Ruch drogowy w Amsterdamie
Amsterdam nie jest miastem dla samochodów. Zbyt wąskie ulice, zbyt duży ruch pieszy i rowerowy, zbyt mało i koszmarnie drogich miejsc parkingowych.
Ruch drogowy 2024
Posiadanie lub używanie samochodu w Amsterdamie jest wielkim luksusem. Własny garaż w centrum miasta kosztuje tyle co dom na prowincji. Parkowanie jest koszmarnie drogie (7,50 €/h) a źle zaparkowane auto zostaje natychmiast ściągnięte a jego odzyskanie kosztuje €400. Najlepszą opcją jest dojazd do miasta pociągiem lub P+R (Park & Ride - Parkuj i Jedź). Na pociechę mogę tylko powiedzieć, że to jest odwieczny problem tego miasta jak w przykładzie poniżej.
Amsterdamskie ulice w 1700 roku
Większość transportu towarowego w Amsterdamie odbywało się drogą wodą czyli kanałami. Resztę pracy wykonywali tragarze, wynosząc towary z łodzi do domów czy magazynów.
Amsterdam był miastem pieszych. Po ulicach poruszano się na piechotę. Transport "na osi" (czyli na kołach) został w Amsterdamie zakazany w XVII wieku. Wozy trzeba było zostawiać na wyznaczonych placach dla wozów, takich jak Haarlemmerplein i Leidseplein. Te place były takim P+R sprzed 350 lat. Ten zakaz próbowano oczywiście omijać. Ostatecznie w XVIII w. rada miejska uległa naciskom, dopuszczając w mieście powozy, pod warunkiem, że będą jechać prosto od bramy do wozowni, bez zbędnego objeżdżania miasta. Obecnie nazywamy to „ruchem lokalnym”.
Bryczki
Po zniesieniu zakazu używania powozów w 1736 r. na ulicach pojawiły się także małe powozy, tzw. bryczki, którymi ludzie mogli wypożyczać i jeździć sami, bez woźnicy. Skutkowało to mandatami za zbyt szybką jazdę, niebezpieczną dla pieszych. Mieszkańcy Amsterdamu narzekali na jazdę powozami. Ludzie uważali, że to „bezużyteczne”, poza tym w tych bryczkach odbywały się „seksualne eskapady”, a przede wszystkim „skąd taki młody człowiek miał tyle pieniędzy na wynajęcie bryczki?”
Jednak największym problemem była uciążliwość dla pieszych. Po obu stronach drogi ułożono chodnik z żółtych cegieł IJssel, ale ludzie nadal chodzili po całej ulicy. Mimo że pojazdy miały obowiązek jeździć w tempie spacerowym, to i tak co jakiś czas zdarzał się wypadek.
- W 1746 roku woźnica Jana Sixa (amsterdamskiego regenta i burmistrza) został ukarany mandatem drogowym za niebezpieczne wyprzedzanie na ulicy Herengracht. Nie wolno było jechać szybciej niż w tempie marszu, w przeciwnym razie groziła kara grzywny, nawet jeśli byłeś woźnicą burmistrza.
Pomimo pojawienia się powozów i bryczek w mieście, Amsterdam pozostał miastem pieszych, dzięki podatkowi od powozów i ograniczeniem szybkości to tempa pieszych. Bogaci i biedni chodzili pieszo po mieście. Ludzie do pracy chodzili pieszo, nawet jeśli znajdowała się ona na drugim końcu miasta. W powozie można było anonimowo poruszać się po mieście. Idących pieszo było widać. Ulica była miejscem spotkań. Ludzie się spotykali i rozmawiali. Z tego też powodu ludzie uważali powozy za nieco aspołeczne. Byli burmistrzowie, którzy do ratusza udali się powozem i burmistrzowie, którzy udali się pieszo. Ci ostatni cieszyli się największą popularnością w mieście. Przynajmniej można było do nich podejść na ulicy i pogadać - tego właśnie chcieli i to robili Amsterdamczycy.
Przeczytaj także:
- Przewodnik turystyczny po Amsterdamie
- Kanały w Amsterdamie
- Amsterdam bez limitów - obserwacje sarkastyczne
- Żydowska historia Amsterdamu
- Amsterdam dusi się od turystów
- Prawdziwy Amsterdamczyk przejeżdża skrzyżowanie na rowerze przy czerwonym świetle
- Amsterdamski ratusz - wizytówka miasta
- Przejażdżka tramwajem po Amsterdamie