje
Gdy Polską stale targają nowe afery, przekręty, skandale burzące krew narodowi tak w Holandii nic się nie dzieje. Media co prawda starają się trochę trzepać piany, podniecić naród podwyżką płac o 0,1% lub zagrożeniem terrorystycznym, ale w tym kraju trudno naród czymś podniecić tak jak nas.
Ten spokój jest też powodem dlaczego Polak czuje się tak dobrze w Holandii. Tutaj jak mówi przeciętny polski emigrant "żyje się normalnie", spokojnie na luzie. Oczywiście to nie jest cała prawda, gdyż Holendrzy mają swoje problemy tylko, że... te problemy nie są aż tak wyolbrzymiane a poza tym one Polaka nie interesują, chociażby z powodu słabej znajomości języka i anten telewizyjnych i internetowych skierowanych wyłącznie na Polskę.
Zimne żaby
Zimne (koude kikkers) żaby to holenderski synonim ludzi nie dających się ponieść emocjom. Holender dba przede wszystkim o własny interes, następnie o interes rodziny, ewentualnie dalej o interes firmy, partii i państwa. W tej kolejności działamy wszyscy. Może tylko w Polsce nieco pazerniej, nachalniej bo tradycji niewiele i możliwości przekrętów więcej. W Holandii nie jest inaczej z tą tylko różnicą, że ten naród nie podnieca się tak każdym oszustem i malwersacją. Ludzie są bardziej cool i praktyczni. Wiadomo, że każdy kradnie jak może, czemu możemy jedynie zapobiegać ulepszając system kontroli.
Holenderska afera
Regularnie w holenderskim parlamencie obraduje się nad budżetem i wydatkami króla Willema-Alexandra.
Gdy nowy król kupił sobie w 2014 willę nad morzem gdzieś w spokojnym miejscu Grecji, to ze względów bezpieczeństwa trzeba było postawić płot. No... powiedzmy sobie wysoki mur. Mur kosztował zadziwiająco tanio, bo tylko € 35 tys. co znaczy, że Grek podał lipną cenę aby zmniejszyć podatki. Widocznie król przymknął na to oko. Ale za to dzierżawa sąsiadującego gruntu pod ten płot kosztuje €400 tys. rocznie.
Poza tym droga była budowa portu jachtowego przy willi dla króla i jego odwiedzających gości. A król i jego żona lubią imprezki w najlepszym towarzystwie światowego jet-setu i innych celebrytów z górnej półki.
Oficjalnie koszty ogrodzenia willi i nowe nabrzeże idą na koszt państwa jako część ochrony króla, dla jego bezpieczeństwa.
Aby port jachtowy nie stał pusty, król zakupi sobie speedboat za € 800 tys. Bo jacht już miał. Możemy sobie wyobrazić, że gdy król z małżonką zarabiali wówczas tylko €1,1 mln rocznie - to musiał ten zakup być poważnym nadszarpnięciem jego budżetu.
W tym czasie trzy królewskie pałace były w remoncie (nowy król to nowe meble) za ok. € 127 mln ale to już płaci państwo.
Za to parlamentariusze przyczepili się do premiera Rutte (bo ten jest odpowiedzialny za poczynania monarchy a w praktyce jest jego rzecznikiem prasowym), że król postawił w swoim pałacowym ogródku "kontenerek" - jak go zdrobniale nazwał premier - który ma służyć jako królewski gabinet pracy w czasie remontu pałacu. Okazuje się jednak, że kontenerek ma 7x35 m wielkości i kosztował państwo € 400 tys.
Jeszcze trudniejszym tematem jest żonka króla, Pani Maxima która kocha zakupy eleganckich kiecek na maximum. Niby to lata służbowym samolotem do Nowego Jorku i innych ciekawszych galerii handlowych świata "w delegacje służbowe".
Praktycznie wszystkie wydatki jaśnie wielmożnej rodziny pokrywa państwo z rożnych szufladek z rożnych ministerstw tak, że trudno dociec ile tak naprawdę kosztuje jaśnie wielmożny.
Efekt afery
I co na to poddani monarchy? Nic. Nikt się tym tutaj nie gorączkuje. Było trochę żartów na Facebooku i innych śmiesznych stronkach, trochę ponarzekania w pubie i koniec. Nikomu korona z głowy nie spadła.
Myślę, że tutaj ludzie umieją lepiej liczyć niż Polacy. Wiedzą, że te paręset milionów to jest NIC dla państwa, a może to się nawet opłaca (promocja kraju we wszystkich brukowcach świata).
Na pewno najbardziej wkurzy się sam król, że mu tak pętaki na ręce patrzą. Zawołał premiera na dywanik i mu dał opierdziel za takie ujawnianie detali wydatków. Ot... i demokracja!
Polski niedosyt w Niderlandach
Wielu Polaków zamieszkujących Niderlandy niezdrowo się podnieca faktem, że król Niderlandów nie płaci podatków. Taki bogaty nie płaci a my biedaki płacimy dużo!
I tu brak Polakom pragmatycznego myślenia.
Willem-Alexander otrzymuje rocznie (2023) prawie 7 mln euro NETTO zasiłku. BEZ PODATKU. Płaci państwo, czyli my. Gdyby miał płacić podatek (czyli zwracać państwu cześć nadanego mu zasiłku) zasiłek musiałby wzrosnąć o wartości BRUTTO. Pieniądze szły by z jednej państwowej kieszeni do drugiej. Bez sensu.
Przeczytaj także:
- 200 lat absurdalnej monarchii w Holandii
- Holenderska monarchia - relikt w dobrej kondycji
- Koszty holenderskiej monarchii
- Korona i koronacja króla Holandii
- Królewska dynastia Orańska Niderlandów
- Dlaczego Holandia jest pomarańczowa?
- Królewskie pałace Niderlandów
- Wady i zalety holenderskiej monarchii
- Dzień Króla - Koningsdag
- Trzeci wtorek września - budżet Holandii
[Aktualizacja z 2014 r.]