Imigracja jest dobra dla bogatych
Jakie miasta oddamy Polakom? Venlo? Amersfoort? Wassenaar? Gdzie zbudujemy tą Małą Polskę; z polskim językiem, sklepami, kościołami i klinikami antyaborcyjnymi?
Niedawno holenderski historyk Rene Cuperus zamieścił na łamach wiodącej w Holandii gazety „Volkskrant" interesujący artykuł o najnowszej fali polskich imigrantów z mądrym tytułem „Imigracja jest dobra dla bogatych". Poniżej artykuł w tłumaczeniu własnym.
Jakie miasta oddamy Polakom? Venlo? Amersfoort? Wassenaar? Gdzie zbudujemy tą Małą Polskę; z polskim językiem, sklepami, kościołami i klinikami antyaborcyjnymi?
Niektórzy politycy, prominentni Holendrzy czujący się europejczykami i obywatelami świata uważają, że Holandia nie istnieje, gdyż nie istnieje coś takiego jak holenderska tożsamość narodowa. Czymże byłaby ta tożsamość narodowa? Czyżby to przysłowiowe holenderskie ciasteczko do kawy? Chyba nie. Dlaczego więc miasto takie jak Venlo miałoby na wieczność być holenderskie? W oceanie tych obywateli świata, Venlo może stać się równie dobrze miastem polskojęzycznym.
Wolność poruszania się w Unii Europejskiej jest teoretycznie nieograniczona - im więcej kultur i tożsamości tym lepiej. Polacy po Chińczykach tworzą największą diasporę w świecie. Czterdzieści milionów. W Anglii osiedliło się więcej Polaków niż ich mieszka w Warszawie. Dwa miliony.
Także w Holandii osiedla się wciąż coraz więcej Polaków z zamiarem definitywnego pozostania tutaj. Strumień emigrantów z Europy Wschodniej porównywalny jest z ówczesnym strumieniem „gastarbeiterów" z Turcji i Maroka. Według dzisiejszych szacunków w roku 2010 osiedli się na stałe w Holandii tylu Polaków, Bułgarów i Rumunów co teraz jest Antylianczyków (ok. 92 tys. w roku 2003).
Polacy tworzą zdecydowanie największą grupę imigrantów z Europy Wschodniej. Mają już swoje sklepy i parafie. Polscy ogrodnicy, hydraulicy, murarze i malarze. W szklarniach, na polach tulipanów i szparagów pracują Polacy - z dużą motywacją i za minimalne płace. Bez słowa skargi, w milczeniu. Są wykorzystywani. O ile jest to korzystne dla holenderskiej ekonomii to nie każdy ma z tego korzyść. Jak wynika z angielskich i niemieckich badań, grupy społeczne o niskim poziomie wykształcenia odczuwają wypychanie ich z rynku pracy i spadek poziomu płac pod naciskiem imigrantów.
Imigracja jest dobra dla bogatych ale nie dla biednych
To polscy ogrodnicy, hydraulicy i budowlańcy konkurują na holenderskim rynku pracy a nie polscy lekarze, adwokaci i menadżerowie. Holenderscy pseudo-kosmopolici z wyższym wykształceniem są dobrze zabezpieczeni i osłonięci od konkurencyjnych efektów imigracji w Europie bez granic.
Holenderska tożsamość narodowa ma limit ilości Polaków jaką może zaabsorbować: oni przybywają do naszego kraju.