Nasza bezużyteczna edukacja
Pamiętaj, że aż 85% sukcesu w życiu zawdzięczasz swojej (miłej, ujmującej) osobowości, umiejętności komunikowania, negocjowania i kierowania. Szokujące, ale tylko 15% sukcesu wynika z twojej wiedzy wyniesionej ze szkół. Nie łudź się więc, że dyplom to klucz do kariery..
Oczywiście edukacja jest konieczną bazą wiedzy, jeśli masz dobrych nauczycieli, ale... dobry samochód nie czyni dobrego kierowcy.
Poziom szkolnictwa w Holandii przykładamy do naszych wzorców wyniesionych z Polski. Różnice w systemie nauczania w Niderlandach nie dla wszystkich rodziców są łatwe do zaakceptowania. Niejednokrotnie polskim rodzicom wydaje się, że ich dzieci nie uczą się niczego w holenderskiej szkole.
Polskie odwieczne szablony nauczania zakorzenione są głęboko. Jak w wielu innych dziedzinach, tak samo w edukacji, narodowa kultura ma duży wpływ na system szkolnictwa.
Najprostszym przykładem jest długość trwania wakacji letnich:
- W krajach o mocnych tradycjach agrarnych, gdzie lwia część społeczeństwa (do niedawna lub jeszcze dzisiaj) parała się rolą dzieci mają długie wakacje. W Polsce około 76 dni a na Ukrainie aż 108 dni. Tradycyjnie dzieci potrzebne były na gospodarce. Dla przykładu na Ukrainie nadal istnieją ferie jesienne w okresie wykopków ziemniaków.
- W krajach Zachodnich, a już w szczególności w Holandii, gdzie rolnictwem od wieków zajmuje się znikomy procent (2%) społeczeństwa długie przerwy wakacyjne były i są raczej uciążliwością dla rodziców niż zaletą. Dlatego letnie wakacje w Holandii trwają tylko 42 dni.
Jak zawiązać haczyk?
Może to banalne ale jednak... Największą różnicą w porównaniu holenderskiej i polskiej edukacji jest filozofia nauczania.
W uproszczeniu:
- Polak uczy się w szkole jak złapać rybę a Holender uczy się dlaczego złapać rybę.
- Polak uczy się imion królów i dat wielkich bitew a Holender uczy się dlaczego się wówczas bito i jaki był efekt tej bitwy.
- Polak uczy się matematyki a Holender uczy się obchodzić z maszynami do liczenia.
Typowe pytanie młodego człowieka zaczerpnięte z forum:
"Chodzę do 2 kl. technikum. Zastanawiam się nad tym czy to czego mnie tam uczą kiedykolwiek przyda mi się w życiu?
Np. na chemii mam jakieś benzeny itp, otrzymywanie soli na 7 sposobów. Matematyka - jakieś funkcje kwadratowe i nierówności, równości. I jeszcze inne przedmioty. Praktycznie wszystko jest niepotrzebne. Dlaczego mamy się uczyć takich BZDUR. Skoro i tak nam się to nie przyda w dalszym życiu. Mamy się tylko tego nauczyć, zaliczyć i zapomnieć. Więc po co marnować czas na naukę tego co i tak nie jest potrzebne a po pewnym czasie to zapomnimy?"
Polską edukację celnie ilustruje poniższa tabelka kursująca już od 2006 r. po internecie:
Wychowanie społeczne
Wiele lat temu, w czasach gdy ja "uczyłem się" Holandii, pewna holenderska koleżanka spodziewająca się dziecka powiedziała do mnie: "pragnę wychować moje dziecko na mocno społecznie rozwiniętego człowieka"... i tu zaczął się mój problem. Po pierwsze, nie bardzo rozumiałem co ona ma na myśli a po drugie nie bardzo nawet umiem przełożyć na polski jej holenderskie słowa "sterk sociaal ontwikkeld mens". To było dla mnie dosyć abstrakcyjne pojęcie.
Polak życzy sobie aby jego dziecko zostało inżynierem, magistrem, docentem, doktorem lub dyrektorem ale nie aby to był "społecznie rozwinięty człowiek"!
Holenderska oświata dba przede wszystkim o to aby dzieci nauczyły się dawać sobie radę w społeczeństwie. Aby były rozwinięte społecznie. Dlatego też pierwsze lata przedszkola i szkoły podstawowej holenderskie dzieci siedzą w kółeczku i się razem bawią, razem uczą i rozmawiają. Opowiadają. Dyskutują. Nacisk kładzie się na pracę w grupie. Może dlatego gramatyka, geometria i fizyka nigdy nie jest tak człowiekowi w życiu potrzebna jak rozwój społeczny, socjalizacja.
Polacy są indywidualistami. Nie przywiązują wagi do rozwoju społecznego. Ważne aby dziecko znało cytoplazmę, wzór na obwód trapezu, fizykę kwantową i przeanalizowało wszystkich bohaterów romantyzmu i wierszy Słowackiego. Dlatego pisał Cyprian Kamil Norwid o Polakach: "naród wielki, społeczeństwo żadne".
Na kursach nauki obcego języka Polacy wkuwają jakby z książeczki "Rozmówki polsko-holenderskie"; listy obcych słówek, ale nie potrafią prowadzić konwersacji.
Polacy chcą wiedzieć za dużo. Szesnastoletni uczeń musi wkuwać wiedzę ze stosu książek z argumentem "nigdy nie wiadomo co ci się w życiu przyda". Najczęściej nie przyda mu się nic. Za to praktyki zero.
Na światowym rynku pracy Polak ma małą szansę. Dlatego moją radą jest nadal: zaczynaj w jak najmłodszym wieku edukację poza granicami Polski. Chcesz mieć przyszłość to zaczynaj od dobrej szkoły. Polska oświata nie nadąża za coraz szybszymi zmianami.
Olewaj te polskie mądrości szkolne bo one zaowocowały już trzecią generacją armii inżynierów i magistrów których nabyta po latach pracy zawodowej wiedza ogranicza się do daty znanej bitwy 1410 (litr wody + 400g cukru + 10 dg drożdży).
Dyplom jest przebraniem nieuka
Gdyby dyplom mówił cokolwiek o kwalifikacjach człowieka nie potrzebne by były rozmowy kwalifikacyjne. Dyplom jest i pozostanie świstkiem papieru a o twoich kwalifikacjach wyrabiasz sobie opinię po paru minutach rozmowy.
Parafrazując słynną wypowiedź Margaret Thatcher (power is like being a lady. If you have to tell people you are, you aren't):
Profesjonalność* jest jak bycie damą. Jeśli musisz powiedzieć, że jesteś - nie jesteś
* kwalifikacje, kompetencja, wiedza, wykształcenie, umiejętności.
Jakże często i ochoczo osoby z wyższym wykształceniem w Polsce dają nam do zrozumienia, że posiadają dyplom uczelni. Niestety. Dyplom nie wystarcza.
Poniżej kilka dość reprezentacyjnych wypowiedzi na łamach Wiatraka z przeszłości:
"Do tego wiedza ogólna Holendrów (i nie tylko) jest raczej uboga. System nauczania jest tu oczywiście inny, Holendrzy maja bardzo dobrą wiedzę w określonej dziedzinie, gdyż nie muszą się znać na wszystkim, co często ma miejsce w Polsce"
"...hmm do tego zajęcia w pierwszych klasach trudno nazwać nauką (podobnie jak w naszych przedszkolach, chodzi o to by dziecko nauczyło się podstaw, i przygotowało do prawdziwej nauki)."
"Faktycznie w polskich przedszkolach dzieci maja szeroki zakres nauki poprzez zabawę. Zajęcia muzyczne, plastyczne, techniczne, sportowe i inne dodatkowe. Tutaj tego nie ma, jest totalne pójście na łatwiznę (zresztą jak w wielu dziedzinach). Obowiązek szkolny obejmuje już 4 latki, próbuje się z nich zrobić w tym wieku Einsteinów, ale kiedy wychodzą z podstawówki w wieku 12 lat, to poziomem wiedzy odpowiadają naszym 9, 10 latkom. I czemu wiec służy tak wczesny obowiązek szkolny?"
"Zadaje Pan pytanie, dlaczego polski student zamiast rozwijać swoją karierę w Polsce, jest gotów "upodlić" się w byle jakiej pracy za kilka euro. Otóż prawda jest taka że 60% studentów w ogóle nie ma takich dylematów, bo termin "rozwój kariery", "inwestycja w siebie", "krok który będzie procentował w dłuższym terminie" jest im po prostu obcy. Nie szuka się praktyk i staży w firmach, bo prościej jest odbębnić jakieś obowiązkowe praktyki na uczelni i spokój. Z pozostałych 40% studentów, połowa i tak wybiera wózek widłowy, bo zmusza ich do tego sytuacja materialna, za taką trzymiesięczną pensję tutaj będą w stanie wyżyć w Polsce kolejny rok akademicki, wielu moich kolegów tak robiło. Z pozostałych 20% z kolei większość nie wierzy w swoje możliwości, i myśli "praktyka? w firmie? za granicą? - na pewno nie dam rady..." - i tu dopiero moglibyśmy ewentualnie doszukiwać się błędów w polskim szkolnictwie. I tak oto polskich studentów i magistrów spotykamy tam gdzie Pan opisuje."
"Kochani polskie dyplomy są NIC NIE WARTE. Ja studiuje na Radboud Universiteit w Nijmegen. Tego nie da się kompletnie porównać. W Polsce każą ci wkuwać na pamięć książki ale nie uczą cię przestrzennie myśleć. Po paru latach kucia nie pamiętasz co było na pierwszym czy trzecim roku a wszystko co się nauczyłeś nie umiesz tego zastosować w życiu. Polska produkuje tzw. inteligentnych inwalidów."
"Ja skończyłam jeden z lepszych ogólniaków w Katowicach, i po pierwszym roku na UŚ wyjechałam do Holandii. W Polsce uczysz się bardzo dużo na pamięć. Jak myślicie dlaczego ludzie zaraz po studiach majątki problem aby znaleźć dobrą prace w zawodzie za godziwe wynagrodzenie??? Bo w Polsce system oświaty nie stawia na praktyki. Tutaj już na 1 roku zaczynają się praktyki. Wykuta wiedza to nie wszystko trzeba ją umieć zastosować w życiu. A w Polsce masz świeżo wykształconych ludzi z zerowym doświadczeniem. ( Nie wspomnę już o praktykach w Polsce gdzie jedyne co Ci wolno to zrobić komuś kawę)."
"Czytywałam kiedyś bloga pewnej całkiem sensownej dziewczyny, chyba Monika miała na imię. Niestety przestała go już pisać. Gdzieś na południu Holandii mieszka i pracuje jako nauczycielka matematyki. Porównała kiedyś poziom nauczania matematyki w Polsce i w Holandii. Z tego co pamiętam stwierdziła, że tylko na początku można odnieść wrażenie, że poziom jest niższy, ale poziom bardzo szybko się wyrównuje a z powodu innych czynników jak właśnie nastawienie na kreatywność w NL nauka jest bardziej efektywna. To mówiła osoba, która rzeczywiście się zna. Bo uczyła i w Polsce i w Holandii, więc miała porównanie i żadnego interesu aby koloryzować."
- Więcej interesujących opinii na temat różnic edukacji w Polsce i w Holandii znajdziesz w poprzednich artykułach: w liście studenta, o studiowaniu i przede wszystkim dużo mówiący ranking szkół w świecie.
[aktualizacja 2019 r.]
Przeczytaj także:
- Schemat systemu szkolnictwa w Holandii
- System szkolnictwa w Holandii nie jest dobry dla twoich dzieci
- Szkoła w Holandii - dobra edukacja dla otwartych umysłów
- Zalecenie szkolne i ambicje rodziców
- Egzamin CITO wyznacza przyszłość 11-latka
- Matura w Holandii - werdykt telefoniczny
- Polskie dzieci za granicą
- Emigranci marnują swoje dzieci
- Polskie dzieci w Niderlandach oczami Holendrów
- Matematyka po holendersku
- Co mają wiedzieć nasze dzieci za 17 lat?