Holenderscy koczownicy i cyganie
W Holandii istnieje nadal 260 koczowniczych obozowisk na których stoi (2023) łącznie 9.500 jednostek mieszkalnych byłego ludu koczowniczego.
Woonwagenbewoners - "mieszkańcy karawanów" pochodzą pierwotnie z Holandii i sąsiednich krajów. Ich historia sięga XVII wieku. Byli to najmici podróżujący za pracą, aby zarobić na życie. Pracowali jako pracownicy sezonowi, rzemieślnicy i handlarze, a także pełnili funkcję "przekazywania wiadomości". Na przestrzeni wieków zapotrzebowanie na ich usługi malało, a mieszkańcy przyczep kempingowych stawali się coraz bardziej izolowani społecznie i geograficznie. Zostali dosłownie i w przenośni zepchnięci na margines społeczeństwa.
Współcześnie woonwagenbewoners są problematyczną społecznością, odizolowaną od reszty społeczeństwa, z dużym odsetkiem pobierającym zasiłki. Mają złą reputację środowiska kryminalnego i handlu narkotykami.
Woonwagenkamp - obozowisko podróżników
Od wieków istniały w Holandii koczownicze obozy cygańskich i holenderskich karawan. Przemieszczali w poszukiwaniu środków do życia. W drugiej połowie XX w. pod rosnącym naciskiem miejscowej ludności zmuszani byli do osiedlania się gdzieś na peryferiach miast. Powstawały obozy przyczep kempingowych w "bezpiecznej" odległości od istniejących obszarów mieszkalnych, na terenach przemysłowych lub wzdłuż autostrad. Roma i Sinti to tylko znikoma część liczby obozów zwanych "woonwagenkamp".
Mieszkańcy tych obozów; woonwagenbewoner to ktoś, kto należy do grupy zamieszkującej w przyczepach kempingowych, w specjalnych ośrodkach lub obozach dla przyczep kempingowych. W skrócie zwani są "kampers" choć sami wolą nazywać się "podróżnikami" (reizigers).
Ilość enklaw gdzie otrzymują zezwolenie na stawianie domów (oficjalnie na kołach) pomału rośnie do obecnych 9500 domów w których mieszka 45 tys. "podróżników".
Biedacy bez dachu nad głową
Mieszkańcami tych osiedli karawanów nie są z reguły potomkami Romów i Sinti - lecz są głównie "rasowi" Holendrzy, potomkowie biednych chłopów małorolnych, robotników najemnych i kopaczy torfu, którzy z różnych przyczyn (np. mechanizacji) nie byli już w stanie zarobić na życie po ok. 1850 r. Zaczęli przenosić się z miejsca na miejsce, mając nadzieję znaleźć pracę i zarobić na życie. To umieściło ich poza społeczeństwem, w tej samej grupie co Cyganów. Typowymi zawodami koczowniczych mieszkańców karawan były lub są: druciarz (ketellapper), wyplatacz krzeseł (stoelenmatter), producent mioteł (bezembinder), wędrowny sprzedawca (kramer), muzykant i ostrzyciel noży i nożyczek (scharensliep). Współcześnie mieszkańcy obozów zajmują się eksploatacją wesołych miasteczek, złomowisk lub są handlarzami starych samochodów.
Od 1999 r. powstałą nowa polityka władz której założeniem jest naturalne wymieranie tych obozowisk które bywały siedliskiem przestępczości. Przy tym trzeba dodać, że już dawno te przyczepy kempingowe i karawany zamienione zostały na spore wille, z jednym tylko wymogiem: nie mogą mieć fundamentów i oficjalnie muszą być przestawialne. Niemal w każdej gminie znajduje się taka enklawa "woonwagenkamp". Obecnie jest ich jeszcze 260, rozsianych po całym kraju.
Specyficzna kultura "koczowników"
Mieszkańcy tych obozowisk rządzą się własną kulturą i mentalnością. Można powiedzieć, że uczucie życia w wozie lub samochodzie w nich pozostało. Co ciekawe, wiele z tej kultury przypomina bardziej kulturę polską niż holenderską.
Obowiązują surowe zasady higieny. W domach nie są noszone buty i nigdy nie myje się rąk w kuchennym zlewie. Rodziny mieszkają blisko siebie. Dzieci są nazywane po dziadkach i używane są pseudonimy. Istnieje bardzo przyjazna kultura kulinarna. Gość zawsze otrzymuje jedzenie i napoje, a czas posiłków nie jest stały. Istnieje również silna wzajemna więź w dziedzinie rytuałów cyklu życia. Pierwsza Komunia jest hucznie obchodzona. Przed małżeństwem istnieje tradycja, że chłopiec i dziewczynka uciekają razem z domu rodzinnego. Istnieją także specjalne zwyczaje związane z pogrzebem. Mieszkańcy przyczep kempingowych tradycyjnie wykonywali zawody rzemieślnicze i usługowe. Praca na etacie stoi w sprzeczności z ich pragnieniem wolności i poczucia własnej wartości.
Największym obozem mieszkańców przyczep kempingowych w Zachodniej Europie jest Beukbergen w pobliżu Zeist w Holandii, który w 2016 r. liczył 260 "tymczasowych" domów. Dobrze znanym obozem był Vinkenslag (obecnie De Karosseer) w Maastricht, o którego mieszkańcach było głośno w mediach (2003-2004) po dwóch nalotach policji i bitwie z mieszkańcami. Przy nalotach znajdowano olbrzymie plantacje konopi.
Cyganie, ostatni wolni ludzie Europy XXI wieku
Bałem się Cyganów. Tak jak boje się strzykawek i pająków. Ten strach do Cyganów odziedziczyłem zapewne po swoich przodkach bo tak naprawdę nie miałem nigdy powodów aby się ich bać. Strach przed Cyganami mam już od dziecka. Przepraszam, że używam słowa już nieużywanego bo za stary jestem na nowe nazwy Roma i Sinti.
Rety! Cyganie jadą!
Pierwszy raz miałem kontakt z Cyganami na w latach 60. XX wieku na mazowieckiej wsi gdzie spędzałem wakacje. To znaczy nie był to żaden kontakt tylko uczucie panicznego strachu przed Cyganami.
Pewnego dnia przez wieś biegł człowiek i krzyczał w trwodze: "Cyganie jadą!". Na wieś padł strach. W zagrodzie zapanowała trwoga i panika. Gospodynie w pośpiechu zamykały wrota i drzwi w obejściu, zapędzały kury do kurnika i dzieci do domu. W zaryglowanym domu stałem z trwogą na środku pokoju z sercem bijącym jak młot ze strachu, czując, że dzieje się coś strasznego. Gospodyni pozaciągała wszystkie zasłony i nie śmiałem nawet podejść do okna tylko przez szparkę w zasłonach zobaczyłem smugi przejeżdżających wozów taboru, niczym konwój osadników na prerii ze starych westernów. Jedynie, w naszym odczuciu, byli to dzicy Indianie a nie cywilizowani osadnicy.
Wieś wstrzymała oddech. Wszystkie drzwi i okna szczelnie pozamykane miały zapobiec aby Cyganie nie ukradli; konia, kury lub dziecka. Wtedy strach przed Cyganami wrósł we mnie na resztę życia.
Powróżyć panocku?
W młodości jeszcze często spotykałem na swej drodze Cyganów. Najczęściej Cyganki. Na placu przed Pałacem Kultury zawsze stały Cyganki bardzo natarczywie i nachalnie zaczepiające przechodniów: "powróżyć panocku?! Cyganka prawdę ci powie!". Czasami z dzieckiem na ręku wymuszały datek "na mleko dla dziecka". Omijałem je zawsze szerokim lukiem bojąc się ich spojrzeń i przekleństw jakie za mną słały. Przed wejściem na bazar lub hale targowa stali obowiązkowo Cyganie kręcąc w dłoniach mosiężnymi patelniami, zachęcając do kupna. To były dobre patelnie.
Ostatni raz spotkałem się z Cyganami na urlopie na Słowacji w 2005 r.. Słowacja liczyła ponad pół miliona Cyganów, to jest 10% mieszkańców kraju. Żaden kraj na świecie nie ma tak wysokiego procentu Cyganów. Przejeżdżałem przez cygańskie wsie albo raczej osiedla slumsów niczym z Kalkuty - co może nie jest aż tak dziwne zważywszy, że Cyganie przywędrowali do Europy w średniowieczu z Indii.
Pod Popradem rozmawiałem ze słowackim ochroniarzem spacerującym po polu i z lornetka wypatrującego młodych Cyganów którzy notorycznie kradli ziemniaki. Rolnikom opłacało się zatrudnić ochroniarza.
Pisze cały czas świadomie "Cyganie" (ned. zigeuners) zdając sobie sprawę, że to jest nazwa ludowa i nieoficjalna a nawet ponoć obraźliwa dla Romów. Oficjalnie zwą się Roma lub Sinti, ale dla mnie te słowa nie zawierają tego emocjonalnego ładunku i nic mi nie mówią. Ja nie pisze o Romach tylko o "moich" Cyganach. Tak samo jak piszę o Holendrach a nie o Niderlandczykach. Ale tak na prawdę to Cyganów wcale nie znam.
Wyczytałem (2008) na internecie, że w Polsce żyje około 20 tys. Romów. "Niegdyś tworzyli oni kasty w całej Europie. Były kasty zajmujące się kotlarstwem. Pracowali rzetelnie i ciężko wyrabiając kotły, garnki, patelnie. Z tego się utrzymywali. Inne kasty, właśnie z terenów obecnej Rumunii, czyli z Bałkanów zajmowały się przede wszystkim handlem końmi. Istniały kasty bogatsze, z terenów Hiszpanii zajmujące się handlem złotem i kamieniami szlachetnymi. Ale były też kasty chwytające się wszystkiego co popadło, czyli a to sprzedał konia, a to patelnię, a to złoty sygnet, który jakimś przypadkiem wszedł w jego posiadanie. Były to kasty najuboższe, często "wspomagające się" oszustwem i kradzieżą aby przetrwać. Zostali nazwani potocznie Cyganami. I poprzez swoje nieuczciwe zachowanie gorliwie pracowali na opinie innych kast. Romowie mają swój kodeks honorowy bardziej przestrzegany niż kodeks karny kraju, w którym koczują".