Każdy ma Pana nad sobą
Popularne holenderskie przysłowie mówi: “Er is altijd baas boven baas” co dało by się tłumaczyć: “zawsze jest pan ponad panem”. Zasada jest prosta i naturalna; osoba stojąca wyżej na drabinie społecznej jest twoim panem a ty jesteś jego poddanym.
Oczywiście w teorii jesteśmy wszyscy równi i już szczególnie od czasów Rewolucji Francuskiej możni tego świata usiłują nas przekonać, że „równość” jest stanem powszechnym na całym wolnym Zachodnim Świecie.
Nawet głównym przesłaniem amerykańskich filmów z Hollywoodu jest utwierdzanie nas w przekonaniu, że wszyscy jesteśmy równi, a nawet bardziej! My chętnie w to chcemy wierzyć. W każdym filmie żebrak jest lepszy od Pana, biedny zawsze wygrywa z bogatym (od „Myszki Miki” do „Titanica”) jednym słowem wyglądałoby na to, że komunizm już dawno panuje w Hollywoodzie. Oczywiście nic bardziej błędnego. To właśnie Ameryka a szczególnie Hollywood jest miejscem największych kontrastów i nierówności na świecie. A nasza złudna wiara w równość nabija im kasę.
Każdy ma Pana nad sobą
Tak jak w stosunkach międzyludzkich panuje podział na „szczeble drabiny”, tak samo wygląda to w stosunkach międzynarodowych. Miałem już okazję wielokrotnie to zauważyć. Jako młody facet z Polski czułem się „Panem” w Mińsku na Białorusi. Byłem tam zamożnym panem z Zachodu. Pyszne uczucie. Za to sam byłem nędznym robakiem w Wiedniu i w Amsterdamie. Na samym dole drabiny społecznej. Raz pan a raz sługa. W zależności do jakiego narodu należę i z jakim się zadaję.
Przykłady z życia wzięte
W Holandii bardzo dużą popularnością (na zasadzie 'Schadefreude') cieszą się programy telewizyjne w których cywilny samochód policji z kamerą wyłapuje piratów drogowych. Kamera rejestruje zatrzymanie pojazdu, rozmowę kierowcy z policjantem w cywilu, pouczenie i mandat jaki na koniec dostaje. Mandaty są bardzo słone a często kończy się w ogóle odebraniem prawa jazdy lub nawet konfiskatą samochodu.
Przykład „być Panem”
Kamera cywilnego radiowozu ma na celowniku samochód z polską rejestracją. Dobry i szybki samochód jedzie nieprzepisowo i przekracza znacznie szybkość. Zostaje zatrzymany i musi zjechać na parking. Z samochodu wysiada młody Polak w czapeczce baseballowej. Rozmowa z policjantem odbywa się po angielsku. Dla obu stron jest to język obcy ale Polak czuje się w tym języku wyraźnie mniej pewny niż holenderski policjant. Ile w tej postawie jest brak pewności, respekt dla władzy lub trudność w porozumiewaniu się - trudno ocenić. Policjant wymienia zarejestrowane wykroczenia i podlicza mandat na sumę ok. €500,- . Nadmienia, że gdyby zatrzymany był Holendrem to skonfiskowali by mu także prawo jazdy, ale jako cudzoziemiec musi jedynie zapłacić mandat, tu na miejscu, w gotówce. Nasz rodak ze spuszczoną głową coś tam mamrocze i próbuje „polskiej metody”; może da się coś załatwić? Może zapłacić mniej bez wypisywania mandatu? Policjant odpowiada mu jedynie, że tu jest Holandia a nie Polska i mandat jest mandat. Chłopak wyciąga portfel a z niego pożądana sumę. Może jechać dalej.
Przykład „mieć Pana”
Kamera cywilnego radiowozu ma na celowniku samochód jadący nieprzepisowo, za długo lewym pasem i przekraczający szybkość. Zostaje zatrzymany i zjeżdżają na parking. Z samochodu wysiada młody Amerykanin w czapeczce baseballowej. Rozmowa z policjantem odbywa się po angielsku, w której holenderski policjant w cywilu ledwie nadąża za Amerykaninem. Policjant wymienia zarejestrowane wykroczenia i podlicza mandat na sumę ok. €270,- . Nadmienia, że jako cudzoziemiec musi zapłacić mandat tu na miejscu w gotówce czyli cash. Amerykanin mierzy wzrokiem policjantów jak i ich samochód (bez oznakowań policyjnych) i pyta czy mają terminal do zapłaty kartą kredytową. Oczywiście nie mają. To w takim razie aby podjechali do najbliższego komisariatu aby tam zapłacić kartą. Holender tłumaczy, że dzisiaj jest niedziela; komisariat zamknięty a poza tym i tak nie maja tam aparatu to pobierania opłat z karty kredytowej. Policjant tłumaczy nieco bezradnie, że „to jest malutki kraj” co miałoby tłumaczyć brak takiej techniki. Młody Amerykanin, zapewne student, nie jest przekonany. Posiada pożądaną sumę w gotówce, ale nie ma pewności, że oni są prawdziwą policją. „Taką legitymacje można sobie samemu zrobić” – twierdzi. Holenderscy policjanci stoją jak skarcone dzieci wobec Pana który ich werbalnie zakasował. Jeszcze raz próbują przekonać Amerykanina, że to jest „small country” i policja po cywilnemu może wydawać mandaty. Bez rezultatu. Przez radio ściągają prawdziwy radiowóz z pasami i światłami i umundurowany policjant kiepską angielszyzną melduje się przed chłopakiem w czapce baseballowej. Teraz Amerykanin płaci i odjeżdża.
Wielokrotnie miałem możność obserwować Amerykanów z bardzo różnych środowisk w Holandii i sposobu w jaki się te narody ze sobą obchodzą. Amerykanin jest zawsze "Panem" czującym się wszędzie jak w domu a inni, chociażby zmuszeni przez sam fakt porozumiewania się nie ich "native" językiem sprowadzani są do roli sługi. Najlepszym tego przykładem jest już słynny i dla każdego Holendra żenujący fragment filmowy z wizyty premiera Balkennende z ministrem De Hoop Scheffer u Georga Busha. W trakcie tego spotkania z premier z dużym słoikiem wazeliny zdecydował na wysłanie holenderskich żołnierzy na afgański front w zamian za posadę sekretarza NATO dla swojego kumpla Jaap de Hoop Scheffera.
Parlament ma z tym do dzisiaj problemy, ale jak to bywa w Holandii, pragmatyzm decyduje.
Przykład „mieć Pana” 2
Grupa mi znajomych młodych absolwentów amsterdamskiego uniwersytetu będąc w podróży (drogim samochodem) w Polsce zostaje zatrzymana przez policje i ukarana słonym mandatem za wykroczenia do których Holendrzy się absolutnie nie poczuwają. Kategorycznie odmawiają zapłaty mandatu i żądają doprowadzenia ich na komisariat gdzie chcą rozmawiać z osobą władającą jakimkolwiek obcym językiem (oni znali cztery podstawowe języki a polscy policjanci garść słów po niemiecku). Radiowóz jedzie z nimi na komisariat gdzie nie znajduje się osoba chcąca z nimi rozmawiać i w rezultacie mogą jechać dalej. Dla tej grupy Holendrów zapłacić mandat w wysokości 500 zł nie byłoby żadnym problemem, jednak poczucie, że ktoś chce od nich wyłudzić pieniądze nie pozwoliło im się tak traktować.
Cały Naród = Jeden Człowiek
Narody zachowują się między sobą identycznie jak poszczególne jednostki. Przyjaźń, respekt i uznanie przychodzą razem z sukcesem. Im większa sukces tym większa przyjaźń, respekt i uznanie. W piosence „Gdybym był bogaczem” śpiewał żyd Tewje mądre słowa:
The most important men in town would come to fawn on me!
They would ask me to advise them
Like Solomon the Wise
"If you please, Reb Tevye..."
"Pardon me, Reb Tevye..."
Posing problems that would cross a rabbi's eyes!
And it won't make one bit of difference if I answer right or wrong
When you're rich, they think you really know!
Gdybym był bogaczem
Najważniejsi ludzie w mieście przyjdą się łasić na mnie!
Oni pytaliby mnie, ja doradzałbym im,
Jak Mądry Salomon.
"Jeśli chcesz, Reb Tevje ..."
"Wybacz mi, Reb Tevje ..."
Stwarzający problemy, przecinający oczy rabina!
I to nie będzie jeden kawałek różnicy, jeżeli to będzie prawidłowa odpowiedź, czy nie.
Jeśli jesteś bogaty, myślą, że naprawdę wiesz!
Oprócz bogactwa dobrze mieć także siłę. Amerykanie i... Rosjanie mają jedno i drugie. Bogaty człowiek liczy się tylko z bogatymi. Ewentualnie może się bać biednych ale silnych. Polak nie jest bogaty ani silny. Miało to zasadnicze znaczenie jak byliśmy w historii i jak nadal jesteśmy traktowani w stosunkach międzynarodowych, nie mówiąc już za czasów okupacji.
Holender jest (roztropnie) wiernym pieskiem Amerykanina ale zawsze będzie z góry obszczekiwał Polaka póki ten Polak nie będzie miał statystycznego rocznego dochodu w wysokości € 38.000,-.