Polacy z Waalwijk i Tilburga
Miasteczko Waalwijk słynęło niegdyś z przemysłu tekstylnego, garbarni i galanterii skórzanej. Od XXI w. sklepów internetowych miasto przekwalifikowało się w gigantyczne centrum dystrybucji z polskimi pracownikami magazynów.
Tilburg dzieli historię z Łodzią; miasto powstało w połowie XIX wieku dzięki rozwojowi przemysłu włókienniczego. Różnica była tylko taka, że Łódź była żydowska a Tilburg katolicki ale w protestanckim kraju. W Holandii długie wieki katolicyzm był religią ledwie tolerowaną - coś na podobieństwo świadków Jehowy w Polsce. Ale właśnie w połowie XIX wieku nastąpiło zrównanie praw obu wyznań co zaowocowało - szczególnie w Tilburgu - masową budową kościołów, klasztorów i kapliczek. To było takie odreagowywanie na ucisk, podobnie jak w Polsce po 1989 roku, gdzie także nasadzono na każdym osiedlu, masę koszmarnych architektonicznie kościołów. W centrum Tilburga ostatni klasztor Sióstr Miłości adaptowany jest na cele społeczne ale nadal (2024) mieszka tam jeszcze 69 zakonnic o średnim wieku... 90 lat.
Nic tak nie wydłuża wieku kobiet jak życie zakonne, bez mężczyzn!
Magazyny
Wzdłuż autostrad A58 i A59 koło Waalwijk i Tilburga wyrosły gigantyczne pudła centrów dystrybucji. W 2017 r. Holandia liczyła 1760 centrów dystrybucji z których większość znajdowała się w prowincji Brabant (głównie na trasie Tilburg-'s-Hertogenbosch-Einhoven-Venlo). W samym regionie Tilburga stoi 75 olbrzymich XXL pudeł-magazynów o powierzchni 20-100 tys. metrów kwadratowych (równowartość 4-16 boisk sportowych). Jedne z większych to Bol.com (DocData) w Waalwijk i Coolblue w Tilburgu, duże są także Syncreon, XPO i Prologis.
- Tylko jedna prowincja Niderlandów; Noord Brabant liczy 1.340 hektarów powierzchni centrów dystrybucji (2022). Waalwijk jest centrum dystrybucji znanym wielu pracującym tam Polakom.
Największy holenderski sklep online Bol.com postawił w Waalwijk w 2017 r. magazyn o powierzchni 100.000 m2. Sklep sprzedał w 2019 r. 16 mln artykułów dla 1 miliarda klientów w Holandii i Belgii.
Wiele tysięcy tymczasowych pracowników centrów dystrybucji mieszka na okolicznych kempingach. Holenderskie prawo zezwala maksymalnie dwa lata pracować w jednej agencji pracy, więc po dwóch latach albo muszą szukać innej pracy lub stosuje się specjalne sposoby aby zatrudniać ponownie. Bez Polaków wiele dziedzin holenderskiej gospodarki popadło by w duże tarapaty. Ponieważ napływ Polaków się zmniejsza poszukuje się chętnych do pracy w innych krajach południowej i wschodniej Europy.
Orderpicker
Polacy dominują w holenderskich magazynach. Pracują zazwyczaj jako orderpickers - obierający zamówienia.
Obierający zamówienia ma zerowy kontakt - czyli pracodawca określa na ile godzin potrzebuje pracownika. Polacy nie mają do czynienia z holenderskimi pracownikami biura ani nie utrzymują praktycznie żadnego kontaktu z holenderskim społeczeństwem. Tworzą getto w pracy i poza nią, tam gdzie mieszkają na kempingach i parkach bungalowów. Zresztą nikt od nich nie oczekuje kontaktów ze światem zewnętrznym. Większości szkoda wydać dużych sum na przyzwoite mieszkanie a mieszkania w Holandii są drogie. Orderpickers są zakwaterowani przez swoich agencyjnych pracodawców w domkach wakacyjnych, oczywiście za opłatą kilkuset euro miesięcznie. Mało prywatności, złe warunki higieniczne i wiele wzajemnych irytacji. Gdy mieszkasz razem w pokoju z czterema innymi i pracujesz w różnych godzinach - trudno się dobrze wyspać.
W tych halach magazynowych, bez dziennego światła ludzie uwijają się jak mrówki od świtu do północy. Przechodzą średnio 4 km/h czyli 32 km na jednej zmianie. Setki orderpickers zbiera zamówienia; drukarka wydaje zamówienie, orderpicker przeszukuje niekończące się półki na jednym z pięciu pięter w poszukiwaniu żądanego produktu i przygotowuje go do wysyłki.
Wykonują swoją pracę w całkowitej anonimowości, przy ustawowym minimalnym wynagrodzeniu w wysokości 2500 euro brutto miesięcznie w 2024 (€1.653 w 2020). W rzeczywistości nie ma miejsca na nieco wyższe płace. Webshops mogą być dużym biznesem ale marże sklepów internetowych są wąskie. W centrum dystrybucji nie ma miejsca na robienie kariery zawodowej.
Ciemna strona zakupów online
W kilku miejscach w tym regionie (Tilburgu, Waalwijk i Kaatsheuvel) ulokowani są w parkach domków kempingowych i hotelach robotniczych polscy robotnicy pracujący w magazynach. Zresztą nie są to tylko Polacy, ale oni stanowią największą grupę robotników zagranicznych w tym kraju. Regionalne media nazbyt często donoszą o skandalach, awanturach i bójkach w takich gettach robotniczych; zamachy na życie, nielegalna broń, kradzieże i narkotyki.
Menadżerowie i najmici
W 2019 r. gazeta Volkskrant zamieszcza reportaż pt.: Pięć tygodni undercover w centrum dystrybucji bol.com (Vijf weken undercover in het distributiecentrum van bol.com). Fragment z reportażu:
"Rozmawiam z Miguelem, Portugalczykiem, który mieszka w parku wakacyjnym Droomgaard w Kaatsheuvel. Podobnie jak polski Mateusz z Lommel, dzieli on przyczepę kempingową z czterema osobami. Każdy z nich płaci 100 euro tygodniowo za pokój = 1600 euro miesięcznie za przyczepę. W Droomgaard stoją setki przyczep dla migrantów zarobkowych. Część wpływów trafia do agencji zatrudnienia, która odejmuje czynsz od wypłaty, a część dla właściciela parku wakacyjnego, Petera Gillisa - człowieka z pierwszej pęsetki najbogatszych Holendrów z majątkiem 85 mln euro w 2018 r.".
Potrzebować i nienawidzić
Codziennie mamy do czynienia z złymi opiniami na temat cudzoziemców; Oostblokkers, Czarnych, Arabów. Wyrażają to politycy ale nawet sami cudzoziemcy, jak np. Polacy uważający się w Holandii za lepszy sort niż Marokańczycy, Etiopczycy czy Rumuni. Nikt nie odważy się mówić publicznie, pełnym głosem, że ci cudzoziemcy (zapieprzający w szklarniach, magazynach i fabrykach) gwarantują nam (mieszkańcom Zachodniej Europy) dobre życie, posady biurowe, wysokie wypłaty, wakacje w Nowej Zelandii, obiady w restauracjach i SUV'a. W ten sposób staczamy się w absurdalną i bezsensowną nienawiść. Tylko ten może nienawidzić obcych gdy sam zbiera truskawki i pracuje w rzeźni za 10 €/h.
Przeczytaj także: