FEBO - krokiety z mury, czyli holenderski fast food
Może FEBO nie jest symbolem Holandii dla obcokrajowców ale dla Holendrów jest. Na krokietach FEBO wychowały się generacje Holendrów. Jedzenie z muru - unikalny automatyczny system "małego co nieco" w Europie.
Amsterdamskie FEBO
Krokiety w wielu smakach: wołowe, cielęce, drobiowe, orzechowe (saté), witaminkowe, specjalne, z ryżem, kluskami, serem i do tego niezastąpione frikandel - niepowtarzalny holenderski produkt mięsopodobny przypominający kiełbasę który wśród Polaków ma zarówno wrogów jak i wielbicieli. Frikandel nie mylić z frikadel który jest klopsem mielonym (gehaktbal). Powyższe produkty na gorąco wyciągasz z szufladek FEBO największej w Holandii sieci bistro fast-food. To jedzenie na szybko, FEBO jest rekordzistą szybkości; wrzucasz monetę, wyciągasz wybraną przekąskę i jesz na ulicy.
Poza tym FEBO jak każdy holenderski snack-bar oferuje wszystko co można smażone w głębnokim tłuszczu; frytki, mielone, hamburgery i przeróżne kulinarne wynalazki rodem z tego kraju.
80 lat FEBO
Piekarnia FEBO powstałą w Amsterdamie w roku 1942 z siedzibą przy ulicy Ferdinand Bolstraat (niedaleko słynnego rynku na ulicy Albert Cuypstraat) i od pierwszych liter nazwy ulicy pochodzi nazwa FeBo, choć faktycznie pierwsze FEBO - jakie dziś znamy - na tej ulicy powstało dopiero w roku 1993. Początkowo była to piekarnia która rozrosła się od roku 1960 do snack-baru z automatycznym serwisem jaki znamy dzisiaj w 35 miastach Holandii z 66 filiami z czego 25 barów FEBO znajduje się w samym Amsterdamie. Jedynie w prowincjach Drenthe i Zeeland nie ma filii FEBO.
Pomysł na tego rodzaju "przekąski z muru" ściągnięto z Nowego Yorku gdzie podobne automaty były szalenie popularne w pierwszej połowie XX wieku. Moda w Ameryce minęła ale pomysł przyjął się nadzwyczaj dobrze w Holandii.
W popularnych wśród Holendrów miejscowościach nadmorskich Hiszpanii i Grecji powstawały w latach '80 automatyczne snack-bary tego typu aby dogodzić licznym holenderskim turystom złaknionym swojskiego smaku po tej śródziemnomorskiej kuchni potraw smażonych na oliwie. Zapewne do dzisiaj trafić można na Krecie czy Costa Brava na "frikandele z muru".
"Przekąski z muru" - na tej samej zasadzie jak FEBO - zostały na szeroką skalę skopiowane w Holandii i dzisiaj trafisz na "mur krokietów" na wielu ulicach, galeriach handlowych, dworcach itp. niekonieczne marki FEBO, co z resztą różnicy wielkiej nie robi po serwowane produktu są niemal te same a frikandel smakuje zawsze i wszędzie jak frikandel.
Moda na zdrową żywność
Wygląda na to, że mimo wielkich sentymentów generacji Holendrów wychowanych na FEBO, najlepsze czasy tego typu barów minęły. Dzisiejsza moda na zdrową żywność, chude i nie tłuste a najlepiej sałatkowe nie przysparza klientów. Zaletą FEBO pozostaje jego prostota, szybkość i taniość. Jemy więc krokiety, frytki i frikandele zapominając na chwilkę o grzechu. Produkty z smażone na głębokim tłuszczu, jak krokiety mają także jedną kuszącą zaletę; człowiek lubi jeść rzeczy z chrupiącą skórką ale z miękką, kremową zawartością.
Polski bar?
Przy okazji przyszło mi się na myśl, że wśród tak licznie zamieszkujących Hagę Polaków musiałoby znaleźć się miejsce na polski bar szybkiej obsługi z paroma typowymi i tanimi potrawami jak pierogi, bigos, krokiety z barszczem, flaki czy schabowy z kapustą. Coś na wzór baru mlecznego lub "wok & noodle bar" z cenami 4-8 euro za talerz. Obecna polska restauracja zdaje mi się być zbyt droga (na polskie wymagania/przyzwyczajenia) i w nieodpowiedniej lokacji. Obecnie istnieje na terenie Holandii kilka restauracji z polskimi daniami, ale sukcesem wśród Holendrów one nie są.