Holenderska emigracja po wojnie
W ewolucji narodu każdy odizolowany osobnik staje się skamienieliną. Na szczęście on sam tego nie zauważa. Emigrant zamienia się w dziwactwo, niczym dziwne stworzenia na Galapagos - dowód istnienia ewolucji.
Holenderska emigracja
Po Drugiej Wojnie Światowej z Holandii wyemigrowało pół miliona mieszkańców w poszukiwaniu lepszego życia. Najwięcej z nich osiedliło się w Kanadzie (163 tys.), Australii (145 tys.), USA (118 tys.), Afryce Południowej (44 tys.) i Nowej Zelandii (30 tys.).
Emigranci pochodzili głównie z tzw. grupy "kleine luyden" - prostych i biednych ludzi nie widzących w swoim kraju przyszłości. Holandia w latach 50. byłą zniszczona i biedna. Żywność na kartki, niskie płace i bezrobocie. Rząd zachęcał ludzi do emigracji na inne kontynenty.
- Od roku 2000 z kraju emigruje rocznie ok. 45 tys. Holendrów a ok. 20 tys. wraca z długiego pobytu za granicą. Około 1 mln Holendrów przebywało w 2018 na stałe za granicą.
Izolacja
Minęło 60 lat i jakże zaskakuje trwanie holenderskich społeczności emigracyjnych w Kanadzie w ich fundamentalnej religijności i utrzymaniu tradycji sprzed wieku. Szczególnie jaskrawo widać to w porównaniu do współczesnego społeczeństwa w Holandii gdzie już nikt nie pamięta staroholenderskich potraw ani niedzielnej modlitwy. Kościół już dawno przestał grać jakąkolwiek rolę w Niderlandach.
Powody emigranckiej skamienieliny
- Emigrowali głównie "kleine luyden" (maluczcy ludzie) - małorolni lub bezrolni chłopi. Ludzie nie widzący przyszłości w stosunkowo biednej, powojennej Holandii.
- Pochodzili z środowisk zacofanych, tradycyjnych fundamentalistów religijnych zarówno protestanckich z Zelandii i Fryzji jak i katolickich z Brabancji (w przeciwieństwie do prowincji Groningen która zawsze była "czerwona", niereligijna i socjalistyczna).
- Człowiek przeniesiony do obcego kraju, znacznie mocniej a nawet kurczowo trzyma się swojej kultury - jedynego co mu pozostało na emigracji wobec obcego mu otoczenia. Emigrant jest konserwatywny wobec utraconej kultury i religii.
Rozchodzące się drogi
Życiowa droga emigranta pomału i niezauważalnie rozchodzi się z drogą narodu jego pochodzenia. Izolacja powoduje "zaskorupienie" we własnej kulturze, mowie, obyczajach, upodobaniach i modzie. Hołduje wszystkiemu co zna z czasów swej młodości we własnym kraju. Tymczasem każdy naród się rozwija, ewoluuje, modernizuje, zmienia się nawet język, światopoglądy obywateli, ich doświadczenia, praktycznie wszystko. Emigrant kostnieje i zamienia się w dziwactwo niczym dziwne stwory na Galapagos - dowód istnienia ewolucji.
Na południu Australii, w okolicach Melbourne (stan Viktoria) osiedliło się najwięcej Holendrów. Jednak co najmniej 25% z nich wróciło do Holandii nie wytrzymując tęsknoty za ojczyzną i radykalnie innej otaczającej ich rzeczywistości. Także dzisiaj w niektórych wsiach tego regionu w sklepach znajdziesz typowo holenderskie produkty i mieszkańców mówiących po holendersku.
Polak na emigracji
Podobnie polscy emigranci zaludniający Stany Zjednoczone szczególnie w drugiej połowie XX wieku są polskimi reliktami, żywymi obiektami muzealnymi żyjącymi według polskich norm początków XX wieku. Kochają słuchać piosenek Połomskiego, Santor a w najlepszym wypadku Rodowicz. Ich domy w swym wystroju są skansenami żywcem wyjętymi z Polski'1970. W 2018 r. w polskiej dzielnicy Greenpoint na Brooklynie spotykałem ludzi nadal ślących paczki z pomocą dla rodzin w biednej Polsce.
Nie inaczej jest a na pewno będzie z polskimi emigrantami w Holandii i innych krajach Zachodniej Europy. Na razie stosunkowo jeszcze młoda fala emigrantów początku XXI w. tego nie może zauważyć. Co prawda globalne media izolację zmniejszają ale stworzą nieprzewidywalny jeszcze rozdźwięk między polską rzeczywistością wirtualną i rzeczywistą.
Pierwsza polska fala emigracyjna w Holandii przypadała na okres 1930-1945. Byli to robotnicy przemysłu ciężkiego w Limburgii a następnie żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W obu wypadkach zdumiewało mnie w roku 1980 jak ci ludzie tkwili mentalnie w polskości z lat międzywojennych. Silna więź z kościołem, regionalne stroje i pieśni ludowe, obrządki świąteczne jakich już w Polsce dawno nie było. Zauważałem czasami drobne detale zachowania, jak osobliwe reakcje na przełącznik światła elektrycznego lub prysznic - atrybuty których ci emigranci nie wynieśli ze swojej młodości.
Emigrant własnego skostnienia nie jest w stanie zaobserwować. To jest w końcu jego życie, wśród takich samych emigrantów jak on. To widzą i coraz bardziej widzieć będą odwiedzający ich Polacy z kraju.
Nowa emigracja
Holenderska "Wielka Emigracja" przypadała na lata powojenne, ale do dziś jest nieco Holendrów decydujących się na emigrację do innych krajów. Czasami powodem jest lepszy klimat podatkowy, ale najczęściej po prostu cieplejszy klimat południowej Europy. Od roku 1995, czyli przez niemal ostatnich 30 lat wyemigrowało 289 tys. Holendrów do innych krajów Europy (nie licząc na inne kontynenty) to średnio ledwie 10 tys. rocznie i ich popularne kraje widać poniżej. Polska jest w tej emigracji marginesem z nieco ponad 60 osób rocznie.
Przeczytaj także:
[Aktualizacja z 2016 r.]