Holenderski łowca wielorybów wśród Inuitów
Przez cztery wieki holenderscy rybacy zajmowali się na masową skalę wielorybnictwem. Niemal nieznana nam karta europejskiej historii w jednym epizodzie z pamiętnika łowcy wielorybów sprzed 250 lat.
Hidde Dirks Kat (1747-1824) był holenderskim komandorem (kapitanem) wielorybnictwa, urodzonym w malutkiej wiosce rybackiej Hollum na wysepce Ameland w Holandii. Od 16 roku życia pracował w połowach wielorybniczych - jedynym źródle utrzymania wielu holenderskich rybaków od XVI do XX wieku.
Wyprawa
5 marca 1777 wyruszył Hidde Dirks Kat na swoim żaglowcu "Panna Klara" z Hamburga wraz z dziesięcioma innymi żaglowcami w kierunku Grenlandii na na polowanie na foki i wieloryby. Początkowo wyprawa przebiegała pomyślnie. W ładowni mieli już 30 beczek tłuszczu foczego i tyle samo wielorybiego. W lipcu jednak jego bryg (dwumasztowy typ żaglowca) wraz z pięcioma innymi statkami dostał się w ruchome lody.
Wiele tygodni tkwiła załoga żaglowca w kleszczach lodu który stopniowo miażdżył kadłuby statków, w czym pomagały przelatujące czasami sztormy. Stopniowo statki, jeden po drugim tonęły. Zdesperowana załoga "Panny Klary" zaopatrzona w tylko trzy suchary opuściła resztki statku i udała się na piechotę po lodzie, z nadzieją dotarcia do lądu. Po drodze w zwałach lodu wielu rybaków straciło życie. Tylko 17. z nich dotarło do stałego lądu Grenlandii. Na lądzie żywili się jagodami i mchem aż 15 października 1977 r. napotkali trzech Eskimosów* w łódce przy ujściu rzeki. Eskimosi dali im schronienie i pożywienie. Po niemal 10 miesiącach życia z Inuitami przybył ratunek z Holandii. 27 września 1778 komandor wrócił na rodzinna wyspę Ameland i spisał swoje przeżycia z nieznanym ludem północy.
Z pamiętnika komandora
Grenlandia, 23 październik 1777.
"Wieczorem dopłynęliśmy do Kaap Vaarwel ("przylądek pożegnania" - najdalej na południe wysunięty punkt Grenlandii) gdzie znalazłem siedlisko dające schronienie sześciu ludziom. Było nas - mężczyzn, kobiet i dzieci - dwadzieścia jeden dusz.
Zamieszkaliśmy tam na cztery dni wśród tych niechrzczonych dzikusów. Dzicy traktowali nas bardzo przyjaźnie i podzielili się z nami wszystkim foczym mięsem jakie sami mieli. Mogliśmy dostać jeszcze foczą słoninę ale nasz wygłodzony organizm by tego nie przyjął, musieliśmy się pomału przyzwyczajać do pożywienia. Brakowało nam tylko soli.
Ich domy mają formę litery T i ulepione są z czarnej ziemi z gliną. Mury mają trzy stopy grubości (85 cm) a dach, mało pochyły, pokryty jest gałęziami świerkowymi z czarną ziemią i uszczelniony foczymi skórami.
Ich lampy to wydrążone kamienie w których palą tran z knotem z mchu. Lampy dają dosyć światła ale ich smród jest nie do wytrzymania.
Wchodząc do domu przez długi korytarz, po jednej stronie domu znajduje się beczka z bryłą topniejącego lodu który jest ich napojem. Po drugiej stronie stoi wielka balia z wodą i ich moczem. Kobiety, mężczyźni i dzieci kąpię się w tej śmierdzącej balii każdego wieczoru. Kobiety po umyciu włosów podwiązują je wysoko na głowie."
- Holenderski łowca wielorybów nazywał Inuitów "niechrzczonymi dzikusami" choć w swoim pamiętniku przyznał, że "wielka miłość tych dzikich ludzi, która naprawdę przewyższa miłość wielu chrześcijan, sprawiła, że nasze serca stały się melancholiczne i wdzięczne Bogu. (...) Wydawało nam się, jakbyśmy byli we własnym domu. Uratowali nam życie jakąś zupą z foczego mięsa"
* Inuit lub Innuit (dawniej zwani Eskimosami). Eskimos jest dla Inuitów obraźliwym określeniem znaczącym "zjadacz mięsa" tymczasem słowo Inuit znaczy "człowiek".
Przeczytaj także: