Kupiec i Sarmata
Polska ma wielowiekową historię kontaktów z Holandią. Kontakty miały głównie cel handlowy i były raczej jednostronne. Ba! Powiedziałbym nawet, ze do dziś się niewiele zmieniło w charakterze tych kontaktów.
Ale wróćmy się dwa tysiące lat wstecz aby w ogóle zrozumieć skąd się wzięło pojęcie "Sarmata".
Kim byli Sarmaci?
Sarmaci byli perskojęzycznym ludem koczowniczym, który około 300 r.p.n.e. kontrolował stepy między Morzem Czarnym i Kaspijskim. Na Krymie Sarmaci handlowali z Grekami i Rzymianami.
Niektóre z sarmackich plemion, jak Jazygowie, ruszyły na początku naszej ery dalej na zachód, do nizin węgierskich. Plemiona te walczyły z rzymskimi legionami cesarza Marka Aureliusza podczas wojny z lat 165-180.
Sarmaci na stepach między Dniestrem i Donem żyli prawdopodobnie przez długi czas przy granicach przodków Słowian żyjących na północ od nich, co tłumaczyłoby dość dużą liczbę perskich (irańskich) zapożyczeń w językach słowiańskich.
Około roku 270 Sarmaci podporządkowali się Gotom którzy z późniejszego terytorium Pomerelii, Prus Zachodnich i Gdańska (współczesne Pomorze, Kaszuby, Mazury) zmierzali na południe. Wówczas Sarmaci stali się swego rodzaju wasalami Ostrogotów (stepowego plemienia germańskiego). Kiedy Hunowie zniszczyli Imperium Ostrogotów w 376 roku, Sarmaci stali się ich wasalami.
Grupa Sarmatów, zwana Alanowie, ruszyła na zachód i wylądowała w północno-zachodniej Hiszpanii (dzisiaj Katalonia), gdzie uzależniła się od Wizygotów.
Inni Sarmaci prawdopodobnie połączyli się z ludami stepowymi mówiącymi po turecku, które zamieszkiwały południowe stepy rosyjskie od 376 roku.
Na ile jesteśmy Sarmatami?
Po tysiącach lat nikt tego już powiedzieć nie może. Może kiedyś przyjdą czasy, że każdy człowiek na naszej planecie będzie miał swój DNA-profil i wówczas dowiemy się nieco więcej. Faktem jest, że połączenie Sarmatów z Polakami nastąpiło dopiero tysiąc lat później, zapewne z powodu podobieństw i powinowactwa ludów zamieszkujących ówczesną Europę Wschodnią.
Dlatego z umiłowaniem porównuję Sarmatów do Holendrów gdyż mało jest między nami podobieństw; dwóch ludów które formował świat zewnętrzny w kompletnie innych warunkach.
Morska nacja z międzynarodowym handlem we krwi
To holenderscy kupcy już od wieków rozpraszali się po całym świecie na swoich wspaniałych żaglowcach i handlowali z wszystkimi i wszędzie na zasadzie tanio kupić i drogo sprzedać - tak jak robią to i dziś dziś.
W XVI i XVII wieku nad Bałtykiem leżało wiele ważnych portów i centrów handlowych ówczesnego świata a jednym z ważniejszych był Gdańsk. Do Gdańska polscy flisacy spławiali Wisłą wiele atrakcyjnych towarów jak: zboże, drewno, skóry, sól, miód i inne dobra natury które gdańscy kupcy kupowali za niewielkie pieniądze i sprzedawali z dużym zyskiem w portach zachodniej i południowej Europy.
Przy okazji warto wspomnieć, że flisacy spławiali towary naszych magnatów, posiadających olbrzymie latyfundia i rzeszę niewolników zwanych do XIX wieku chłopami pańszczyźnianymi. Magnaci zbijali fortuny ale to dla Polski nie miało znaczenia. Nikt się wówczas jeszcze o Polskę nie troszczył.
Właśnie na tym gdańskim handlu powstało także wiele holenderskich fortun i dało początek świetności Amsterdamu w XV wieku. Strzeliste sosny na maszty holenderskich żaglowców pochodziły z polskich puszcz a amsterdamskie kamienice stoją do dziś na setkach tysięcy dębowych pali z tychże polskich puszcz. W powrotną drogę do Gdańska żaglowce przywoziły cegłę jako balast żaglowców i ta właśnie czerwona cegła holenderska dała początek tzw. pruskiego ceglanego gotyku (baksteengotiek) który widzimy do dzisiaj na obszarze byłych Prus.
Prześladowani w czasach kontrreformacji holenderscy protestanci (Menonici) uciekali z Holandii przed inkwizycją w dziewicze i bagniste tereny Żuław gdzie wykorzystywali swoją wiedzę i talenty dla osuszania bagien i "polderyzowania" delty Wisły. Menonici zakładali tam swoja małą Holandię, po której już dzisiaj mało śladów zostało.
Ostatni potomkowie Holendrów uciekli z Żuław i z Pasłęka (do 1945 roku nazywającego się Preussisch Holland) w 1944 roku wraz z reszta Prusaków w trwodze przed nadciągająca Armią Czerwoną.
Dziki wschód Europy
Tak naprawdę to Polska nie ma i nigdy nie miała zbyt dobrej opinii wśród Holendrów. Holenderscy osadnicy na ziemiach polskich pisali o Polakach już 400 lat temu: “oni śpią na słomie, jedzą drewnianą łyżką z jednego garnka i nie noszą bielizny”.
W roku 1831, po powstaniu listopadowym prasa holenderska pisała o Polakach: "Niewdzięczni i dziecinni wichrzyciele" (woelziek, ondankbaar en immatuur).
Stereotyp Polaka kształtował się wśród holenderskich kupców już od średniowiecza i przetrwał do dziś. Gdy Holender chce opisać jakąś źle zorganizowaną, chaotycznie przebiegającą imprezę, używa zwrotu "Poolse landsdag" (polski sejmik). Cytat: "Het internet heeft geen redactie en spreekt uit miljoenen monden. Een Poolse landdag."