Od lustrzanki do smartfona
Zabawną cechą mężczyzn jest to, że gdy im się gadżet znudzi oddają go kobietom. W tej chwili (2017) już niemal tylko kobiety używają cyfrowe lustrzanki. A i to wyjątki. Reszta zadawala się coraz lepszą jakością zdjęć smartfona. Najnowsze "komórki" jak np. Google Pixel zdumiewa jakością zdjęć. Po co jeszcze więc targać ze sobą lustrzankę?
Najwyższej klasy smartfony mają masę zalet jakich zwykły aparat nie ma: niemal nieograniczone możliwości dzięki potężnemu procesorowi i aplikacjom, automatyczny backup zdjęć w chmurce dający gwarancję że zdjęć nigdy nie stracisz, jakość zdjęć jest zdumiewająca, natychmiastowa możliwość dzielenia się efektami z bliskimi, no i co najważniejsze ten aparat mamy zawsze przy sobie.
Fakty o sprzedaży różnych typów aparatów fotograficznych świadczą wyraźnie o zmierzchu tradycyjnych aparatów fotograficznych.
Era fotografii analogowej zaczęła się na poważnie w latach siedemdziesiątych XX wieku. W najlepszych latach 1995-2000 sprzedawano na całym świecie ok. 30 mln aparatów analogowych rocznie.
Od roku 2000 rozpoczął się szybki marsz cyfrówek który w ciągu 5 lat wykończył fotografię analogową. Zbankrutowała Agfa, Kodak, Minolta.
W roku 2005 rozpoczęła się era zdjęć z smartfonów choć jeszcze w roku 2011 sprzedano rekordową ilość aparatów cyfrowych (ponad 120 mln) i od tego momentu smartfony wyparły aparaty na dobre.
W roku 2016 sprzedano jeszcze tylko 22 mln aparatów wobec ponad 1,5 miliarda smartfonów.
Był rok 2009
W Holandii obserwowało się wyraźne przesuniecie na rynku aparatów fotograficznych. Aparaty kompaktowe coraz częściej usuwały w cień lustrzanki. Powodem była spadająca cena i coraz lepsza jakość obrazu.
Chociaż sprzedaż aparatów kompaktowych spada to one nadal stanowiły 60% udziału na całym rynku cyfrówek. Jak w każdej dziedzinie i na rynku fotograficznym liczy się zasada "duże jest lepsze" więc amator fotograf z kompaktem w ręku nie wygląda serio jak z lustrzanka z długa rurą obiektywu. Chodzenie z kilogramowym aparatem na szyi znacznie podwyższa status fotografa-amatora.
U mnie przebiegał odwrotny proces: wróciłem do kompaktu. Aparaty kompaktowe coraz bardziej mogą konkurować z lustrzankami i według mnie kiedyś zastąpią te archaiczne skrzynki z lusterkami i pryzmatami. Kompakt ma kilka zalet: jest względnie tańszy, mieści się w kieszeni, dla moich potrzeb daje wystarczające rezultaty i co najważniejsze ludzie nie zwracają uwagi na faceta z kompaktem.
Nie wyglądam profesjonalnie z taka zabawka w rekach przez co łatwiej fotografować ("z biodra") bez zwracania na siebie uwagi.
Gdy dawniej w jakości zdjęcia największą rolę odgrywał format negatywu tak i dzisiaj decyduje o tym format matrycy światłoczułej w cyfrówce.
Tym którzy podzielają moje zdanie polecałem w 2009 r. mój własny wybór kompaktów, wówczas „z najwyższej półki”:
Dane w kolejności: model = ilość megapikseli na 1 cm² - rozmiar matrycy - powierzchnia matrycy w cm² - cena w euro.
- Leica X1 = 3.3 MP/cm² - 23,6x15,8mm - 3,72 cm² - € 1500,-
- Olympus PEN E-P1 = 5.1 MP/cm² - 18x13,5mm - 2,43 cm² - € 600,-
- Panasonic Lumix DMC-G1 = 5 MP/cm² - 18x13,5mm - 2,43 cm² - € 500,-
- Canon PowerShot G11 = 23 MP/cm2 - 7,6x5,7mm - 0,43 cm² - € 475,-
- Canon PowerShot S90 = 23 MP/cm2 - 7,6x5,7mm - 0,43 cm² - € 375,-
- Panasonic Lumix DMC-LX5 = 24 MP/cm² - 7,5x5,6mm - 0,42 cm² - € 375,- (identyczny jak Leica C-LUX 4)
Jak widać wielkość matrycy ma ścisły związek z jakością i ceną aparatu. Ilość megapikseli nie ma znaczenia. Dla porównania przeciętna kompaktowa cyfrówka posiada matrycę wielkości 43 MP/cm², 6,16x4,62 mm, 0.28 cm² i kosztuje 200 euro (ceny w Holandii z grudnia 2009 roku.).
Przeczytaj także:
[aktualizacja z 2009 r.]