Wielka powódź w Niderlandach
Odkąd, tysiące lat temu pierwsi ludzie zaczęli osiedlać się na terenie dzisiejszej Holandii, musieli walczyć z zalewającą ich osady wodą. Minęło ponad 500 lat od największego potopu w Niderlandach do roku 1953 kiedy to po raz ostatni taka katastrofa miała miejsce.
Kraj tak nizinny przypominał bardziej bagno i mokradło na którym nie było stałego poziomu wody. Morze i rzeki "oddychają" stale zmieniając poziom. Ludność zmuszona była do wspólnego działania - w pojedynkę nikt z morzem nie wygra - należało usypywać wały ochronne i stawiać domy na usypanych wzniesieniach. To na co dzień wystarczało, ale raz na jakiś czas przychodzi nadzwyczajny przypływ, lub nadzwyczajne ulewy - a najczęściej oba nieszczęścia na raz - wówczas ludzie byli bezsilni. Te największe potopy otrzymywały nazwy świętych patronów.
W ostatnich stuleciach Niderlandy doświadczyły pięciu potężnych powodzi (1170, 1532, 1570, 1675 i 2006), którym nadano nazwę „Powodzi Wszystkich Świętych”, ponieważ miały miejsce 1 listopada lub w okolicach tego dnia.
Potop św. Łucji
W grudniu 1287 roku miała miejsce wielka powódź świętej Łucji - jeden z najgorszych sztormów i potopu jaki kiedykolwiek nawiedził Holandię. Ten morski żywioł zalał ląd, utworzyły Morze Wattowe i ostatecznie oddzieliły Fryzję Zachodnią od dzisiejszej Fryzji (wschodniej) tworząc wielkie morze wewnętrzne które nazwano Morzem Południowym (jego resztki nazywają się dzisiaj IJsselmeer). Kroniki mówią o 50 tys. ofiar tej powodzi.
Potop św. Elżbiety
Początek XV wieku zaznaczył się serią wyjątkowych "potopów" zalewających olbrzymi obszar kraju w latach 1404, 1421 i 1424. Powodziom - regularnie nawiedzającym ten depresyjny kraj - nadawano imiona świętych. Te trzy kolejne powodzie otrzymały nazwę Świętej Elżbiety (Sint-Elisabethsvloed). Wszystkie wydarzyły się w listopadzie, przy wyjątkowych sztormach gdzie lodowaty wiatr był równie niszczycielski jak zimna woda.
- Pierwszy "Potop św. Elżbiety" z 1404 r. zalał Zelandię i zachodnią Flandrię. Woda zatopiła trzy wsie.
- Drugi "Potop Św. Elżbiety" z 1421 r. był najcięższy i najbardziej katastrofalny dla obszaru Niderlandów od Flandrii na południu, przez Zelandię do prowincji holenderskich na północy. Ta powóź pochłonęła tysiące ofiar, zalała dziesiątki wsi. Niszczącym rezultatem tego drugiego potopu było zalanie obszaru między rywalizującymi ze sobą miastami Geertruidenberg i Dordrecht. W średniowieczu miasta odgrywały taką rolę jak dzisiaj państwa, czyli rywalizacja o ekonomiczną dominację była podobna. Ten potop z 1421 r. zmienił także wygląd kraju na mapie, dając zaczątki współczesnego rozlewiska Biesbosch - rezerwatu przyrody przypominającego deltę dużych rzek.
Legenda o Beatrycze
Z "Potopem Św. Elżbiety" z 1421 r. związana jest legenda o Bogatej Beatrycze (Beatrix de Rijke). Legenda głosi, że podczas powodzi, pod Dordrechtem wyłowiono kołyskę z dziewczynką. Kot utrzymywał łóżeczko na powierzchni, balansując z jednej strony na drugą, gdy kołyska groziła przewróceniem. Dziecku nadano więc imię Beatrycze Bogata a zarząd miasta Dordrecht opłacał jej wychowanie.
Trzeci "Potop Św. Elżbiety" z listopada 1424 r. zalał obszar delty Renu od Rotterdamu na południe (współczesna prowincja Południowa Holandia) oraz część wybrzeża Fryzji. Ta powódź zniszczyła wszystkie zabezpieczenia przeciwpowodziowe zbudowane po Drugim Potopie Św. Elżbiety sprzed 3 lat.
4 lutego 1825 roku wybrzeże ówczesnego morza Zuiderzee (obecnie IJsselmeer) zostało spustoszone falą sztormową o wysokości do 3,5 m powyżej NAP (umownego poziomu morza). Groble pękły w dziesiątkach miejsc w prowincji Fryzja i Overijssel, topiąc 379 osób. W całym kraju rozpoczęto natychmiast kampanię pomocy terenom dotkniętym żywiołem. Nawet w rosyjskim Sankt Petersburgu zbierano fundusze na pomoc holenderskim ofiarom sztormu. Kilka miesięcy wcześniej, w listopadzie 1824 r. Sankt Petersburg nawiedziła również potężna powódź, czego świadkiem była wielka księżna Anna Pawłowna Romanowa (wielka księżna Rosji, później królowa Holandii). Kiedy kilka miesięcy później w lutym w Holandii doszło do podobnej katastrofy, wielu mieszkańców Petersburga było gotowych zebrać pieniądze dla Holendrów.
Powodzie XX wieku
Holandii zagraża morze ale w nie mniejszym stopniu także duże europejskie rzeki które w tym depresyjnym kraju znajdują ujście. Z tego powodu w XX wieku miały miejsce dwie powodzie:
- 1926. W wyniku obfitych deszczy na obszarze dopływu Mozy (Francja, Belgia i Holandia) połączonych z topniejącymi śniegami, w grudniu 1925 doprowadziły do wystąpienia z brzegów Mozy 1 stycznia 1926 r. Zalane zostały części prowincji Limburg, Brabancja Północna i Gelderland a szczególnie obszar między Renem i Mozą zwany "Land van Maas en Waal".
- 1953. Tą tragiczną powódź stulecia z lutego 1953 r. opisujemy oddzielnie >>>
- 1995. Grudzień 1994 r. był w Zachodniej Europie wyjątkowo deszczowy. Także w styczniu 1995 nie przestawało padać. Poziom Renu i Mozy - mających ujście w Holandii - wzrastał, także dzięki topniejącym śniegom w górach. W miejscowości Lobith - gdzie ren wpływa do Holandii - poziom wody wynosił w lutym 1995 roku już 17,7 metra ponad N.A.P. (holenderski poziom morza) czyli tylko 25 niżej niż w 1926 r. gdy woda Mozy przelała się przez wały. 31 stycznia 1995 odbyła się największa ewakuacja ludności w historii Holandii. Z zagrożonego zalaniem obszaru Rivierenland (między Renem i Mozą) ewakuowano ćwierć miliona mieszkańców i milion zwierząt domowych. 1 lutego sytuacja byłą krytyczna ale od 2 lutego woda zaczeła opadać. Z wyjątkiem małych obszarów Rivierenland nie został zalany a ludność mogła od 4 lutego wracać do domów.
- W tym 1995 roku powstał "Deltaplan Grote Rivieren" czyli program wzmocnienia wałów przeciwpowodziowych wzdłuż rzek oraz otwarcia obszarów kryzysowego ujścia nadmiaru wody.
Przeczytaj także: