Wyścig Jedenastu Miast - Elfstedentocht
W genach Holendra siedzi walka z żywiołem wody. Szczególnie złą pogoda zmuszała Holendra do pracy nad zabezpieczaniem swojego kraju przed żywiołem; w mrozie, w deszczu, w wichurze i w sztormie. To ich zahartowało ale też oswoiło ze złą pogodą. Może ją nawet polubili, choć tak chętnie na nią narzekają.
Gdy inne narody w złą pogodę zamkną się najchętniej w cieplutkim domu aby przeczekać, Holender założy kalosze i pójdzie na długi spacer. Wsiądzie na rower i w strugach deszczu przejedzie z kolegami 100 km. W niedzielny dżdżysty poranek pójdzie na boisko grać w piłkę. Latem i zimą. W słotę czy deszcz, w mróz czy upał.
Przypuszczam, że ta cecha charakteru ma wpływ na holenderską odporność na przeziębienia. Holender nie izoluje się zbytnio od klimatu w którym żyje. Nawet temperatury w domach nie różnią się wiele od temperatur na dworze. Sypialnie nie są ogrzewane, okna chętnie otwierane, termostat centralnego ogrzewania stoi u Holendra zawsze kilka stopni niżej niż u Polaka. Zresztą Holender ogrzewa tylko salon. Do snu mu ogrzewanie nie jest potrzebne.
Zahartowani duchem i ciałem
Najbardziej jaskrawym przykładem holenderskiego umiłowania do złej pogody jest słynny w tym kraju Wyścig Jedenastu Miast czyli "Elfstedentocht".
Zimy są w Holandii dość łagodne ale wiatr wieje prawie zawsze, co czyni temperaturę odczuwalną nie aż tak łagodną. Czasami zdarza się "zima stulecia" czyli raz na kilkanaście lat temperatury spadną przez kilka tygodni do nawet -10°C co podnosi gorączkę narodu wpatrzonego w tworzący się lód na jeziorach i kanałach. W momencie gdy lód na północy kraju osiągnie wystarczającą grubość aby utrzymał tysiące łyżwiarzy - naród wpada w masową histerię, ekstazę, obłęd, euforię Elfstedentocht.
Cóż może być przyjemnego w wyścigu łyżwiarskim po otwartym polu, gdzie mroźna wichura przeszywa ciało, gdy naturalny lód jest bardzo nierówny, z niebezpiecznymi szczelinami, wielokrotnymi upadkami, na dystansie 200 km, rozpoczynając się o godz. 5.40 a kończąc o północy, jazda w samotności, z odmrożonym nosem i uszami?
Mimo to gdyby nie ograniczenie ilości biorących udział w tym "wyścigu wyścigów" najchętniej wzięłoby w nim udział miliony Holendrów. Uczestniczyć może każdy amator należący do fryzyjskiego stowarzyszenia Elfstedentocht. Najlepszymi łyżwiarzami i zwycięzcami na tym dystansie są zawsze chłopscy synowie z północy Holandii. Ludzie zahartowani duchem i ciałem.
Wyścig odbywa się tylko w wyjątkowo srogie zimy i jak do tej pory odbył się 15 razy od roku 1909 i ostatnie w latach 1985, 1986 i 1997. Mróz, deszcz, śnieg i wichura dokonują naturalnej selekcji śmiałków. W wyjątkowo złym roku 1963 tylko 1% z niemal 10 tys. uczestników dotarło do mety do północy. Zwycięzca Reinier Paping jest bohaterem narodowym do dziś.
Wyścig Jedenastu Miast, 6 luty 1941
Mimo wojny odbył się siódmy "wyścig wyścigów". W tym czasie do Holandii dostała wiadomość, że w Londynie królowa Wilhelmina powołała nowy rząd na uchodźstwie z premierem Gerbrandy, Fryzyjczykiem, na czele. Ta wiadomość nie interesowała Fryzyjczyków którzy mieli już swojego bohatera: Auke Adema z Franeker wygrał siódmy Wyścig Jedenasty Miast! W ciągu rekordowych 9 godzin i 19 minut przejechał dystans 200 km przez olbrzymi obszar między miasteczkami Bolsward i Franeker gdzie życia nie ma. Auke Adema przejechał ten dystans w samotności, karmiąc się rodzynkami, suchą kiełbasą i kostkami cukru, odmrażając sobie nos, uszy, stopy i... przyrodzenie.
Taki wyczerpujący maraton w którym udział biorą dziesiątki tysięcy Holendrów mówi coś o charakterze tego narodu. Naród holenderski zawdzięcza swój dobrobyt nie tyle handlowi, koloniom, niewolnikom, itp. ale kalwinistycznej mentalności według ich popularnego powiedzenia "niet lullen maar doorwerken" (nie pieprz tylko weź się za robotę) czyli wytrwałości i przezwyciężaniu przeszkód.
Przeczytaj także: