Polski emigrant wraca do kraju... duszą
W roku 1980 miewałem "sny emigranta". Ten termin użył Czesław Miłosz i chodzi o sen w którym chodzisz po Warszawie ze świadomością, że już jej opóścić nie będziesz mógł. Czyli koszmar gdy udało ci się uciec z PRL-u a jeszcze krotko żyjesz w Kalifornii czy w Holandii.
Temat z 2009 r. choć ciągle aktualny
Mój polski przyjaciel z Kalifornii po 30 latach wyrzeczeń w USA buduje sobie dom w Polsce, na najlepszych przedmieściach Warszawy. Na stare lata marzy wreszcie odpocząć w ojczyźnie. Zapracował sobie na to.
Czy to jest jaskrawy przypadek frajerskiego przepłacania przez tego „Polonusa” czy może jednak lepiej popracować na budowie w Warszawie niż powiedzmy w... Utrechcie?
Niedawno zadawałem sobie na Wiatraku pytanie czy w ogóle ma sens aby Polacy wyjeżdżali do pracy w Holandii czy gdziekolwiek, czyżby nam było wstyd pracować we własnym kraju? W Holandii zarabiają nie wiele, pracować muszą ciężko i po odliczeniu kosztów utrzymania zdaje mi się to nie mieć żadnego sensu.
Do tego dochodzą nieobliczalne koszty rozłąki z krajem i z rodziną, ze środowiskiem i trudności życia w obcym kraju.
Pytałem się więc mego przyjaciela z Ameryki ile płaci robotnikom budowlanym przy budowie swego domu w Polsce - jeśli w ogóle ma szczęście, że robotników znajdzie, bo i o to trudno. Oto co mi odpisał w 2009 r.:
Cześć, otrzymałem twój list.
Tak na szybko obliczamy ile zarobili nasi fachowcy.
Elektrykowi wyszło = 32 euro/godzinę razem z jego materiałem.
Tynkarze jeśli skończą w miesiącu i będą robić 40 godzin tygodniowo = 7,50 euro/godz.
Ogrodzenie wyszło (jeśli by robił 8 godzin dziennie, ale często było mniej) = 23 euro/godz.
Murarze = 10,50 euro za godzinę....
Robienie schodków i tarasu (ci sami murarze ) = 12 euro/godz.
Te pieniądze to już na rękę, bez faktur... do kieszeni, bez podatków. Sam chciałbym wiedzieć i usłyszeć. Przeczytać na Wiatraku o co tu chodzi. Ja tam place im więcej a oni uciekają z kraju żeby męczyć się na obcych budowach czy gospodarstwach za dużo mniej. I jeszcze przecież dochodzą do tego koszty przejazdów.
Aktualizacja z 2019: domu nie udało się z powodów finansowych wykończyć. Po kilku latach wielkiego stresu i depresji psychicznej dom, z trudem, został sprzedany. Po dziesięciu latach ciąg dalszy.
Szczęśliwy Polak z Ameryce 2019
Tak opisuje mój znajomy w 2019 roku swoje 40 lat pracy w Los Angeles. Nie mogę się oprzeć déjà vu, że ten dialog już znam... Dialog z komedii "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" Stanisława Barei z 1978 r.
Mój dzień zaczyna się pomiędzy 15:00 a 15:45. Trzeba szybko się ubrać. Około czwartej wraca z pracy żona i podgrzewa mi obiad kiedy ja w międzyczasie się ubieram i czyszczę zęby. Gole się.
Około 16:30 wyjazd do pracy który w tym kierunku i o tej porze trwa od godziny do 1:45 minut. O 18:15 zaczyna się zmiana nocna która trwa do następnego dnia 6:15 rano.
Przed pracą pije kawę jeśli jest czas i trochę czytam news na telefonie.
Tak około 6:30 wyjazd z pracy. Rano o tej porze w tym kierunku do domu jazda trwa od 40 minut do godziny.
Około 7:15, 7:30 jestem w domu. Jem śniadanie. Czytam news i sprawdzam pocztę. Około 9:00, 9:30 Idę spać.
Taki jest mój dzień 24 godzin. Może powinienem napisać doba. Są ludzie którzy pracują u nas w dzień dzień od 14 do 16 godzin. Nie wiem jak to robią. Najczęściej są to młode chłopaki. Zaraz po szkole podstawowej. Lubią duże pieniądze. Cały czas popijają Red Bull albo jadą na koka i meth. Po tym nie musisz spać i nie chce się jeść
Moje dni wolne to niedziela wieczór i środa wieczór.
Zapomniałem dodać że rano też się kąpię tzn biorę shower. Prysznic...
Mam 59 lat. O emeryturę mogę się ubiegać od 62 lat. To jest chyba coś około 80 % pełnej emerytury.
Ale i tak mało ludzi się na to decyduje bo jeszcze dochodzą koszty lekarza.
Ubezpieczenie zdrowotne. Dostajesz to ale tylko w części pokryte. Znowu 80 % od 65 lat. Medicare.
Nareszcie w domu..ponieważ jest to sobota jechałem troszeczkę szybciej. Jest dokładnie 7:00 rano.
Po drodze do pracy mijam meksykańskie kramy z jedzeniem. Nie wiem ile to kosztuje, ale pewnie taniej niż u McDonalda.Boję się tego jeść ale wiem co jest. Tamales, Pozole, Taquitos. Tamales nie lubię ale Pozole to jest taka ich zupa. Trochę przypomina nasze flaki z żołądków. Amerykanie się tego brzydzą.
Zapomniałem napisać że meksykanie lubią jeszcze Menudo, ceviche, quesadilla i tostadas. Burrito to tutejsza odmiana kababu.
Kraj emigrantów. Każdy za snem - marzeniem. ...a zapierdala za grosze do końca życia. Czasu na nic jak u mnie.
Najlepiej mają ci co mogą spać tylko cztery godziny. Znam takich dwóch.
Przeprowadzka do Polski planowana na 2010 rok
- To jak będzie wyglądała twoja przeprowadzka do Warszawy? Ten blender, garnki, ciuchy, itp.? - pytam.
- Tzn? Nie rozumiem pytania. Jak każda przeprowadzka.
- To co napisałem. Normalnie ludzie biorą ciężarówkę i przenoszą graty. A ty?
- Do tego zamawiasz przewoźnika międzynarodowego. Podwożą pod drzwi kontener. Jego wielkość jest uzależniona od ilości rzeczy. Następnie go zabierają i ładują na statek w porcie. Kontenerowiec. Płynie to tak jak większość ładunków businessowych. W Polsce będzie to pewnie Gdańsk - odbiera go jakiś przedstawiciel naszego przewoźnika. Podstawia ciężarówkę i jedzie to do Warszawy pod nasze mieszkanie. Masz kilka godzin żeby to wypakować.
Wszystko od drzwi do drzwi około 5 tyś dol. Tak na oko bo głównie będą to ubrania. Cała reszta idzie do śmietnika. Tzn meble. Zabierzemy tylko rzeczy do kuchni. Garnki, noże. Z elektrycznych będzie właśnie ten blender i moje Smart speakers Sonos. Macie go u siebie w Holandii. Dwa komputery. To wszystko.
To jest nasz przewoźnik ale takich firm jest dużo. Jak długo?
Wiesz że uciekło mi to z głowy. Jeśli jednak pamiętam to od sześciu do ośmiu tygodni.
Coś będziemy próbować sprzedać np. samochody. Lodówkę.
Historia polskiego emigranta będzie kontynuowana w 2020 roku.