Zjednoczenie Niemiec i holenderskie wątpliwości 1989
W 1989 cały świat wiwatował wzruszony widokiem burzonego muru w Berlinie. Wszyscy na żywo widzieli jak upada Żelazna Kurtyna. Radowali się Niemcy i Europejczycy, ale... przywódcy Ameryki, Francji i Wielkiej Brytanii mniej. Wizja zjednoczonych Niemiec nie byłą wszystkim miła. Publicznie nikt tego nie powiedział z wyjątkiem holenderskiego premiera - co mu na zdrowie nie wyszło.
Gdy Polska mozolnie pozbywała się komunizmu w niemal 10-letnim procesie rozpoczętym przez "Solidarność" w Gdańsku, tak dość przypadkowo, ale efektownie komunizm runął jednego dnia w Berlinie. Na oczach widzów przed telewizorami całego świata, w ten pamiętny wieczór, przestał funkcjonować ten 100-metrowej szerokości pas graniczny z 45 km muru, istniejący 28 lat; od 1961 do 9 listopada 1989.
W Europie zapanowała radość granicząca z euforią. Już nigdy więcej wojny, już nigdy więcej żelaznej kurtyny, już nigdy więcej komunizmu. Widowiskowy upadek muru "ukradł" polskie zasługi w demontażu komunizmu. Jednak wizja potężnych, zjednoczonych Niemiec nie byłą wszystkim miła.
Sceptyczny premier Holandii
Ruud Lubbers był premierem Holandii przez 12 lat (1982-1994).
9 listopada 1989 r. upadł berliński mur. Dla kanclerza Niemiec, Helmuta Kohla szybko stało się jasne, że zjednoczenie Niemiec to już tylko kwestia czasu.
8 grudnia 1989 r. w Strasburgu zebrali się przywódcy państw europejskich obgadać nowo zaistniałą sytuację w Europie po upadku berlińskiego muru.
Podczas kolacji holenderski premier Ruud Lubbers zadał na głos pytanie (które zadawali sobie w myślach także Anglicy i Francuzi):
- Czy, opierając się na bazie historycznej, pożądanym jest aby Niemcy się na nowo zjednoczyli?
Kohla te słowa rozwścieczyły. Już nigdy Lubbersowi ich nie zapomniał.
Po zakończeniu kariery premiera Lubbers miał ambicje zostać przewodniczącym Komisji Europejskiej lub sekretarzem generalnym NATO - obie funkcje okazały się dla niego nieosiągalne za sprawą wpływów Helmuta Kohla.
Ex-premierowi pozostało tylko zostać wykładowcą na jednym z prowincjonalnych uniwersytetów w Brabancji a później komisarzem ds uchodźców przy ONZ.
Lubbers był znanym "babiarzem" co dzisiaj jest ryzykownym hobby dla ludzi na stanowiskach - szczególnie w USA. Funkcji w ONZ były premier Holandii nie utrzymał długo gdyż poklepał po pupie amerykańską urzędniczkę i za seksizm Kofi Annan odesłał go do Niderlandów.
W 2005 roku 67-letni Lubbers wrócił do Holandii i zajmował mało znaczące funkcje honorowe w mało znaczących stowarzyszeniach. Umarł w Rotterdamie w 2018 r.