Skarga Polaka w Holandii
Redakcja otrzymała poniższą tą skargę od Polaka pracującego od 2012 r. w Holandii. Tego typu skargi nie należą do wyjątków. Dokument w wersji zanonimizowanej. Gramatyka i interpunkcja oryginału z śródtytułami od redakcji.
Holandia 28-10-2019
Oświadczenie w sprawie nieuczciwego pracodawcy
Prace w firmie SchoonBV podjąłem w marcu 2012 roku i nic wówczas nie zapowiadało takiego przebiegu sprawy. Pod koniec 2003 roku dopadła mnie infekcja górnych dróg oddechowych, o czym doskonale wiedział Hans de Vries, atakująca górne drogi oddechowe, oskrzela i płuca, z takim stanem zdrowia, za porozumieniem dwóch przyjaciół (prezesów firm Clean i SchoonBV) w czercu 2014 roku zostałem automatycznie przeniesiony z firmy Clean do SchoonBV. Choroba ze względu na wykonywaną pracę w uciążliwych warunkach, w różnych temperaturach otoczenia, od minusowej temperatury do ponad trzydziestu stopni na plusie, zakurzenia, zadymienia spawarkami, czy też pomieszczenia wypełnione dymem nikotynowym, jak również toksyczne środki chemiczne nie sprzyjał powrotowi do zdrowia, wręcz odwrotnie stan mojego zdrowia z każdym dniem pogarszał się, doprowadzając do coraz gorszej sytuacji mojego stanu zdrowia, trudności z oddychaniem, uciążliwy mocno męczący kaszel, osłabienie organizmu, wybuch potu. Mimo to że na bieżąco informowałem swojego pracodawcę o stanie mojego zdrowia i o zażywanych lekach nie uzyskałem żadnej pomocy, która pomogła by mi szybko powrócić do zdrowia.
Sytuacja zmieniła się dramatycznie, gdy prezes firmy Clean Kees Jansen w obawie problemów z tytułu nie odprowadzania podatku, za dodatkowe prace wykonywane przeze mnie prywatnie dla niego i na rzecz jego synów, wyrolował swojego kolegę Hans de Vries i wypowiedział usługi firmie SchoonBV, cała złość tego zajścia skupiła się na mojej osobie, jak ja byłbym temu winny. Nastąpiło zmuszanie mnie do pracy, mimo tego że nie byłem zdolny wykonywać jej, totalne osłabienie organizmu, ponieważ zażywałem antybiotyki i byłem na lekach wziewnych, miałem trudności z kondycją fizyczną. Wmawiano mi że w Holandii jest takie prawo, które nakazuje mi mimo choroby przychodzić do pracy i stawiać się na każde wezwanie mojego pracodawcy. Mimo tak poważnej choroby, pracodawca zmusił mnie do pracy w szczególnie złych warunkach, nie biorąc pod uwagę mojej sytuacji zdrowotnej, tym samym, pogarszając mój stan zdrowia.
Skrajne warunki pracy
Zaczęło się od prac w magazynie, w pomieszczeniu zamkniętym, pozbawionym wentylacji, mycie bardzo toksycznym środkiem chemicznym (zakaz używania w pomieszczeniach zamkniętych), wiader i innych urządzeń, wywołującym w moim przypadku ogromne duszności i nie ustępliwy kaszel, który nasilał się po powrocie do domu w godzinach wieczornych, uniemożliwiając mi normalne funkcjonowanie, nie wspomnę o spaniu. Po dwóch tygodniach katorgi w magazynie, przeniesiono mnie na cały etat, bez żadnej umowy pisemnej, nie uwzględniając mojego stanu zdrowia, w jeszcze gorsze warunki pracy tj. do fabryki w Boert produkującą naczynia plastikowe. W skrajnie wysokich temperaturach, bez jakichkolwiek zabezpieczeń, gwałcąc wszelkie przepisy BHP przyszło mi myć środkiem toksycznym, nie nadającym się do pomieszczeń zamkniętych, maszyny (wtryskarki) będące cały czas pod napięciem i w ciągłym ruchu, stwarzając niebezpieczeństwo porażenia prądem i poparzenia rąk, co nastąpiło. Nie posiadając żadnych rękawic ochronnych, ani żadnej maski na twarz, pracując cały czas w silnie żrących środkach chemicznych, wielokrotnie poparzyłem i pokaleczyłem o różne części maszyny swoje ręce. Narażając moje zdrowie i życie, dopiero po trzech dniach i mojej interwencji u pracowników obsługujących maszyny, pokazując im pokaleczone i poparzone ręce, zdecydowano się, dzień wcześniej wyłączać maszyny z ruchu, pozwalając im na wystygnięcie i przygotowanie do konserwacji w następnym dniu. Po dwóch tygodniach pracy w tak skrajnych warunkach, bardzo wysoka temperatura otoczenia nie sprzyjająca dla mojego zdrowia, dowiaduję się że nie będę miał wypłacone wszystkich należności z tytułu wykonanej pracy, ponieważ będzie mi to wypłacane w ratach w razie potrzeby firmy skandal nie chciano mi wypłacić należnych pieniędzy za wykonaną prace.
Sytuacja nie uległa zmianie, stan mojego zdrowia pogarszał się z każdym dniem, mimo to co chwilę byłem wzywany do firmy SchoonBV celem wykonania dodatkowych prac w skrajnie ciężkich warunkach patrząc na mój stan zdrowia. Zalane piwnice w bloku mieszkalnym w miejscowości Graaf, otrzymuję telefon o tym ze mam się wstawić ponieważ brakuje ludzi. Udając się na miejsce, okazuje się ze wszyscy pracownicy Holenderscy z firmy SchoonBV wyposażeni są w buty gumowe i ubranie robocze, jedynie ja, nie posiadałem, ani ubrania roboczego, ani żadnych butów służbowych, tylko swoje buty prywatne, które uległy całkowitemu zniszczeniu po długotrwałym przebywaniu po kostki w brudnej wodzie i brodzeniu w błocie. Dopiero po tej akcji i moim stanowczym proteście, po czterech latach otrzymałem z wielką łaską zasłużone buty robocze, co się tyczy ubrania roboczego po dzień dzisiejszy nie wiem jak wygląda, ponieważ nigdy go nie otrzymałem.
Następną sprawą było czyszczenie rynien z liści, lodu i innych nieczystości przy minusowej temperaturze w bloku mieszkalnym w miejscowości Vlucht. I tak jak w poprzednich przypadkach, tak i w tym zostałem telefonicznie poinformowany o spontanicznej akcji, bez żadnego przygotowania, będący w dalszym ciągu na antybiotykach i walczący z poważnymi problemami płuc, nie mam wyjścia i wstawiam się na żądanie mojego pracodawcy. Po dotarciu na miejsce, okazuje się ze, podobnie jak w poprzednich przypadkach, pracownik Holenderski przygotowany do wykonywania takich prac należycie, ciepłe ubranie robocze, odpowiednie ciepłe rękawiczki nieprzemakalne (neoprenowe) w przeciwieństwie do mojej osoby, prywatne ubranie, nie przystosowane do wykonywania takich prac, przez 8 godz. bez rękawic, na wolnym powietrzu przy tak niskich temperaturach.
Te i wcześniejsze przykłady świadczą o tym że pracodawca świadomie działał w celu wymuszenia na mnie podpisania wszelkich dokumentów, które były mi udostępniane w siedzibie firmy SchoonBV w języku Holenderskim, którego nie rozumiałem, więc nie mogłem podpisać, prosząc o kopię danych dokumentów celem konsultacji, spotykałem się z odmową i agresją ze strony dyrektora Hans de Vries, którzy wykrzykiwał podniesionym głosem w moim kierunku, co prawda nie rozumiałem tych wszystkich słów; ale domyślałem się, tym bardziej że już z podobną sytuacją miałem wielokrotnie do czynienia, gdzie byłem zamykany w pomieszczeniu, straszony policją, czy też zwolnieniem dyscyplinarnym z pracy, nawet w obecności tłumacza Ryśka Baniaka, nie umiał się powstrzymać odgrażając mi się, ze będzie mnie prześladował, nękał i gnębił, gdy nie podpiszę położonych przede mną dokumentów a tylko dlatego że został wyrolowany przez swojego kolegę z Clean.
Ta cała sytuacja pogrążała mnie w ciągłym stresie, w poczuciu winy, że jeżeli czegokolwiek nie wykonam z powierzonych mi zadań, lub nie zgłoszę się na telefon do biura, to tym samym, dam mu powód i pretekst do zwolnienia mnie z pracy, co w tamtej sytuacji zdrowotnej i przy tak niskich dochodach, pogrążyło by mnie jeszcze bardziej.
Wypadek
13 maja 2016 roku o godzinie 11:35 otrzymałem telefon od brygadzisty Jos Bram, że mam się wstawić do firmy Maartens mieszczącej się w Bokkel na 2:30 celem posprzątania pomieszczeń magazynowych. Wstawiłem się w firmie o określonej godzinie, gdzie nikogo nie zastałem naszej firmy, miała być ze mną jedna z pracownic SchoonBV, lecz na obecną chwilę jej nie było. Sam zacząłem organizować sobie pracę, dowiadując się, gdzie mieści się owe pomieszczenie, gdzie mogę zdobyć jakieś ścierki, wiadro, wodę i środki czystości przy pomocy tamtejszych pracowników, zorganizowałem wszystko co było potrzebne do wykonania owego zadania. Prócz jednego, kasku na głowę, na co zwrócił mi uwagę kierownik, udało mi się nawet pożyczyć drabinę, od jednego z pracowników, nieodzowną przy wykonaniu tych prac. Na obecna chwilę mam świadomość tego, że nikt z firmy SchoonBV nie oglądał wcześniej, przed rozpoczęciem tych prac, tego miejsca, ani w żaden sposób nie zabezpieczył miejsca pracy. O koło 13:15 pokazała się druga osoba z którą miałem to wspólnie zadanie wykonać, informując mnie ze ona po godzi. 14;30 musi tu kończyć, ponieważ jedzie do następnej pracy, a ja mam wszystko sam skończyć do godziny 15:00 i gdyby nie pośpiech i towarzyszący nieustannie mi stres, to morze nie doszło by do tego nieszczęśliwego wypadku, który po dzień dzisiejszy, daje się mocno we znaki, zwłaszcza przy zmianach pogodowych.
Do wypadku doszło w piątek po godzinie 15:00, w pomieszczeniu gdzie oprucz mnie, nikt inny nie pracował, gdzie większość pracowników z tej firmy opuściła swoje miejsca pracy, udając się do domu. Sam wypadek nie wyglądał tak tragicznie, spadając z wysokości 1,70 metra na beton po wcześniejszym poślizgnięciu się na jednej z szyn, łączących całą konstrukcję stelaża, pokrytej grubą warstwą kurzu i różnych smarów. Po chwili spoczywania na betonie, czując ból w plecach i w rękach, którymi zamortyzowałem sam upadek, powoli samemu pozbierałem się, zaciskając zęby z bólu postanowiłem odnieść na miejsce wcześniej pobrane narzędzia, nie kończąc tego sprzątania. Po usunięciu nażędzi powoli udałem się w kierunku parkingu, na którym stał mój samochód, aby móc jechać z zaciśniętymi zębami do następnej pracy, którą wykonałem po łepkach i oby jak najszybciej dotrzeć do domu, w którym znajdował się mój syn Mateusz i udzielił mi pierwszej pomocy, smarując mnie maścią przeciw bólową i przyklejając plastry przeciw bólowe a przed snem przygotował tabletki przeciw bólowe po których położyłem się spać z myślą że wszystko rozejdzie się po kościach. Niestety ból nie ustępował przez następne dni w poniedziałek, lub we wtorek powiadomiłem o zaistniałej sytuacji swoją brygadzistkę Jos Bram, informując ją jednocześnie o tym że idę do lekarza i do pracy nie będę mógł przychodzić z powodu okropnego bólu w kręgosłupie, pokazując jej przyklejony plaster przeciw bólowy na plecach.
Chorobowe
Po 20 maja 2016 roku, zostałem wezwany do biura SchoonBV na rozmowę, w której uczestniczyli dwaj dyrektorzy SchoonBV towarzyszyła im również księgowa Merel de Boer próbowano mi wmówić, że nie zgłaszałem żadnego wypadku, do którego doszło w miejscu pracy i z tego powodu, nie będę miał wypłacane powypadkowe, tylko normalne chorobowe, zaprzeczyłem temu żądając konsultacji z Jos Bram, lecz do niej nie doszło. Świadomie działali w tym kierunku, aby odwlec całą sprawę w czasie, nie zgłaszając do inspekcji pracy, o czym może świadczyć fakt daty, którą posługują się po dzień dzisiejszy 25 maja 2016 roku, a nie 13 maja 2016 w którym doszło do wypadku. Nie zgadzając się z tymi zarzutami zgłosiłem całą sprawę do adwokata z Amsterdamu. Sytuacja uległa zmianie po otrzymaniu pisma od adwokata Koen Visser z Amsterdamu który występował w moim imieniu, deklarując mi pomoc po zapoznaniu się z tą sprawą, (zapomniał wspomnieć że bardzo krótkoterminową) jeden jedyny raz i zamilkł na zawsze, dziwna sytuacja? Wówczas zdecydowano, że będę miał płacone 100% mojego uposażenia, ale jak się puźniej dowiedziałem na spotkaniach w firmie SchoonBV że to nie jest powypadkowe, tylko normalne chorobowe, co mam zresztą udokumentowane na nagraniach. Z tym milczeniem to nie tylko jedna taka sytuacja miała miejsce, podobnie było z tłumaczem Polskim, Ryszardem Baniakiem, który po zakończonym spotkaniu w firmie SchoonBV, w trakcie którego to Hans de Vries groził mi nękaniem, gnębieniem i prześladowaniem. Obydwoje opuszczając pomieszczenie biurowca Ryszard Baniak został z powrotem wezwany na intymną rozmowę, trwającą około 10-15 minut, wychodząc był czerwony, nie umiał się zachować, ani spojrzeć mi w twarz, po chwili rozjechaliśmy się do swoich miejscowości. Wszelki kontakt po tym zajściu i po tej, nie stosownej sytuacji, zakończył się całkowicie, co o tym można sądzić, coś w tym jest?
Po udaniu się do ośrodka zdrowia mieszczącego się w mojej miejscowości trafiłem na Panią doktor J. Loon, ponieważ wcześniej z nią się kontaktowałem w sprawach odnoszących się moich dolegliwości związanych z płucami, po dokładnym zbadaniu mnie i wysłuchaniu co mi się przytrafiło, na ile mogłem to wytłumaczyć, ze znikomą znajomością języka Niderlandzkiego, zbagatelizowała powagę sytuacji nie wysyłając mnie na prześwietlenie i zdjęcie kręgosłupa, jedynie kierując mnie tylko na fizjoterapię i przepisując tabletki przeciw bólowe Tramadol, który miał mi pomóc w walce z silnym bólem. Dopiero fizjoterapeutka nie widząc żadnej poprawy po wielokrotnych masażach, napisała list do pani doktor J. Loon czy też do kierownika przychodni, aby skierować mnie na prześwietlenie, które nastąpiło dopiero po 100 dniach od wypadku. Żeby pomóc sobie, w powrocie do zdrowia, przy konsultacji z panią fizjoterapeutką za zaoszczędzone wcześniej pieniądze kupiłem wiele gadżetów mogących mi pomóc w walce z bólem, które wykorzystywałem w trakcie ćwiczeń domowych i nie tylko.
Kupując rower, który miał mi służyć do poprawy mojej kondycji fizycznej, służył mi jednocześnie do dostarczania zakupów ze sklepu oddalonego o około 500 metrów od domu. Natomiast fizjoterapia przeprowadzana za pośrednictwem roweru w parku przyległym do mojej miejscowości w którym znajdują się ścieżki rowerowe z przyległymi ławkami w niedalekiej odległości od siebie, na których mogłem odpoczywać po przejechaniu nie dużego dystansu, czyniąc to tak często, jak mi zdrowie na to pozwalało.
Badania
W międzyczasie przechodziłem różne konsultacje lekarskie, między innymi u lekarza zakładowego z firmy Arbodienst u pani doktor A.M. Brick, która w żaden sposób nie była obiektywna, ponieważ firma SchoonBV sprzątała gabinety lekarskie należące do tej firmy Arbodienst. Obiektywizmu brakowało w trakcie samego badania? (brak znajomości języka Holenderskiego z mojej strony) absurdalne opinie wydawane przez panią doktor w ogóle mnie nie badając i nie mając dostępu do mojej dokumentacji medycznej. Do której otrzymała dostęp po pisemnej mojej zgodzie w końcu czerwca 2017 roku za pośrednictwem Lea Moors występującej w roli koordynatora, która była w ciągłym kontakcie telefonicznym z panią doktor informując ją o przeciwstawnej diagnozie lekarskiej, w dniu 27.06.2017 roku na spotkaniu odbywającym się w biurze SchoonBV od niezależnego lekarza do którego byłem skierowany przez tutejszą gminę. 16 marca 2017 roku badał mnie bardzo szczegółowo, niezależny lekarz E.R. Boei z firmy Galeven, który w swym oświadczeniu napisał, ze mam zakaz wykonywania jakiejkolwiek pracy przez okres 8 miesięcy, co spowodowało duże zamieszanie w trakcie tego spotkania w którym próbowano za wszelką cenę zmusić mnie do podjęcia pracy, a odbywającego się w biurze SchoonBV 27.06.2017 roku. Lea Moors telefonicznie informowała panią doktor A.M. Brick Arbodienst o tej niejednoznacznej sytuacji, po której zrobiono kopię diagnozy lekarza z Galeven i wysłano do pani doktor z Arbodienst, (do której wielokrotnie wysyłałem tą opinię na dwa adresy podane przez panią doktor
A.M. Brick) jednocześnie odstąpiono od zmuszania za wszelką cenę do wykonywania pracy w magazynie SchoonBV.
Po czasie odnoszę wrażenie ze wszyscy tj. Hans de Vries, Ad de Vries i Lea Moors działali wspólnie, na moją niekorzyść, nie informując o zaistniałym wypadku inspekcję pracy SZW ani UWV, to Lea Moors na początku 2018 roku dzwoniąc do mnie, nie kazała kontaktować się z UWV, po jednym ze spotkań, na którym, była poruszana sprawa dodatkowego badania przez lekarza UWV. Zazwyczaj spotkania z panią Lea Moors odbywały się w obecności Hans de Vries, przy kawie w miarę dobrej atmosferze, bez żadnych protokołów z danego spotkania, typowe towarzyskie spotkanie, które miało za zadanie sprawdzić moją aktywność. Na którymś z kolejnych spotkań, bodajże było to piąte, zażądałem protokołów z wszystkich odbytych spotkań. Otrzymałem je wówczas, napisane od ręki, nawet wszystkie zaległe, lecz żadne z nich nie przypominało typowego protokołu z odbytych spotkań, które odbywały się w biurze SchoonBV.
Cały czas robiono wszystko, nie patrząc na mój stan zdrowia, abym jak najszybciej podjął pracę, przerywając tą niekomfortową sytuację dla firmy SchoonBV, co w tamtym czasie nie było w ogóle możliwe, ze względu na utrzymujące się dolegliwości płucne, (duszności, brak kondycji fizycznej - osłabienie, częste zalewanie się potem w trakcie jakiegokolwiek czynności fizycznej, łapało mnie częste migotanie przedsionka sercowego, napadający wzrost ciśnienia i towarzyszący na każdym kroku stres) a do których bezpośrednio przyczynił się Hans de Vries, (dyktator z hamskim harakterem w stosunku do pracowników, nie tylko do mnie?) jeden z właścicieli firmy SchoonBV. Równiez towarzyszący ból w kręgosłupie promieniujący po kończynach dolnych i górnych i nasilający się przy każdych zmianach pogodowych, po pewnym czasie ujawniły się również nowe dolegliwości, bul pachwiny z lewej strony i rwący ból w prawym ramieniu promieniujący poprzez łokieć po same palce, również uniemożliwiający normalne funkcjonowanie, włącznie ze spaniem. Zażywanie w tamtym okresie, ogromnej ilości antybiotyków; spustoszyło mój organizm, niszcząc przełyk pokarmowy jak i sam Żołądek, a przy okazji całą florę bakteryjną mocne leki przeciw bólowe pogarszały ten stan zdrowia, doprowadzając do utraty męskości, refluks towarzyszył mi na każdym kroku, w ciągu dnia jak i w nocy, wypite mleko zwracałem w formie maślanki, wielokrotnie przerywając sen, na przemian z bólem w kręgosłupie. Przemieszczanie się samochodem sprawiało mi wiele trudności z powodu bólu towarzyszącego jak i z powodu zażywanych leków przeciw bólowych (Tramadol) po których nie mogłem prowadzić wszelkich pojazdów mechanicznych, na czas wyjazdu w celu załatwienia jakiś poważnych spraw odstawiałem Tramadol zażywając w tym czasie słabsze leki przeciw bólowe takie jak Naproxen 250mg, o wiele mniej skuteczne w działaniu i po powrocie do domu musiałem z powrotem powracać jak najszybciej do Tramadolu.
Renta
W podobny sposób korzystając z własnego środka transportu, odbyłem drogę do Den Bosch do siedziby UWV na komisje lekarską. Gabinety znajdowały się na piętrze budynku do których musiałem wejść po schodach, wysiłek towarzyszący mi przy pokonaniu tych schodów doprowadził do duszności, bólu w klatce piersiowej i bardzo szybkiego bicia serca - arytmia. Z pomocą podbiegli ludzie znajdujący się na tym piętrze, portier z punktu informatycznego podbiegł z kubkiem wody, co pozwoliło mi zażyć leki na sercowe, które posiadałem wraz z innymi lekami przeciw bólowymi przy sobie. Po chwili pojawił się też lekarz, który zainteresował się stanem mojego zdrowia, sprawdził puls spojrzał na leki jakie zażyłem i po chwili wrócił do swojego gabinetu. Po pewnym czasie zostałem wezwany przez tego samego lekarza, orzecznika UWV, który miał zdecydować o moim stanie zdrowia i czy kwalifikuję się na rentę chorobową, czy tez nie?.
Depresja,nerwy i stres toważyszyły mi w trakcie tego spotkania, mimo ze była obecna pani tłumacz, doprowadziły do blokady psychicznej, płynących łez, brak możności przekazania rzeczowo nurtujących mnie spraw z jakimi muszę zmagać się każdego dnia. Towarzyszący mi ból na każdym kroku, uniemożliwiający wykonywanie podstawowych czynności, choćby takich jak podstawowe prace w domu, które wielokrotnie wykonywałem na raty (robienie obiadu, sprzątanie prasowanie, ogólnie utrzymanie mieszkania w miarę schludnych warunkach) po przerwie polegającej na położeniu się na sofie i rozluźnieniu mimo ze mam mniej niż 35% utraty zdrowia, przekreślił moje szanse na otrzymanie tych świadczeń. Po nie przyznaniu renty chorobowej, od nie pomyślnej decyzji dla mnie odwołałem się do Sadu, który podtrzymał decyzje o nie przyznaniu mi
świadczeń, nie mogąc się z tym pogodzić odwołałem się do Sądu Najwyższego celem dogłębnego sprawdzenia mojej historii choroby jak i mojego stanu psychicznego, ponieważ oprócz leków przeciw bólowych, zażywam również leki psychotropowe. Wielokrotnie chciałem skorzystać (dzwoniąc i pisząc emaile) z psychologa Polskiego przyjmującego na terenie Holandii, lecz nie jest to takie łatwe, ze względu na brak miejsc u okolicznych psychoterapeutów, a stan mojego zdrowia (trudności z przemieszczaniem się, jak i problem finansowy) nie pozwoliły na uczestnictwo w Hadze lub Amsterdamie.
Życie w bólu
W kwietniu 2018 roku podjąłem naukę języka Holenderskiego w Centrum Opleidingen organizowanego w Helmond ze skutkiem bardzo miernym, same chęci nie wystarczyły, Tramadol i uciążliwy ból towarzyszący w trakcie przebywania na wykładach, siedząc na nie wygodnych krzesłach, nie mogąc się skoncentrować na nauce i w konsekfencji nie posiadając odpowiedniej wiedzy, nie przystąpiłem do egzaminu.
Tego roku w grudniu 2018 roku zapisałem się do klubu HappyBody celem poprawy kondycji fizycznej i zmniejszenia wszelkich dolegliwości bólowych, niestety skutki okazały się odwrotne od zamierzonego celu, wielokrotnie w trakcie wykonywania ćwiczeń odczuwałem ból w klatce piersiowej i arytmię serca a w domu zwielokrotniony ból w plecach, co spowodowało ze po około dwóch miesiącach zaprzestałem dalszego uczestnictwa w tych zajęciach.
Przetrwanie w Holandii
Ograniczone fundusze 1025,55 € z czego Gmina potrąca 65,00 € i Belastingdienst 64,00 € miesięcznie i pozostałe stałe opłaty nie pozwala skutecznie walczyć z wszystkimi dolegliwościami, które mnie trapią od kilku ładnych lat, przeznaczając o koło 100,00 € miesięcznie na żywność, nie mogę pozwolić sobie na plastry, czy maści przeciw bólowe ani inne leki wspomagające mój organizm. Od kilku lat, posiadając tak skromne zasoby finansowe wspomagam się naturalnymi produktami, pozbawionymi jakichkolwiek antybiotyków które udaje mi się zdobyć w naturalnym środowisku, w tutejszych lasach i rzekach, są to: ryby, grzyby, kasztany jadalne, orzechy laskowe, łubin czy też dzika róża, przetworzone uzupełniają moją skromną dietę, ubogą w witaminy i mikroelementy. Czy w takich skrajnie ograniczonych warunkach borykając się, każdego dnia z tak ogromną niesprawiedliwością która dotknęła mnie, z ogromem problemów dnia codziennego, załamaniem psychicznym, z nieustającymi dolegliwościami bólowymi, można myśleć pozytywnie o powrocie do zdrowia i normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, bez jakiegokolwiek wsparcia, chyba jest to niemożliwe?
Do tej pory zwracając się do rożnych instytucji państwowych w swojej sprawie w Holandii; Inspekcji pracy, była poinformowana 28 lutego 2016 roku, na kilka miesięcy przed wypadkiem, do którego doszło, a można było go uniknąć, gdyby inspekcja pracy zareagowała w porę, na nieprawidłowości panujące od wielu lat w firmie, dyskryminacja, łamanie wszelkich przepisów BHP inspekcja pracy pozostała głucha na moją interwencje; biura adwokackie, Profesjonalna Firma Rechtsbijstand, która po dwóch latach zajmowania się moja sprawą oświadczyła, że nie jest w stanie pociągnąć do odpowiedzialności, byłego pracodawcę firmy SchoonBV powodu braku znamion popełnienia przestępstwa, jak również nie jest wstanie nic zrobić w sprawie jakiegokolwiek odszkodowania z tytułu utraty mojego zdrowia i doprowadzenia do tak skrajnej sytuacji życiowej, poprzez świadome i ewidentne działanie i lekceważenie podstawowych zasad BHP przez jednego z właścicieli SchoonBV Hans de Vries.
Desperacja i brak pociągnięcia do odpowiedzialności, tych którzy przyczynili się do utraty mojego zdrowia, a nie zrobili nic w sprawie jakiejkolwiek pomocy, zmusiła mnie do napisania tego oświadczenia na podstawie zgromadzonych dokumentów i dowodów wskazujących na szereg nieprawidłowości w firmie SchoonBV w trakcie wykonywania mojej pracy, jak i po wypadku do którego doszło 13 maja 2016 roku, wykonując prace sprzątające na terenie firmy Maartens, na polecenie telefoniczne Jos Bram.
Zadaje sobie często pytanie, czy w przypadku obywatela Holenderskiego, podobna sprawa, wyglądała by tak jak moja i czy w ogóle mogę liczyć na jakąkolwiek sprawiedliwość społeczną?
Stanisław Wójcik
[prawdziwe dane kontaktowe znane redakcji]