Dzieci sieci
Piotr Czerski, 30-latek zaliczający się do dzieci internetu wydał manifest "My, dzieci sieci". Manifest opublikowany w Dzienniku Bałtyckim zdobył duży rozgłos także poza granicami Polski. To był rok 2012. Naiwnie wierzyliśmy jeszcze w absolutnie internet za darmo i bez ograniczeń.
XXI wiek rozpoczął się optymistyczne
Mimo groźby millenialnego buga, nowe tysiąclecie rozpoczęło się nadzwyczaj optymistycznie. Zachód zbratał się ze Wschodem, zniknęła komuna, internet bez granic i ograniczeń obiecywał nadejście nowej epoki. Młodzież żądała internetu bez limitów. Tak i ten pamiętny manifest z 2012 roku. Przepaść generacji to myśl przewodnia tego manifestu: "My młodzi wychowaliśmy się już wirtualnie i ci 40-latkowie (czyli nasi rodzice) nie mają pojęcia co my przeżywamy i kim jesteśmy".
W 2012 r. Piotr pisał:
- "My nie korzystamy z sieci, my w niej i z nią żyjemy".
- "Potrzebujemy systemu, który będzie spełniał nasze oczekiwania: będzie transparentny i sprawny w działaniu. A przywykliśmy do tego, że zmiany są możliwe: że każdy system niewygodny w obsłudze może być zastąpiony i jest zastępowany przez nowy, bardziej wydajny, lepiej dostosowany do naszych potrzeb, dający większe możliwości działania".
- "Być może nie nazwaliśmy tego dotąd, być może jeszcze sami nie zdajemy sobie z tego sprawy - ale tym, czego chcemy, jest chyba po prostu prawdziwa, realna demokracja. Demokracja, o której być może nie śniło się nawet waszym publicystom".
Oryginalny tekst po polsku: My, dzieci sieci. Tłumaczenie Stijna Meurkensa na holenderski: Wij, kinderen van het netwerk.
Wiem aż nadto dobrze, że ja, urodzony w połowie XX wieku, nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak odbiera świat dwudziestolatek (urodzony pod koniec XX w.) który już w kołysce bawi się apką "grzechotka" mamusi iPhonem lub innym androidem. Człowiek który mając 7 lat miał własny tablet czy notebook i w nim setki sieciowych kontaktów. Który porusza się po sieci pewniej niż po asfalcie. Jego świat leżeć może na dystansie miliona terra-bitów od jego rodziców.
W roku 1968 młodzież Europy zaprotestowała przeciwko swoim rodzicom. Żądała światowego pokoju i miłości. Koniec wojny w Wietnamie, koniec Zimnej Wojny, wolna miłość i marihuana! W ogniu stanął Paryż, Amsterdam i Warszawa. Poszukajcie dzisiaj tych hippisów z tamtych lat: zachowawczy bankierzy, wydawcy, ministrowie. A Ziemia się dalej kręci. Nihil novum sub sole (nic nowego pod słońcem).
Ja też chciałem wolnego i darmowego internetu! Niech żyje PirateBay!
[Aktualizacja z 2012 r.]