Westland - polska Mekka w Holandii
Jest rok 2017. Malutki region Holandii on nazwie Westland liczy 100 tys. mieszkańców i 30 tys. Polaków. Jest to region rolnictwa szklarniowego o najwyższej wydajności w świecie. Stąd pochodzą pomidory, papryka i ogórki sprzedawane we wszystkich supermarketach Europy i nie tylko.
Westland karmi Europę
Ponad 37% powierzchni Westland leży pod szkłem. Dokładnie 587 przedsiębiorstw szklarniowych które pokrywają powierzchnię 2.300 hektarów. Westland jest już od co najmniej 2004 roku "polskim regionem". Tutaj zawsze potrzeba robotników do pracy w szklarniach. W "przemyśle" szklarniowym Westland pracuje ok. 10 tys. Holendrów i 30 tys. Polaków.
W Maasdaijk znajduje się wzorcowy hotel robotniczy dla Polaków, ale Polacy dojeżdżają tam do pracy także z całego regionu, od Hagi po Rotterdam.
Z holenderskich mediów
Popularna i największa holenderska gazeta "De Telegraaf" poświęciła w listopadzie 2017 roku aż dwa artykuły nt. nadużyć jakich dopuszczają się holenderskie agencje pracy w Westland nad polskimi robotnikami. Dodać muszę, że pojęcie "holenderskich agencji pracy" i "polskich agencji pracy" jest dzisiaj bardzo płynne w Unii Europejskiej. Większość holenderskich agencji pracy pootwierało filię w Polsce aby jeszcze efektywniej rekrutować tanią siłę roboczą do Holandii.
Poniżej wycinki z "De Telegraaf" z listopada 2017 z polskim tłumaczeniem.
"Spójrzmy na Westland. W czasie gdy koktajlowe pomidorki układane są w pudełeczkach, to traktowanie robotników przypomina niewolnictwo. De Telegraaf rozgląda się po Westland gdzie 30 tys. Polaków codziennie zbiera nasze warzywa i tnie nasze kwiaty. Bartek stracił pół palca w niezabezpieczonej maszynie do cięcia chryzantem."
"Dla blondynek jest zawsze praca. Nie zdarza się aby polski pracownik zbuntował się przeciw złym warunkom pracy, zamieszkania lub oszustwom płacowym. Do wyjątków należą sprawy sądowe jak w przypadku agencji pracy VoornePutten która sądownie musiała wypłacić 28 tys. euro zaległych wypłat.
Po przyjeździe polskich robotników do Westland odbywa się "badanie mięsa" - starsze panie przy tuszy kierowane są natychmiast do autobusu wracającego do Polski. Młode blondynki mają pracę zawsze. Czasami blondynki dostają porady czego się od nich oczekuje, tzn. schludnego wyglądu i makijażu - jakby to miało sens przy zrywaniu pomidorów w szklarni. Najchętniej zatrudniani są Polacy nie znający angielskiego. Agencje robią to świadomie - pracownicy bez języka są mniej zaradni i nie będą się tak szybko uskarżać."
"Nadużyć i wykorzystać. Pracowni ze Wschodniej Europy, z których lwią część stanowią Polacy, są nadal wykorzystywani - mówi przedstawiciel związków zawodowych FNV - w rozmów z tysiącami pracowników rocznie wynika, że sytuacja tych ludzi od lat nic się nie zmienia.
Podobna sytuacja jak w rolnictwie jest także w sektorze budowlanym, transporcie, stoczniach i przetwórstwie mięsa. To jest rynsztok holenderskiego rynku pracy. Pracownicy zarabiają za mało i pracują po 55 godzin tygodniowo. Często na podstawie bardzo wymyślnych konstrukcji kontraktowych które trudno rozwiązać. Większość wschodnioeuropejskich pracowników zdaje sobie sprawę, że są wykorzystywani, ale nie ośmielają się protestować, są zastraszeni. Kto się buntuje - może natychmiast odejść."
"Rynsztok rynku pracy. Wykorzystywanie i niedopłacanie wschodnioeuropejskich pracowników występuje w Holandii na szeroką skalę."
10 lat pracy w Holandii
Od 1 maja 2007 r. obywatele Polski i innych państw UE z Europy Środkowo-Wschodniej mogą pracować w Holandii bez żadnych ograniczeń. Wielu Polaków pracuje w Holandii na zasadach samozatrudnienia, jednak większość pracowników z Polski jest zatrudniona na umowę o pracę poprzez agencje pracy. Co się przez te 10 lat zmieniło? Raczej niewiele. Powyższa sytuacja opisana była przez gazetę De Telegraaf w listopadzie 2017 r.
.
.
.